Akcja powieści dzieje się w Łysym Worze, części wszechświata podobnej do odseparowanego od reszty kosmosu balona, która mieści w sobie kilkadziesiąt tysięcy światów, zasiedlonych przez niemal tyle samo narodów o różnorodnych kształtach, formach komunikacji, kulturze a nawet poziomie rozwoju. Bogactwo istot wynika tak z zaawansowania technicznego, jak i jest skutkiem stosowania inżynierii genetycznej oraz zachodzenia zwykłej ewolucji. To niezwykle urozmaicone tło opowiadanej historii autor świetnie zobrazował ukazując je czytelnikowi tak z perspektywy Turila, jak i epizodycznych bohaterów, będących przedstawicielami poszczególnych narodów.
Tytułowy Turil należy do kosmicznych grabarzy, zwanych także tanatologami, którzy przemierzają Łysy Wór na obdarzonych świadomością statkach-sferach, świadcząc usługi polegające głównie na ceremonialnym uśmiercaniu możnych za odpowiednią zapłatą. Wykonywanie przez Turila zlecenia na Domiendramie przerywa atak Kitarów - istot, o których niewiele wiadomo, a które od pewnego czasu prowadzą tajemnicze poszukiwania, doszczętnie niszcząc na swojej drodze kolejne światy. Korzystając z zyskanego czasu Turil postanawia rozgryźć ich tajemnicę, przypominając sobie usłyszaną poprzedniego dnia od starej SI przepowiednię, że będzie zmuszony do podejmowania decyzji, które mogą unicestwić całe narody. Problem Kitarów stara się rozwiązać także Kix Karambui, savio-robot będący sekretarzem ARMIDORNU (organizacji skupiającej ludy Łysego Woru), wykorzystujący rosnące zagrożenie dla wzmocnienia własnej pozycji.
Podobała mi się kreacja bohaterów w tej powieści - zostali wyraźnie zarysowani, a ich prawdziwe motywacje nierzadko długo były ukryte, trzymając mnie w napięciu co do kolejnych ich posunięć. Sam Turil jest bohaterem wielopłaszczyznowym, o wielu sekretach, odkrywanych przez czytelnika w zasadzie niemal do końca książki. Jest on inny od reszty tanatologów - chce więcej czuć, rozumieć i decydować. Coraz bardziej skonfliktowany z GELFAREM - swoim statkiem kosmicznym, który poprzez skomplikowany system powiązań próbuje przejąć nad nim kontrolę, Turil zmaga się ze swoją przeszłością (bardzo dobrze przedstawiona trudna relacja z ojcem) i walczy o zależną od siebie przyszłość. Wątek walki głównego bohatera o samostanowienie i niezależność od systemu narzuconego przez tanatologów oraz od ograniczeń nałożonych przez jego samoświadomy statek kosmiczny uważam zresztą za najciekawszy w całej historii.
Było to moje pierwsze spotkanie z literaturą science-fiction i początkowo nieco mnie przytłaczała ta różnorodność form życia oraz stopień zaawansowania techniki. Całe szczęście Thurner pisze obrazowo, a przybliżając czytelnikowi poszczególne światy, gatunki i zdobycze technologii stosuje niewiele naukowej terminologii. Spotkałam się z opiniami, że pierwsza część książki jest nudna – ja na tempo akcji nie narzekałam, ale mogło to być wynikiem skupienia się na poznawaniu obcych mi koncepcji stworzonego przez autora uniwersum. Spójna fabuła, liczne zwroty akcji, niezwykle ciekawe i zróżnicowane światy, dynamiczny główny bohater oraz zaskakujące zakończenie sprawiły, że „Podróż Turila” zapewniła mi nie tylko kilkanaście godzin naprawdę wciągającej lektury, ale i otworzyła przede mną nieznany mi wcześniej świat literatury s-fi, wzbudzając ochotę na więcej.
Michael M.Thurner, Podróż Turila
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2011, il. stron: 413
Ocena: 5+/6
Cieszę się, że taka fajna, bo na mnie juz czeka na stosiku od pewnego czasu. Uwielbiam sci-fi, więc może nawet bardziej niż Tobie przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńTak odnośnie etykietek - Thurner to Austriak. Chyba, że "niemieckie" się do języka odnosi :)
OdpowiedzUsuńImmora
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka mniej entuzjastycznych recenzji, więc jestem ciekawa, jak "Podróż Turila" spodoba się Tobie - i na ile moja wysoka ocena jest wynikiem zachwytu nowością. Będę wypatrywała Twoich wrażeń :)
Shadow
Dziękuję, już poprawiłam :) Zamiast przeczytać notkę o autorze z okładki, poszukałam sobie w książce napisanych drobnym druczkiem informacji o pierwszym wydawcy - było Muenchen, Germany i sobie z tego wykoncypowałam, że niemieckie. Przekombinowałam :)
Ha! Mówiłem że s-f jest świetne, tylko obrosło stereotypami:) Najgorsze jest to, ze książkę mogłem mieć, ale z niej zrezygnowałem... normalne:)
OdpowiedzUsuńTa lektura mnie ciekawi, więc kto wie? Może wpadnie w moje łapki:)
OdpowiedzUsuńU mnie leży na półce i jakoś się tez obawiałam po nią sięgnąć , ale widzę, że niepotrzebnie, gdyż nie taki diabeł straszny jak go malują.
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię s-f, chociaż niekiedy też mam kłopoty ze zrozumieniem wszystkiego.
OdpowiedzUsuńJednak od czasu do czasu ogromnie lubię i mam potrzebę, żeby moja wyobraźnia "nabrała obrotów".
:)
podsluch
OdpowiedzUsuńZamierzam dalej sprawdzać, jak bardzo s-fi jest świetne - Ślepowidzenie czeka :)
A co do Podróży... - co się odwlecze itede :) No i mogę pożyczyć, żebyś sprawdził, czy wystarczy Ci książkę przeczytać, czy chcesz ją też mieć :)
kasandra_85
Tego Ci życzę :)
cyrysia
Warto przynajmniej spróbować - jeśli się okaże, że to nie czas na tę książkę, zawsze możesz odłożyć ją z powrotem na półkę :) Życzę jednak, żeby to nie było konieczne, a Podroż Turila także dla Ciebie okazała się wciągającą lekturą :)
beatrix73
Jeśli ja zrozumiałam tę książkę, to Ty możesz sięgać po nią bez obaw :) Polecam gorąco! :)
SF jest świetne. Co do Thurnera, to mam go na półce, ale jakoś mnie nie ciągnie. Wydaje mi się, że nie jest to wybitna książka, a w kolejce czeka sporo lepszego SF.
OdpowiedzUsuńJeśli już przy serii NF jesteśmy, to spróbuj Simmonsa. Dobry jest.
Shadow
OdpowiedzUsuńAleż ja naprawdę wierzę, że s-fi jest świetne :) Simmonsa planowałam przeczytać, ale dopiero jak się trochę z s-fi oswoję, bo choć on jest dobry, to ponoć trudny w odbiorze. Nie bać się i próbować? :)
Nie bać. Wydrążony człowiek może jeszcze jakieś problemy sprawić, ale Muza Ognia to przyjemność.
OdpowiedzUsuńNie jestem wielką fanką książek SF. Oczywiście próbowałam różnych tytułów z tego gatunku, ponieważ wychodzę z założenia, że trzeba wszystkiego spróbować. Kiedy postanawiam zabrać się za coś SF bardzo długo wybieram "kandydata". Przede wszystkim lubię książki, które nie skupiają się tylko wyłącznie na: skomplikowanych nazwach silników, statków etc. oraz na ratowaniu wszechświata. Wydaje mi się, że postaram się spróbować z "Podróżą Turila". Powieść zapowiada się bardzo ciekawie, a dobrze zarysowani bohaterowie jeszcze bardziej mnie przekonują ;)
OdpowiedzUsuńJa niestety za literaturą science-fiction nie przepadam, więc tę pozycję sobie daruję. Ale recenzja ciekawa jak zawsze :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu poluję na tą książkę i wydawało mi się, że uda mi się ją dostać z Gildii jako gratis, ale niestety ktoś mnie ubiegł;/ Więc troszeczkę potrwa zanim sięgnę po ten tytuł.
OdpowiedzUsuńShadow
OdpowiedzUsuńOk, to się zaczynam rozglądać za książką. Ostrzegam tylko, że jeśli Muza ognia nie będzie przyjemnością, zgłoszę się z reklamacją i wtedy to ja poględzę u Shadowa ;)
Raya
Spróbuj, spróbuj. Wprawdzie było tu o ratowaniu wszechświata, ale za to nie kojarzę żadnych skomplikowanych nazw silników ;) Mnie się podobało :)
Agnieszka
Dziękuję :) A nie przepadasz tak z założenia, czy próbowałaś kilka razy i to nie dla Ciebie? Jeśli książka kiedyś trafi Ci w ręce zajrzyj sobie chociaż - może akurat ta pozycja Cię zaciekawi? :)
Radosiewka
Życzę owocnych polowań, a jeśli wszystko inne zawiedzie, w końcu przyjdzie Gwiazdka i szczodry Mikołaj - oczywiście o ile jesteś grzeczną dziewczyną ;)