Stojąc na szczycie niewielkiego wzgórza, Beddeos obserwował wieżę przez mosiężną lunetę. Przysadzista, stożkowata, ociężale połyskiwała w okularze metaliczną szarością. (…) Obok stał otwarty szlaban, a za nim zaczynała się pustynia. Beddeos odłożył lunetę. Teraz jego strażnica miała wielkość kciuka i było widać, że znajduje się dokładnie na granicy między rzadkim, jałowym lasem a kamienistą pustynią. (…) Tu las, tam pustynia, a pośrodku wieża strażnicza, cesarski ostaniec ze szlabanem, do którego prowadził brukowany trakt. Wokół ani śladu muru. Czego tu pilnować? Wieży wielkości kciuka?
Beddeos jest strażnikiem - do jego obowiązków należy wydawanie przybywającym doń niezwykłym stworzeniom wody i glejtów umożliwiających im bezpieczne poruszanie się w granicach cesarstwa. W strażnicy wraz z nim mieszka jedyny towarzysz - robot Tyfon, którego wiedza jest ogromna, ale pamięć dziwnie dziurawa. Kim jest, jak się tu znalazł i dlaczego wciąż wraca to dziwne uczucie, że jest banitą? Tego Beddeos nie wie. Monotonię życia mieszkańców wieży przerywa decyzja o próbie odszukania źródła łuny, która pojawiła się nad wzgórzami. Tak rozpoczęta podróż prowadzi jednak do znacznie ważniejszych odkryć.
Przemierzając kolejne etapy swej niezwykłej wędrówki Beddeos mozolnie odkrywa prawdę o sobie i świecie, w którym żyje. Kolejne odsłony zaskakują czytelnika, bo w tej książce niemal nic nie jest takie, jakim się wydaje - autor zdaje się bawić i z głównym bohaterem, i z czytelnikiem w zgadywankę, gdzie kończy się iluzja, a zaczyna rzeczywistość, co jest ważne i prawdziwe, a co się takim tylko wydaje.
Debiutancka powieść Pawła Matuszka od pierwszych stron zmusza czytelnika do uruchomienia wyobraźni, by zobrazować sobie tak przedstawiony w „Kamiennej Ćmie” świat zwany Usimą, jak i zamieszkujące go gatunki o obco brzmiących nazwach oraz nietypowym wyglądzie i zwyczajach. Wysiłkom imaginacji sprzyja wypracowana przez autora koncepcja Lopterus Press, zgodnie z którą dla właściwego zrozumienia powieści ważny jest nie tylko sam tekst, ale i wizualna strona książki, której rolą jest uzupełnić i rozbudować sens wyrażony słowami. Zastosowanie w „Kamiennej Ćmie” zróżnicowanej czcionki, a przede wszystkim wplecenie w fabułę opatrzonej pięknymi ilustracjami Irka Koniora bajki „Dlaczego kamień leży tam, gdzie leży?” sprawia przy tym, że czytelnik ma wrażenie obcowania z baśnią.
Książka jest napisana ładnym, choć dość prostym językiem i czyta się ją bardzo dobrze mimo wzrastającego w toku lektury filozoficznego ładunku. W pewnym momencie zauważyłam jednak, że najczęstszym uczuciem, jakie „Kamienną Ćma” we mnie wzbudza, jest ciekawość dokąd prowadzi droga Beddeosa - ledwie kilka razy pojawiły się we mnie jakieś inne emocje. W naturalny sposób odbiło się to na stopniu wciągnięcia w lekturę.
„Kamienną Ćmę” warto poznać. Wizja Usimy, zamieszkujących ją gatunków, ich historii czy przeznaczenia zachwyca i to bogactwo oraz oryginalność świata w połączeniu z niezwykle intrygująco przedstawionym motywem poszukiwania siebie i sensu w otaczającej rzeczywistości ostatecznie rekompensują brak większych emocji podczas lektury. Choć z reguły o tym nie piszę, tym razem naprawdę należy podkreślić jakość wydania – pięknie ilustrowana twarda okładka oraz zawarta w książce bajka, zróżnicowana czcionka dialogów, a nawet nietypowy format tej mini-powieści sprawiają, że „Kamienna Ćma” to godny uwagi pomysł na prezent dla osób nie stroniących od fantastyki i filozoficznych rozważań. Treść książki powinna przy tym zadowolić tak zwolenników fantasy, jak i – z uwagi na post-technologiczne motywy – czytelników preferujących raczej literaturę fantastycznonaukową. Polecam serdecznie.
Beddeos jest strażnikiem - do jego obowiązków należy wydawanie przybywającym doń niezwykłym stworzeniom wody i glejtów umożliwiających im bezpieczne poruszanie się w granicach cesarstwa. W strażnicy wraz z nim mieszka jedyny towarzysz - robot Tyfon, którego wiedza jest ogromna, ale pamięć dziwnie dziurawa. Kim jest, jak się tu znalazł i dlaczego wciąż wraca to dziwne uczucie, że jest banitą? Tego Beddeos nie wie. Monotonię życia mieszkańców wieży przerywa decyzja o próbie odszukania źródła łuny, która pojawiła się nad wzgórzami. Tak rozpoczęta podróż prowadzi jednak do znacznie ważniejszych odkryć.
Przemierzając kolejne etapy swej niezwykłej wędrówki Beddeos mozolnie odkrywa prawdę o sobie i świecie, w którym żyje. Kolejne odsłony zaskakują czytelnika, bo w tej książce niemal nic nie jest takie, jakim się wydaje - autor zdaje się bawić i z głównym bohaterem, i z czytelnikiem w zgadywankę, gdzie kończy się iluzja, a zaczyna rzeczywistość, co jest ważne i prawdziwe, a co się takim tylko wydaje.
Debiutancka powieść Pawła Matuszka od pierwszych stron zmusza czytelnika do uruchomienia wyobraźni, by zobrazować sobie tak przedstawiony w „Kamiennej Ćmie” świat zwany Usimą, jak i zamieszkujące go gatunki o obco brzmiących nazwach oraz nietypowym wyglądzie i zwyczajach. Wysiłkom imaginacji sprzyja wypracowana przez autora koncepcja Lopterus Press, zgodnie z którą dla właściwego zrozumienia powieści ważny jest nie tylko sam tekst, ale i wizualna strona książki, której rolą jest uzupełnić i rozbudować sens wyrażony słowami. Zastosowanie w „Kamiennej Ćmie” zróżnicowanej czcionki, a przede wszystkim wplecenie w fabułę opatrzonej pięknymi ilustracjami Irka Koniora bajki „Dlaczego kamień leży tam, gdzie leży?” sprawia przy tym, że czytelnik ma wrażenie obcowania z baśnią.
Książka jest napisana ładnym, choć dość prostym językiem i czyta się ją bardzo dobrze mimo wzrastającego w toku lektury filozoficznego ładunku. W pewnym momencie zauważyłam jednak, że najczęstszym uczuciem, jakie „Kamienną Ćma” we mnie wzbudza, jest ciekawość dokąd prowadzi droga Beddeosa - ledwie kilka razy pojawiły się we mnie jakieś inne emocje. W naturalny sposób odbiło się to na stopniu wciągnięcia w lekturę.
„Kamienną Ćmę” warto poznać. Wizja Usimy, zamieszkujących ją gatunków, ich historii czy przeznaczenia zachwyca i to bogactwo oraz oryginalność świata w połączeniu z niezwykle intrygująco przedstawionym motywem poszukiwania siebie i sensu w otaczającej rzeczywistości ostatecznie rekompensują brak większych emocji podczas lektury. Choć z reguły o tym nie piszę, tym razem naprawdę należy podkreślić jakość wydania – pięknie ilustrowana twarda okładka oraz zawarta w książce bajka, zróżnicowana czcionka dialogów, a nawet nietypowy format tej mini-powieści sprawiają, że „Kamienna Ćma” to godny uwagi pomysł na prezent dla osób nie stroniących od fantastyki i filozoficznych rozważań. Treść książki powinna przy tym zadowolić tak zwolenników fantasy, jak i – z uwagi na post-technologiczne motywy – czytelników preferujących raczej literaturę fantastycznonaukową. Polecam serdecznie.
Paweł Matuszek, Kamienna Ćma
Wydawnictwo MAG, 2011, il. stron: 208
Moja ocena: 5/6
Książka już za mną, ale przyznaje się, że jej czytanie było niezwykłym doświadczeniem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Ciekawi mnie, co takiego polski autor przedstawił w ,,Kamiennej ćmie''. Muszę więc rozejrzeć się za tą książką.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja, nabrałem jeszcze większej ochoty na przeczytanie Ćmy ;)
OdpowiedzUsuńChętnie ją przeczytam jak wpadnie mi w ręce. Intryguje mnie ta książka :)
OdpowiedzUsuńTo coś zdecydowanie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jak już rozmawialiśmy, do "KĆ" się przymierzam, ale jakoś nie mam do niej szczęścia - w sensie, jeszcze do mnie nie doszła, chociaż powinna. Może być to ciekawa namiastka "House of Leaves" Danielewskiego, którą to Mag kiedyś chciał wydać, ale stwierdził, że nie ma dla kogo :P
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję a wręcz byłam przekonana,że książka do Ciebie przemówi:) Zdecydowanie warto przeczytać chociażby ze względu na szatę graficzną książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cieszę się, że warto. Mam nadzieję, że jak się do niej w końcu dokopię, wciągnie mnie bez reszty :)
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo przyciąga wzrok - widziałam ją wiele razy w księgarni. Podobnie jak Immora cieszę się, że warto ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak dajesz sobie radę z D.Lessing, którą ja uwielbiam, ale "Lata przed zmierzchem" nie dokończyłam... Obiecałam sobie, że spróbuję jeszcze raz po jakimś czasie. Tak jak pochłaniałam kolejno jej książki - tej nie mogłam.... :(
Nadal nie jestem codo niej przekonana. Jeszcze pomyślę.
OdpowiedzUsuńkasandra_85
OdpowiedzUsuńZdecydowanie niezwykłym :) Pozdrawiam!
cyrysia
Książka zaczyna się jak fantasy, ale z kolejnymi stronami coraz bardziej zmienia się jej charakter. Warto przynajmniej spróbować :)
Harashiken
Dziękuję :) Jak zobaczyłam rano ten komentarz miałam Ci pisać, że w ulubionym antykwariacie książka nadal jest, ale oboje wiemy, że teraz już jej nie ma, bo kupiłeś :)
Anna
Jest inna - przynajmniej od tych książek, które czytałam. Trzymam kciuki, żeby wpadła w Twoje ręce :)
Silaqui
Cieszę się :) I pozdrawiam :)
Shadow
House of Leaves nie czytałam, ale na podstawie tego, co przed chwilą poczytałam o książce, wydaje się, że w samej konstrukcji KĆ jest jakieś podobieństwo, przy czym - znów się tylko wydaje, bo bez lektury trudno porównywać - HoL ma chyba generalnie inny charakter, inny cel. Miałam pisać coś więcej, ale masz przecież zamiar KĆ przeczytać (jak już dotrze) - najwyżej potem wrócimy do tematu, bo nie chcę teraz spojlerować :)
Stayrude
Warto, warto :) I mam zamiar do książki jeszcze wrócić, bo liczę na to, że przy drugim czytaniu książka do mnie przemówi jeszcze bardziej :)
Pozdrawiam :)
Immora
Z tym wciągnięciem to może być różnie, ostrzegam :) To nie jest książka o porywającej fabule - a przynajmniej dla mnie nie była. Ale przeczytać ją warto, bo ma inne zalety :)
beatrix73
Warto :)
To moje pierwsze spotkanie z Lessing i pewnie by do niego nie doszło, gdyby nie forum Kobiecym piórem - to lektura na listopadową dyskusję. Wprawdzie jestem już spóźniona ponad tydzień, ale lepiej późno itd :)
"Lato..." powoli kończę i - ku mojemu zaskoczeniu - bardzo dobrze czytało mi się tę książkę. Może to etap życia, może kwestia ostatnich lektur, a może po prostu fakt, że mi się większość książek podoba? :) A co byś polecała z twórczości Lessing? Bo kiedyś na pewno do niej wrócę - choć nie wiem, czy znowu nie będę potrzebowała bata w postaci jakiegoś narzuconego terminu :)
Maruda007
Myśl, myśl :) A potem pożycz książkę po prostu i chociaż przejrzyj. Nie jest długa :)
Moją ukochaną książką D.Lessing są "Opowieści afrykańskie" - coś pięknego, balsam na duszę, nie wiem, ale zakochałam się w tych historiach. Bardzo lubię też "Marthę Quest", "Piąte dziecko" i "Podróż Bena"...
OdpowiedzUsuńAle mi teraz dałaś do myślenia - biorę się jeszcze raz za "Lato przed ..." - chyba miałam zły dzień jak ją czytałam.
Jak dobrze, że są blogi, przynajmniej człowieka zmobilizują. ;)
Pozdrówki wielkie.
Tak nie ma i to przez Ciebie :D
OdpowiedzUsuńNiedawno rozmawiałam na innym blogu o tej książce, a tu masz, recenzja u viv.;) To chyba po to, żeby ostatecznie przypieczętować moją decyzję o przeczytaniu.:)
OdpowiedzUsuńbeatrix73
OdpowiedzUsuńPrzy kolejnej wizycie w ulubionym antykwariacie (ostatnio bywam tam zresztą niezwykle regularnie) muszę się rozejrzeć za tymi tytułami :)
Również serdecznie pozdrawiam :)
Harashiken
Bardzo śmieszne :) W ogóle nie poczuwam się do winy :)
Moreni
Widać los tak chciał :) Trzymałam tę książkę od kilku miesięcy, gotową recenzję przetrzymałam kilka dni - a wszystko po to, żeby utrafić w dobry moment i ostatecznie zmotywować Cię do przeczytania :)
Nie zmienia to jednak faktów Viv. Pewnie gdybym powiedział "zasługa" to od razu byś się do niej poczuła? ;)
OdpowiedzUsuńNa książkę poluję już od dawna może mi się uda ją zdobyć.
OdpowiedzUsuń