niedziela, 2 października 2011

Tom Holt ZIEMIA, POWIETRZE, OGIEŃ I ... BUDYŃ

Radosny słowotok w oparach nonsensu – tak można krótko podsumować książkę „Ziemia, powietrze, ogień i... budyń” Toma Holta. Na wstępie należy zaznaczyć, że stanowi ona wyraźną kontynuację przygód niezdarnego i niezaradnego życiowo Paula Carpentera, młodszego urzędnika w wielkiej korporacji J.W.Wells, opisanych w książkach „Przenośne drzwi” oraz „Śniło ci się”.

Sprzedany przez rodziców do niezwykłej, pełnej magii i goblinów korporacji, gdzie wykonuje zadania, których sensu trudno się dopatrzyć, po utracie miłości ukochanej dziewczyny Paul Carpenter postanawia rozprawić się przynajmniej z jednym problemem swojego nieudanego życia i przestać zadurzać się w każdej kobiecie, która stoi w miejscu wystarczająco długo, żeby zdążył skupić na niej swoją uwagę. Wykradzione w celu sporządzenia specjalnego eliksiru kryształki okazują się mieć jednak ogromną wartość i zaskakujące właściwości, co ma związek z... budynioprzestrzenią. Akcja nabiera tempa na chrzcie małego goblina, gdzie występujący w roli chrzestnego Paul najpierw dostaje dziwny miecz przewiązany różową wstążką, a gdy rozkrawa nim gigantyczny tort, ze środka wyskakuje stado goblinic, które zaczynają zaskoczonego młodzieńca atakować. Brzmi nieco absurdalnie? Witamy w świecie Paula Carpentera.

Wydarzenia opisane w książce poznajemy z perspektywy Paula, a ponieważ świat, w którym przyszło mu żyć, stanowi dla niego jedną wielką, pełną czyhających za każdym rogiem niebezpieczeństw lub przykrości, zagadkę, przez większą część „Ziemi...” trudno nawet określić wątek przewodni fabuły. Dlatego przeskakując z jednego nieprawdopodobnego zdarzenia do drugiego - niemniej wymyślnego, czytelnik wraz z Paulem próbuje odpowiedzieć sobie na bardzo fundamentalne pytanie: „ale o co w tym wszystkim chodzi?” Dopiero w drugiej połowie książki autor powoli odsupłuje kolejne węzełki tajemnicy, przydając przedstawianej przez siebie historii waloru względnej logiki.

Wobec tej pozycji trudno pozostać obojętnym: albo naprawdę bawi, albo mocno irytuje, albo potwornie nuży. Za dużo tu wspomnianego na wstępie słowotoku i absurdu, żeby mogło być inaczej. Magia stosowana zdolna zmieniać tory lotu komet, gobliny, dziwne właściwości budyniu, kurs wyplatania koszyków w świecie zmarłych i Wielka Niebiańska Krowa w równym stopniu zaskakują fajtłapowatego głównego bohatera z zasadami, co czytelnika. W przeciwieństwie jednak do Paula, który w tych trudnych warunkach nieustannie musi walczyć o życie, ja przy lekturze bawiłam się przednio. Polecam serdecznie!

Tom Holt, Ziemia, powietrze, ogień i ... budyń
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2011, il. stron: 416
Moja ocena: 5/6

16 komentarzy:

  1. Czekałam na tę recenzję :)) Nie ukrywam, że mnie Holt jednak trochę zmęczył, bo delikatnie przesadził z poziomem zapętlenia budyniowej rzeczywistości ;) Ale potencjał na następcę Pratchetta jest, zdecydowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. niedopisanie
    :) Sama jestem tym mocno zdziwiona, ale naprawdę mi się podobało :) Może kwestia zaniżonych oczekiwań - po recenzji Twojej i Fenrira spodziewałam się dość męczącej przeprawy, a tymczasem, od samego początku, Holt mnie jakoś do siebie przekonał. I jedyne co mi przeszkadzało, to nieznajomość obu poprzednich książek, ale trudno winić autora za to, że zaczęłam czytać w środku cyklu. Nadrobię :)
    Pratchetta nie znam zupełnie - może to miało wpływ na ocenę. Porównywałam natomiast do czytanego niedawno Rankina i Holt wypadł zdecydowanie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znasz Pratchetta? Marsz do księgarni! :) Jeśli chce się w jakikolwiek sposób oceniać humorystyczną fantastykę, to bez znajomości tego autora (i jeszcze kilku, np. Adamsa) nie ma co się za to zabierać. To takie kamienie milowe, które są przydatne w odwołaniach - bo tak szczerze powiedziawszy Twoja recka jest zawieszona w próżni (znaczy: nie wiem jak ją zinterpretować).

    OdpowiedzUsuń
  4. Shadow
    Chwila szczerości i od razu krzyczą :) Pratchetta czytać będę, to już sobie postanowiłam, ale on tyle napisał, że wciąż nie mogę zdecydować, od czego zacząć. Osiołkowi w żłoby dano... ;)
    Autostopem przez galaktykę oglądałam, ale nie wiem, czy to się liczy. Liczy się? :)
    A z tym problemem z interpretacją to o co chodzi? Nie wiesz czego się spodziewać po książce, bo recenzja jest bez elementu porównawczego? Moja ocena jest niewiarygodna, bo ja nie mam porównania, czyli mogę powiedzieć tylko "podobało mi się/nie podobało mi się" a nie "lepiej/gorzej niż"? Czy jakaś odpowiedź c, którą o tej porze trudno mi już wykoncypować? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę A i trochę B :) w recenzjach najlepiej kierować się zbieżnością gustów (lub rozbieżnością). Ponieważ sobie jeszcze w pełni zdania o Twoich gustach nie wyrobiłem, to przydałyby mi się wskaźniki porównawcze - szczególnie w przypadku takiej książki (w sensie: odbiór humoru to sprawa wybitnie indywidualna). No i nisza specyficzna - jak w klasycznej fantasy trzeba znać Tolkiena, to w humorystycznej Pratchetta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Shadow
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że się obyło bez opcji nr 3 - bo rano wymyśliłam i taką :) Trudno, trudno, żeby sobie zdanie wyrobić, będziesz musiał jeszcze trochę mnie poodwiedzać :)
    A Tolkiena czytałam :)
    Ps. Kupiłam Palimpsest. Będziemy testowali Valente :)

    Fenrir
    Warto było przeczytać książkę i napisać taki (zawieszony w próżni, ale zawsze) tekst, żeby doczekać się tak głębokiego i przemyślanego komentarza od samego Fenrira ;) Dziękuję za odwiedziny oraz tę jakże cenną uwagę i oczywiście zapraszam ponownie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet myślałam o przeczytaniu tej książki, ale skoro to kontynuacja opowieści, którą się wcześniej nie zainteresowałam, to chyba jednak sobie odpuszczę...

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie również się spodobała aczkolwiek nie tak bardzo jak Tobie.
    Darzę ją pewną rezerwą, ale i sympatią ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Viv, a jaka to opcja? :D
    Valente na pierwszy rzut lepsze są "Opowieści sieroty", ale to też powinno być ok, jeśli nie masz nic przeciwko szczypcie (no dobrze, kilku workach) erotyzmu :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Moreni
    Może nie odpuszczaj sobie tak definitywnie, tylko zacznij lekturę serii od początku :)
    Ja planuję przeczytać obie wcześniejsze książki - niech tylko trochę pozapominam z tego, co w "Ziemi..." o nich wyczytałam :)

    zaczytana-w-chmurach
    Sama nie rozumiem, dlaczego aż tak mi się spodobała, ale ja generalnie mam chyba jakieś specyficzne poczucie humoru, bo są większe szanse, że wybuchnę śmiechem czytając książkę raczej niezabawną w założeniu (jak książki Cornwella) - bo mnie rozbawi jakaś sytuacja, jedna na sto stron, niż przy lekturze książek takich jak Dożywocie, przy których ludzie ponoć nawet w miejscach publicznych zaśmiewają się do łez. Coś mi w tym słowotoku Holta podeszło po prostu :)

    Shadow
    Jasne, ja się przyznam, a Ty mi napiszesz, że trochę w tym jest też opcji nr 3 ;)
    A co do ilości erotyzmu w książce Valente, to jakbyś sobie spojrzał w listę książek, które przeczytałam w tym i zeszłym roku, to widać wyraźnie jak bardzo okrężną drogą doszłam do czytania fantastyki - przez morza romansów paranormalnych i góry "kobiecych" urban fantasy. Nie mówię, że wszystkie, ale jakaś ich część kwalifikuje się zdecydowanie do ostemplowania "kilka worków erotyzmu inside" - po jakimś czasie po prostu się znieczuliłam i teraz w tym zakresie naprawdę niewiele może mnie w książkach zaskoczyć. Albo przynajmniej tak mi się wydaje :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czasami lubię absurd w książkach - jeśli dobrze skonstruowany, to naprawdę bardzo chętnie.
    Też kupiłam "Palimpsest" - zostałam bardzo zachęcona przez "rybie udka" (?).

    OdpowiedzUsuń
  12. beatrix73
    Lepiej pewnie byłoby zacząć od początku, ale da się czytać i od trzeciej części. Jeśli się zdecydujesz, daj znać - odłożę na bok i będzie czekało razem z Dukajem :)
    Ja Palimpsest kupiłam trochę niezamierzenie. A było to tak :) Wygrałam kod rabatowy u Fenrira i szybko kupiłam Bacigalupiego, bo tak straszą u niego na blogu, że już zaraz nigdzie nie będzie dostępny, że mnie zmotywowało. I potrzebowałam jeszcze książki za 10 zł, żeby kod wykorzystać. I obok Nakręcanej dziewczyny na ekranie wyświetliło mi właśnie Palimpsest, niby za 30 zł, ale kto by się przejmował szczegółami :) Że to UW, to sobie spojrzałam dokładnie, a ku mojemu zaskoczeniu (wiem, wiem, wstyd) okazało się, że to Valente, którą mi niedawno z UW polecał Shadow. To kupiłam. I idzie do mnie. I koniec historii :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo chętnie pożyczę, bo w najbliższym czasie z zakupami może być ciężko.
    Na razie mam bardzo mało czasu, ale może w drugiej połowie października uda mi się gdzieś wyskoczyć.
    Na pewno dam znać - jak wyjazd dojdzie do skutku.
    :):):)

    OdpowiedzUsuń
  14. Viv, że trochę C też mogę powiedzieć (antycypuję sobie co pomyślałaś) :)
    A u Valente jest trochę inny wymiar (i jakość) erotyzmu... ale co ja wiem, akurat paranormali i romansideł staram się unikać, jeśli tylko mogę.
    BTW, "Palimpsest" dostał za fantastyczną powieść LGBT :P

    OdpowiedzUsuń
  15. beatrix73
    Tyle książek nakupiłaś ostatnio, że pośpiechu przecież nie ma, a może do czasu, jak się wybierzesz, coś jeszcze Cię zainteresuje:)

    Shadow
    Nie ma tak dobrze. Nie pozwalam na takie antycypowanie :)
    A co do Valente - jak przeczytam, to dam znać, czy jest ten inny wymiar i jakość :)

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za podpisywanie się w komentarzach. Pozwoli mi to na identyfikację stałych gości. Z góry dziękuję. :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...