„Dom derwiszy. Dni Cyberabadu” Iana McDonalda to kolejne w serii Uczta Wyobraźni łączne wydanie zbioru opowiadań i powieści. Przedmowa Paula McAuleya do tego tomu zatytułowana jest bardzo znacząco - „Są planety inne niż Ameryka”. Dla znudzonych kolejnymi wizjami świata przyszłości, w którym z katastrof i wojen ocalała właśnie Ameryka, dla ciekawych, jaki niezwykły efekt może dać połączenie fantastyki z egzotyczną wschodnią mistyką i dla niedowiarków, że można pisać science fiction nie zadręczając czytelnika skomplikowanym, specjalistycznym słownictwem to pozycja obowiązkowa. Satysfakcja gwarantowana.
Dni Cyberabadu
„Dni Cyberabadu” to siedem opowiadań, których akcja rozgrywa się w Indiach w latach czterdziestych XXI wieku. Ta futurystyczna wizja przedstawiona została we wcześniejszej powieści McDonalda – „Rzece bogów”. Znajomość tej książki nie jest jednak konieczna, żeby rozkoszować się tym, co serwuje nam autor, bo teksty są ułożone w takiej kolejności, że bardzo płynnie wprowadzają czytelnika w świat, w którym wojny o wodę doprowadziły do podziału Indii na odrębne państwa, a rozwój technologii, zwłaszcza genetyki i sztucznej inteligencji znacząco wpłynął na zmianę obrazu społeczeństwa.
Bohaterami, a często także narratorami opowiadanych historii, są ludzie z różnych kast, na różnych etapach życia - dzięki temu autorowi udało się przedstawić kompletny świat, nie tracąc przy tym na realizacji poruszanej problematyki, która jest zresztą niezwykle ciekawa – wspomnieć można choćby drastyczną dysproporcję między ilością mężczyzn i kobiet, pojawienie się trzeciej płci (w polskim tłumaczeniu wdzięczne „ono”), nowych braminów czy aeai (sztucznych inteligencji będących wirtualnymi bytami, które autor porównuje do dżinów) - a także implikacji, jakie te nowe zjawiska mają na ludzkie losy. Wszystko tu się łączy – każdy kolejny tekst bazuje na elementach wprowadzonych przez swojego poprzednika, nadbudowuje kolejną warstwę, odkrywa jakąś tajemnicę, by w końcu pozostawić czytelnika w zachwycie nad rozmachem wizji autora.
"Dom derwiszy"
Zupełnie odmienny w odbiorze jest „Dom Derwiszy”. Być może przez to, że Turcja z racji swojego położenia między Azją a Europą jest mniej obca kulturowo i mentalnie, boleśnie zabrakło mi poczucia zupełnej, olśniewającej egzotyki. Dodatkowo po krótkich formach, w których akcja zawiązuje się znacznie szybciej, początkowo przy lekturze powieści można odnieść wrażenie lekkiej stagnacji. Wrażenie przemijające, należy dodać. W warstwie zupełnie powierzchownej „Dom derwiszy” mógłby bowiem uchodzić za świetnie poprowadzoną powieść sensacyjną, z motywem przekrętu na grube miliony, poszukiwania mitycznego skarbu a nawet terrorystycznego ataku z wykorzystaniem nanotechnologii.
Zapełnienie ponad czterystu stron zbitego i drobnego tekstu treścią, która w żadnym fragmencie nie wydaje się zbędna, musi budzić szacunek. McDonald świetnie łączy ekonomię, historię, islamską tradycję i dorobek kultury z wizją bardzo nieodległej przyszłości. Wiele równolegle prowadzonych wątków początkowo dość luźno łączy jedynie miejsce – tytułowy stary dom derwiszy, po sekularyzacji Turcji zamieszkały przez różnorodnych lokatorów, w tym profesora ekonomii o greckich korzeniach i rewolucyjnej przeszłości, dziewięcioletniego chłopca cierpiącego na niezwykle rzadką chorobę serca, młodą dziewczynę z prowincji o wielkich ambicjach oraz zaczyn odradzającego się potajemnie islamskiego zakonu. Żeby dopełnić obrazu w budynku znajduje się także galeria sztuki sakralnej, prowadzona przez przedsiębiorczą handlarkę, której mąż jest niezwykle utalentowanym traderem giełdowym. Każda z tych postaci ma do przeżycia na kartach powieści własną historię, w nich zaś autor zawarł przeszłość, teraźniejszość i przyszłość swojej wizji Turcji. Wartość tego, co przedstawił McDonald przychodzi przy tym dopiero wówczas, kiedy opadną już emocje związane ze śledzeniem rozgrywanych wydarzeń – wtedy uderza moc drobiazgów, przemyconych informacji o legendach, tradycji i kulturze tego kraju, niezwykle trafnych choć zaskakujących porównań czy refleksji nad niebezpieczeństwem jakie niesie nanotechnologia.
Język McDonalda nie jest może tak poetycki jak u MacLeoda, a jego metafory nie tak porażająco wizualne, jak u VanderMeera, ale niezwykle sugestywnie odmalowuje nim swoje wizje – przy lekturze odnosi się wrażenie niezwykłego dopracowania tekstu. Na uznanie zasługuje przy tym świetne połączenie świata mistycznego z nowymi technologiami - wręcz przenikanie się tych sfer, połączone z odrębnym dla każdego z opisywanych krajów kolorytem. Problemy, jakie McDonald porusza, powoli pojawiają się w naszym życiu a pokazana przez niego przyszłość wydaje się bardzo naturalną konsekwencją aktualnego rozwoju technologicznego. Modyfikacje genetyczne prowadzące do zaburzeń demograficznych czy stworzenia niemal nowego gatunku, rozwój nanotechnologii, który wpływa nie tylko na ludzi ale i – w sposób zupełnie niezamierzony i nieprzewidywalny – na świat zwierząt, sztuczne inteligencje o świadomości odrębnego gatunku i kuszące lepszym życiem wirtualne światy, w które w końcu można się prawdziwie zagłębić - ta fikcja może stać się rzeczywistością już za kilkanaście lat, bo u McDonalda egzotyczne jest tylko tło - problemy są albo staną się swojskie.
Ian McDonald, Dom derwiszy. Dni Cyberabadu
MAG, 2011, il. stron: 691
Moja ocena: 6/6
Nie przepadam za science fiction, chociaż zdarzają się wyjątki. Może ta książka jest jednym z nich?
OdpowiedzUsuńMoże być tym wyjątkiem :) Warto spróbować :)
UsuńKsiążka w planach, cieszę się ze Ci się podoba - ja mam na punkcie science fiction bzika...
OdpowiedzUsuńps. Zapraszam do wzięcia udziału w mojej Wygrywajce :)
Pozdrawiam
Dalia
Przyznam, że ostatnio mi też sf podchodzi mi bardziej niż fantasy :)
UsuńPs. Zaraz zajrzę :)
Pozdrawiam :)
Miałam mądry komentarz w głowie, ale Sid Leniwiec mnie rozproszył :)
OdpowiedzUsuńPołączenie w jednym wydaniu książki i opowiadań w tym konkretnym przypadku wydaje mi się nad wyraz trafione- po "Dom derwiszy" jako samodzielną powieść raczej bym nie sięgnęła chyba żebym zaczęła czytać z rozpędu po zakończeniu "Dni Cyberabadu" :)
Niegrzeczny Sid Leniwiec, że tak rozprasza :)
UsuńA dlaczego takie nastawienie do "Domu derwiszy"? Chodzi o tło? Bo chyba raczej nie formę - czytujesz przecież powieści :)
Znów puszczają na polsacie pierwszą część Epoki, a tego sepleniącego brzydala nie da się nie kochać ^^
UsuńDokładnie. Jakoś nie pociąga mnie tematyka związana z Turcją.
Indie są bardziej... egzotyczne właśnie :)
Dlatego ja nie oglądam telewizji ostatnio - Internet rozprasza mnie w stopniu więcej niż wystarczającym :)
UsuńTa Turcja Ci się spodoba - brak egzotyki autor nadrabia sztuką, tradycją, religią. Jest na czym oko zawiesić ;)
Telewizja służy mi za zagłuszacz wieczornej ciszy.
UsuńEch, zanim jakikolwiek tom UW trafi w moje rąsie to milion razy zmienią się moje preferencje czytelnicze ^^
No widzisz, a ja wieczorem - jak te dwa nadajniki w końcu usypiają - marzę tylko o ciszy :)
UsuńNie będzie tak źle chyba :) Jest allegro - można czasem trafić coś niedrogo nawet z UW (np. wczoraj kupiłam Listy z Hadesu za 15 zł + przesyłka, Fenrir ponoć kiedyś znalazł je za 11 zł + przesyłka), zdarzają się propozycje wymian na LC (swego czasu była np. Pieśń czasu. Podróże), są konkursy na różnych portalach i jest biblioteka. No i w końcu jest wydawnictwo - ale to do nowości :)
A za tydzień jest Dzień Kobiet - niech się ten Twój Demon wykaże ;)
Ja tylko powtórzę to, co pisałem wcześniej: Indie McDonalda są doskonałe... ale "Dom Derwiszy" jest lepszy: fabularnie, warsztatowo. A egzotyka jest tu czymś zupełnie wtórnym. W paru miejscach 0głównie u siebie na blogu) zdarzyło mi się posługiwać tu terminem "etnofantastyka", czyli fantastyka łamiąca westernocentryczny wzorzec typowy dla tej literatury w zasadzie od jej powstania. U McDonalda mamy odejście od prostego okcydentalizmu i poszukanie czegoś nowego poza światem Zachodu. Oczywiscie to nie jest jego (czy np. Bacigalupiego) pomysł - tego typu zabieg wykorzystywał już cyberpunk. U McDonalda jest to raczej nawiązanie do gatunkowego protoplasty tego co pisze (nawet można określić jego prozę jako postcyberpunk), ale z zupełnie innym rozłozeniem akcentów. Tam Wschód był wystylizowany na futurystyczny zachód, tutaj nie - tu mamy włączenie lokalnej kultury, kolorytu itp. To, czy jest to Turcja czy Indie jest drugorzędne o tyle, ze w każdym przypadku jest to wizja sf - nam, ludziom Zachodu obca podwójnie: tak w aspekcie pokazania kultur, których nie znamy, jak i spekulatywnej wizji przyszłości. Pomijając już zupełnie kwestię tego, ze imho z kulturą Indii łatwiej się Polakowi zetknąć niż z kulturą Turcji. Bo Turcja to nie kebaby, naprawdę;)
Usuń@Viv - niezły pomysł :) Akurat 8 marca luby będzie w kraju, może mu potruję :)
Usuń@Maciej - Czyli, rozumując nieco prościej - McDonald serwuje czytelnikowi sf "do kwadratu", a urok jego dzieł polega na tym, że nie próbuje na siłę robić z przyszłych Indii/Turcji swoistej kalki Zachodu, a raczej przyjmuje odrębną, egzotyczną (dla nas) ścieżkę rozwoju tych regionów?
Maciek
UsuńNa podstawie tej konkretnej książki mogę sobie porównywać wizje Indii i Turcji (choć inne możliwości ich przedstawienia daje seria opowiadań, a inne - powieść), ale nie będę oceniać warsztatu, konstrukcji itd. - na to przyjdzie czas po lekturze "Rzeki bogów" i zapewne podzielę tu zdanie innych, że "Dom derwiszy" jest pod tym względem lepszy (bo póki co wszystkie znane mi opinie w tym aspekcie są zgodne). Przy porównywaniu wizji natomiast egzotyka - dla mnie - wysunęła się na pierwszy plan. I nawet jeśli ludziom w Polce łatwiej zetknąć się z kulturą Indii niż Turcji, to ja tę pierwszą kojarzę tylko z dwóch filmów rodem z Bollywood, a tę drugą nie z kebabów, które zresztą u mnie w mieście są raczej przeciętne, tylko z rozmów z Turkami (obu płci), których poznałam w czasie pobytu studenckiego w Niemczech i obserwacji ich zachowań. Może dlatego sama mentalność bohaterów nie była dla mnie egzotyczna, natomiast cała ta część historyczno-kulturalna, że tak ogólnikowo to ujmę, szalenie mnie ciekawiła.
Może ja po prostu mało jasno się wyrażam :) Wizja Indii dla mnie jest ciekawsza, a opowiadania świetne, co nie oznacza, że powieść oceniam niżej - jest rewelacyjna, tak dobra, że po niej nie miałam ochoty na żadną inną książkę fantastyczną, bo nie wydawało mi się możliwe, żeby jakakolwiek wytrzymała porównanie. Stąd m.in Wagabunda na tapecie - jest tak inny, że aż bezpieczny w czytaniu :) Wracając do wątku - "Dom derwiszy" jest świetny, ale Turcja to nie Indie :)
Silaqui
Ja jestem kopalnią takich świetnych pomysłów ;) Tylko się nie chwal lubemu, gdzie ta kopalnia się znajduje, ok? Bo ja reklamacji nie przyjmuję ;)
W sumie miałam nie czytać Twojej recenzji, bo książka leży na półce. Ale dostatecznie doszłam do wniosku, że tak czy siak poleży jeszcze długo, więc co mi tam.;) Utwierdziłaś mnie w decyzji, że zakup tej pozycji z UW był dobrą inwestycją.;)
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam do serialowego łańcuszka, jeśli miałabyś ochotę.:)
Z tego samego założenia wychodzę w przypadku recenzji książek, których lektury nie planuję w najbliższym miesiącu :) A Dom derwiszy to była nawet bardzo dobra inwestycja :)
UsuńPs. O, dziękuję za zaproszenie i informację o nim - mało ostatnio oglądam, wiec na posty o filmach nie zawsze wchodzę. Ale coś kiedyś widziałam - skupię się i o tym napiszę :)
Przyznam, że nie spodziewałam się innej oceny :) Długo ją męczyłaś, ale to do siebie mają te grube, świetne tomiska. Sama kiedyś na pewno sięgnę, bo tematyka bardzo mnie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńNie patrz u mnie na czas czytania, bo to rzadko kiedy zależy od książki - raczej od tego, co się wtedy dzieje w nieczytelniczych obszarach mojego życia :)
UsuńA sięgnąć warto bardzo zdecydowanie, bo książka świetna :)
Jak kiedyś dostanę nagły i niespodziewany przypływ gotówki to kupię xP
UsuńA ja tak mam, że jak książka jest gruba no i dość ciężka, ale świetna, to czytam dość długo :)
Ja mam problemy z powstrzymywaniem się od zakupów, dostęp do allegro i dobrze zaopatrzony antykwariat pod ręką - w efekcie mam już albo w domu, albo w drodze niemal całą UW. Dobrze, że zafiksowałam się tylko na tej serii :)
UsuńJa staram się wszystko czytać możliwie szybo, bo jak za bardzo rozwlekam lekturę w czasie, to mnie zaczyna nużyc nie tyle sama książka, co czytanie jej :)
Właśnie kończę tę pozycję. I odwrotnie niż Ciebie, bardziej ujął mnie "Dom derwiszy" niż "Dni Cyberabadu". Może dlatego, że opowiadania są jednak w warstwie koncepcyjnej jedynie powtórzeniem tego, co znam już z "Rzeki bogów"? Myślę też, że warto mimo wszystko znać "Rzekę ..." przed lekturą "Dni ...", bowiem trafiają się nawiązania do niej w opowiadaniach, zwłaszcza w "Wisznu ...".
OdpowiedzUsuńAle tak czy siak, McDonald jest świetny (choć to MacLeod jest moim Ucztowym ulubieńcem nr 1) i liczę na to, że jednak MAG skusi się na wydanie "Brasyl".
Może tak być, że gdybym wcześniej znała "Rzekę ...", "Dni..." zrobiłyby mniejsze wrażenia - a tak porównywałam dwie kompletnie dla mnie nowe wizje: Indii i Turcji, i Indie okazały się ciekawsze, bo egzotyczniejsze :) Co do nawiązań, to powinno zadziałać i w drugą stronę chyba - przy czytaniu "Rzeki..." coś się powinno skojarzyć. Oczywiście o ile do tego czasu się nie zapomni ;)
UsuńW sumie póki co nie potrafię powiedzieć czy McDonald czy MacLeod - może jak przeczytam pozostałe ich książki, przynajmniej te wydane w UW, będzie mi łatwiej zdecydować :)
Na "Brasyl" bardzo liczę. Ale to już chyba raczej nie w UW
UsuńJestem świeżo po lekturze i również zauroczyło mnie połączenie tradycji, wierzeń z nowoczesnością. Też uważam, że McDonald napisał o przyszłości, która może stać się kiedyś teraźniejszością. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW sumie jeśli chodzi o "Dom derwiszy" to ta jego przyszłość jest tak mało odmienna od teraźniejszości, że czytając tę powieść miałam wrażenie, że gdyby ją nakręcić jako film sensacyjny, mało który z odbiorców wpadłby na to, że to sf :)
UsuńBardzo, bardzo zachęca mnie Twoja recenzja do przeczytania, kręcą mnie tego typu klimaty. Muszę się tylko zorientować, czy czytać polskie wydanie, czy niemieckie. Czy tłumaczenie jest przyzwoite, nie zgrzytające?
OdpowiedzUsuńTłumaczenie jest więcej niż przyzwoite :) Ja bym się mocno nie zastanawiała, tylko szukała polskiego wydania :)
UsuńRaczej nie dla mnie, ale recenzja bardzo fajna :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) I za mocno się nie zarzekaj - naprawdę dobra książka :)
UsuńUuu, jaka wysoka ocena. Bliższe mi klimaty fantasy niż science fiction, ale może spróbuję. Brak specjalistycznego słownictwa mnie bardzo przekonuje :)
OdpowiedzUsuńNo nie żartuj, że się takiej nie spodziewałaś :) Przecież ja się łatwo zachwycam, a to TAKA książka :)
UsuńOczywiście gorąco polecam, ale uprzedzam, żeby nie było wątpliwości - nie ma tu słownictwa technicznego, naukowego, ale w opowiadaniach sporo jest pojęć hinduskich. Wprawdzie słowniczek zawarty w książce pomaga zrozumieć ich sens, ale nie wszystkie słowa są w tym słowniczku. Czyli książka wymaga trochę większego skupienia. W "Domu derwiszy" egzotyka mniejsza, więc nie ma tego problemu :)
Pojęcia hinduskie przetrwam, ale język techniczny zwyczajnie mnie męczy ;)
UsuńTo daj odpocząć biednemu Harry'emu i szukaj McDonalda ;)
UsuńKolejna rewelacyjna recenzja :)
OdpowiedzUsuńU mnie książka też jeszcze miała długo na półce poleżeć, z UW w następnej kolejności miały iść "Pieśń" albo drugi to "Opowieści Sieroty", ale z racji wizyty MacDonnalda w naszym kraju wypada chyba przeczytać choć jedną jego książkę ^^ Szkoda tylko, że ostatnio znów coś opornie mi idzie czytanie :/
Mam wrażenie, że te dłuższe recenzje wywołują Twoją większa aprobatę, a przecież ich objętość nie wynika z głębszych refleksji tylko braku umiejętności zawarcia tej samej treści w połowie znaków ;)
UsuńMoże zacznij w takim razie od "Rzeki bogów" - krótsze, więc lepsze na niemoc, a rozumiem, że w tych okolicznościach McDonald liczy się od sztuki ;)
Btw dużo masz jeszcze miejsca w plecaku? Można się dorzucić z książką? :)
Jak już było mówione wcześniej - warto uzupełnić lekturę o "Rzekę Bogów", bo niektóre opowiadania nawiązują treścią do niej. Zresztą "Dom Cyberabadu" ciekawie rozwija niektóre pomysły, w powieści tylko zaznaczone.
OdpowiedzUsuń"Dom derwiszy" również dobry, niby konstrukcyjnie podobny do "RB", ale wykonanie chyba jednak lepsze - chociaż sama sceneria już nie taka fajna :)
Będę uzupełniać na pewno - za bardzo mi się te Indie podobały, żeby to tak zostawić :)
UsuńNo właśnie! Wykonanie wykonaniem, ale Turcja to nie Indie :)
Oczywiście nadal przede mną - ale pozycja obowiązkowa. :)
OdpowiedzUsuńOstatnio mam kompletne zacięcie na kryminały. Jestem tak bardzo zmęczona, że "karmię się zbrodnią", która dodaje mi adrenaliny życiowej. Pozdrawiam weekendowo.
Ważne, że poczuwasz się do obowiązku - realizacja może chwilę poczekać :)
UsuńJa w sumie ostatnio trochę kręcę nosem na większość książek - przez tego McDonalda w dużej mierze :) Ale niedługo sięgnę po "Ostatnie kuszenie" - już się nie mogę doczekać :)
Spokojnego weekendu! Wypocznij sobie. Oby zrobiło się wiosennie - jednak jak się wpuści do domu trochę takiego prawie wiosennego powietrza to się więcej chce i może :)
Zarówno "Rzeka bogów" jak i "Dom derwiszy..." wciąż przede mną. ;) Już nie mogę się doczekać, bo sądząc po Twojej recenzji zapowiada się wspaniała uczta. :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale nie wiem, czy to się zmieni...
OdpowiedzUsuńChyba to jednak nie dla mnie ;)