Mając naście lat niemal każdy w wyobraźni chętnie przeżywa dalekie podróże i przygody. Morza i oceany, kosmiczne wojaże czy amerykańska prowincja – byle było daleko od domu i tego co znane, a blisko ulubionych książkowych czy filmowych bohaterów. Z pewnością „Piratika. Akt pierwszy” Tanith Lee niejednej młodej czytelniczce da asumpt do snucia takich marzeń, bo to książka pełna zaskakujących zbiegów okoliczności, humoru, dobrych piratów, a i nie braknie w niej miłości. Innymi słowy, zamiast po raz kolejny czytać o rudowłosej Ani za oceanem, warto spojrzeć, co się działo na jego wodach.
Szesnastoletnia Artemizja Fitz-Willoughby Weatherhouse z woli ojca jest uczennicą jednej z londyńskich szkół z pensjonatem dla panienek z dobrych domów. Pewnego dnia krocząc po schodach ze stosem książek na głowie (w ramach ćwiczeń postawy) Art doznaje wypadku, po którym przypomina sobie dzieciństwo, a w nim – przeżywane ze zmarłą matką morskie przygody. Molly, matka dziewczyny, w jej wspomnieniach jest słynną piratką, którą świat kocha za spryt, urok i trzymanie się zasad: nie zabijać i nie kraść przedmiotów o szczególnej wartości sentymentalnej dla właściciela. Znużona życiem grzecznej pensjonariuszki Artemizja postanawia odnaleźć załogę statku Molly i wraz z nią wrócić na morze, by jak matka uprawiać piracki proceder. Czy takim planom może przeszkodzić ojciec, który jest ekslordem wyjątkowo niechętnym jakimkolwiek szaleństwom, lub tak nieistotny fakt, że odnaleziona załoga okazuje się aktorami zarzekającymi się, że nie tylko nigdy nie pływali na prawdziwym statku, ale generalnie pływać nie potrafią?
Akcja „Piratiki” dzieje się w osiemnastowiecznym Londynie, co nie oznacza jednak powieści historycznej. Autorka umieściła opisywane wydarzenia w rzeczywistości podobnej do naszej, ale nie identycznej. Przykładowo Anglia jest republiką, zaś lordowie w wyniku tak poważnej zmiany ustrojowej przekształcili się w ekslordów, bez zmiany jednak swego stanu posiadania czy zachowania. Zmiany dotknęły także niektórych nazw geograficznych czy nazwisk, odszyfrowanie ich odpowiedników z naszego świata nie jest jednak problematyczne.
Tanith Lee stworzyła całkiem ciekawych, charakterystycznych bohaterów. Oczywiście trudno uwierzyć, że szesnastoletnia panna samym swoim pojawieniem się w tawernie skłoni kilkunastu dorosłych mężczyzn do kompletnej zmiany życia, nawet jeśli wymaga to porzucenia nudnej i kiepsko płatnej posady, ale opowiadana przez autorkę historia jest taka trochę bajkowa, więc czytelnik ufnie przyjmuje nawet nieprawdopodobne rozwiązania. Wśród licznego grona bohaterów poza Artemizją znalazło się miejsce m.in. na oddanego przyjaciela, szpiega w szeregach, piękną i złą przeciwniczkę, tajemniczego i przystojnego młodzieńca, a nawet skrywającą tajemnicę papugę gadającą głosem Molly. Kilka wspólnych miesięcy na morzu stanowi szkołę nie tylko dla Art, która szukając sensu życia, uczy się odpowiedzialności i podejmowania trudnych wyborów. Jej odważna postawa wpłynie także na przewartościowanie w życiu otaczających ją osób.
Podkreślić należy, że powieść jest pełna humoru i akcji. Ucieczki i pościgi, zaskakujące zbiegi okoliczności, zagadki przeszłości, które bardzo chcą być odkryte – to wszystko sprawia, że książkę czyta się niezwykle szybko i przyjemnie. Jest tu także miejsce na miłość, która jednak – szczęśliwie – nie staje się osią powieści, rozwija się w ukryciu i daje o sobie znać tylko wtedy, gdy to konieczne. Do tego w książce nie ma w sumie scen przemocy – najbardziej krwawy pojedynek kończy się utratą włosów, a Art i jej załoga mimo najcięższych przeciwności losu starają się kierować w swoich wyborach słusznymi zasadami. Z tego powodu książkę spokojnie można polecić młodszym odbiorcom.
„Piratika. Akt pierwszy” to całkiem przyjemna i zabawna lektura, która powinna przypaść do gustu szczególnie nastoletnim dziewczętom. Mnóstwo w niej przygód i humoru, szczypta romantycznej miłości i kilka dramatów na tyle poważnych, by wzbudzić emocje, jednak bez wywołania morza łez. To dobry materiał wyjściowy dla marzeń o dobrych piratach wesoło grasujących na morzach.
Tanith Lee, Piratika. Akt pierwszy
Jaguar, 2010, il. stron: 352
Moja ocena: 4+/6
Recenzja ukazała się wcześniej w Katedrze
Czytałam, ciekawa książka, podpisuję się pod Twoją opinią. Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;-)
OdpowiedzUsuńA czytałaś też kontynuację? Ja mam w domu tylko czasu brakuje :)
UsuńI dziękuję za zaproszenie - jak już po urlopie się ogarnę, zacznę bywać ;)
Kojarzy mi się trochę z książką "Czarna perła", którą czytałam parę lat temu (swoją drogą, myślałam, że to było z rok temu, max dwa, a to w 2009 roku...). Tak samo jest przygoda, romansik i ogólnie skierowana jednak do nastolatków. Tylko tego humoru było trochę mniej :) Podobała mi się, ale to było te parę lat temu i już wtedy wydawało mi się, że zaczynam wyrastac... Teraz tym bardziej z wielką obawą sięgam po tego typu książki i Piratikę raczej sobie daruję.
OdpowiedzUsuńWiesz, tutaj tego romansu niewiele - ot, żeby nastoletnie panny oczekujące go nie były mocno zawiedzione. Naprawdę fajnie się czytało - chyba mnie to zresztą zaskoczyło, że to taka przyjemna książka, stąd taka wysoka ocena :)
UsuńHm, szczerze mówiąc, liczyłam na lekturę bardziej poważną - może trochę humorystyczną, ale dla dorosłego odbiorcy. Ale pewnie jak mi kiedyś w łapki wpadnie, to nie pogardzę.:)
OdpowiedzUsuńNie pogardzaj, bo jak najbardziej dorosły odbiorca w mojej osobie zaskakująco dobrze się bawił przy czytaniu Piratiki :)
Usuń