„Tajemnica Edwina Drooda” – ostatnia, niedokończona powieść Charlesa Dickensa – od początku budziła u czytelników i krytyków sporo emocji. Nie tylko bowiem dojrzały już pisarz obyczajowy sięgnął do powieści kryminalnej, ale – publikując ją w odcinkach – przedwcześnie umarł, zabierając do grobu zagadkę zakończenia. Wprawdzie opublikowana część powieści nie pozostawia wątpliwości co do osoby złoczyńcy, a list autora z dnia 6 sierpnia 1869 roku do Johna Forstera zdradzał zamysł Dickensa na rozwój kryminalnej intrygi (informacja ta jest zawarta w „Dodatku A – Uwagach do „Tajemnicy Edwina Drooda” według Charlesa Williamsa”), do dnia dzisiejszego jednak trwają spory badaczy i czytelników, jak Dickens chciał doprowadzić do ujawnienia sprawcy. Zresztą niepewne jest nawet to, czego właściwie ten jest winien.
Tłem akcji jest epoka wiktoriańska i stare angielskie miasteczko Cloisterham (wzorowane na Rochester) – zasnute mgłą, ponure i zwodniczo spokojne. Tytułowy Edwin Drood to młodzieniec, zdawałoby się, w czepku urodzony – czeka go świetlana kariera inżyniera, a do tego wskutek umowy rodziców od kilkunastu lat związany jest węzłem narzeczeństwa ze śliczną Różą Bud. Choć piękni i młodzi, oboje duszą się jednak w narzuconym im związku, a zbliżająca się data ślubu pogłębia ten stan. W tym czasie do miasteczka trafia młode rodzeństwo przybyłe do Anglii z Cejlonu. Mocno doświadczeni przez życie Helena i Neville Landless mają w Cloisterham zdobyć wykształcenie i nabrać ogłady. Między młodymi powstają silne sympatie i antypatie, a niełatwą sytuację dodatkowo zaognia wuj Edwina – John Jasper. Ten świecki kantor miejscowego chóru kościelnego pod przykrywką dobrego i pobożnego obywatela skrywa obsesyjną miłość do Róży, a jego szaleństwo podsycane jest dodatkowo przez uzależnienie od opium.
Niezależnie od kryminalnych aspiracji „Tajemnica” jest kawałkiem świetnej powieści obyczajowej. Miasto spowite atmosferą grozy, zacieśniająca się intryga w dużej mierze oparta na niedomówieniach i los niewinnego człowieka wiszący na włosku autor rewelacyjnie równoważny ogromną dawką celnego, ironicznego humoru przy opisywaniu swoich bohaterów. Uzależniony od opium Jasper to przy tym wymarzony bohater negatywny – prowadzący podwójne życie, rozgoryczony dotychczasowymi osiągnięciami, z osłabionymi przez narkotyk moralnymi hamulcami, marzący o zakazanym owocu.
Największą zagadką Dickensa jest postać wprowadzonego na krótko przed śmiercią autora tajemniczego Datchery'ego, który nagle pojawia się w Cloisterham i zajmuje się obserwacją Jaspera. Zakładając, że - podobnie jak w swoich wcześniejszych utworach - pisarz nie wprowadził do fabuły kompletnie nowej postaci, do dziś snute są dywagacje, który z bohaterów powieści występuje tu w przebraniu. Wątpliwości i teorie związane z "Tajemnicą" przybliżają polskiemu czytelnikowi zawarte w recenzowanym wydaniu powieści uwagi na jej temat sformułowane przez powołanego już Charlesa Williamsa oraz Sidneya Castela Robertsa, a także dopisane przez G.K.Chestertona zakończenie w postaci procesu w sprawie o morderstwo.
Można by było zapytać, czy przy tej ilości zagadek warto w ogóle sięgać po „Tajemnicę Edwina Drooda”. Nie umniejszając walorów literackich utworu, irytująca jest przecież świadomość, że kolejne strony powieści rozbudzą apetyt, którego nie da się zaspokoić, bo nikt poza Dickensem nie wie, jak ta historia naprawdę miała wyglądać. Dla wszystkich czytelników planujących lekturę „Drooda” Dana Simmonsa odpowiedź może być tylko jedna - warto. Całe szczęście, że frustrację w poznawaniu dzieła nieukończonego łagodzi humor Dickensa i działający na wyobraźnię wiktoriański klimat grozy.
Charles Dickens, Tajemnica Edwina Drooda
Replika, 2010, il. stron: 395
Moja ocena: 5+/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Księgarni Internetowej Gandalf.com.pl.
Książka przeczytana w ramach wyzwania "Trójka e-pik"
Ocena sprawia,że wybór jest oczywisty ;) Ba! Nie tylko ona tak działa.
OdpowiedzUsuńDodać do niej:
"Dla wszystkich czytelników planujących lekturę „Drooda” Dana Simmonsa odpowiedź może być tylko jedna - warto." + "wiktoriański klimat grozy" + bohater "z osłabionymi przez narkotyk moralnymi hamulcami, marzący o zakazanym owocu", itd... ;)
Zastanawiałem się, czy może jednak darować sobie Dickensa i od razu sięgnąć po Simmonsa, ale chyba właśnie zmieniłem zdanie :D
Hehe, myślałam nad 5/6 - tak trochę za karę dla autora, że nie dokończył dzieła - ale uznałam ostatecznie, że to przecież nie była jego wina, a szło mu naprawdę dobrze, dopóki iść mogło :)
Usuń"Drooda" jeszcze nie czytałam, ale z tego co słyszałam o treści tej książki, trochę by się (chyba) traciło nie znając "Tajemnicy", więc cieszę się niepomiernie, że dzięki mojej skromnej osobie (chyba) zdecydowałeś się zmienić zdanie :)
Mniam, brzmi bardzo smacznie, ta mgła i zwodniczy spokój ;). No szkoda, że nikt nie zna zakończenia, a Dickens nigdzie nie zapisał w notatkach czy coś, ale co zrobić. Będę miała tę książkę na uwadze. Na razie powiem, że udało mi się w bibliotece przydybać "Korona śniegu i krwi" (non stop zapominam tytuł i za każdym razem jak jest mi potrzebny muszę go na nowo odszukiwać w google) i jak nadejdzie moja kolej (ktoś już czyta) to, no cóż, też przeczytam :D.
OdpowiedzUsuńW sumie notatki Dickensa były - nawet zawarte są w tym wydaniu. Ale one dotyczyły napisanych odcinków. Dickens wspominał o powieści i pomyśle na nią w licie do przyjaciela, trochę rozmawiał o tym z dziećmi. Ale nawet jeśli wiesz, jaki był cel, nie wiesz, jak miał być zrealizowany. A w tym wypadku to bardzo ważne. Zwłaszcza, że teorie budowane są przy założeniu, że wszystkie elementy układanki, które są nam dane, są prawidłowe. A z dodatkowych informacji zawartych w tym wydaniu wynika, że Dickens trochę zmieniał odcinki - bo np. brakło tekstu, więc przerzucał coś z późniejszego odcinka do wcześniejszego itd. Możliwe zatem, że w rezultacie w tekście pojawiły się informacje, które mogą zmylić - coś, co gdyby powieść została napisana w całości miałoby niewielkie znaczenie, ale jeśli traktować każde słowo i gest jako świętość, ma znaczenie kolosalne :)
UsuńO, ciesze się z tej "Korony" :) I mam nadzieję, że jej lektura da Ci więcej przyjemności niż Harrison :)
Na razie "Drooda" nie planuję, więc oryginał musi chwilę poczekać. Ale faktycznie, z tego co piszesz warto sięgnąć po Dickensa przed Simmonsem i tak zrobię:)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że bardzo warto najpierw poznać inspirację Simmonsa, a potem jej rezultat :) Ale skoro póki co nie planujesz lektury Simmonsa, możesz poczekać na moje wrażenia i weryfikację tej teorii :) "Drooda" już posiadam i jest w planach na początek listopada :)
Usuń"Drooda" Simmonsa mam w planach, więc spróbuję sięgnąć wcześniej po Dickensa, na pewno lektura "Drooda" będzie wtedy pełniejsza.
OdpowiedzUsuńTak własnie mi się wydaje :)
UsuńNa pewno warto - zamierzam przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCzekam zatem na wrażenia :)
UsuńNie jest to najlepsza książka Dickensa, ale i tak fajna - chociaż jak wreszcie wątki się rozwijają, to książka się urywa.
OdpowiedzUsuńTeraz czytam Drooda. Simmons ciekawie wykorzystał tę powieść i życiorys Dickensa.
Jak przetestuję resztę, to się wypowiem, ale byłoby dziwne gdyby dzieło nieukończone było lepsze od tych kompletnych :)
UsuńTak zachwalasz i zachwalasz, że wywindujesz moje oczekiwania względem "Drooda". I jak mi się wystarczająco mocno nie spodoba, to będzie na Ciebie ;)
Też sięgnęłam po Dickensa na rozgrzewkę przed "Droodem" i nie żałuję - styl Dickensa i nastrój, jaki buduje w powieści, całkowicie mnie oczarowały i okazały się idealnie trafiać w mój gust. Jak tylko znajdę trochę czasu, zamierzam intensywnie rozwinąć znajomość z innymi dziełami autora.
OdpowiedzUsuńAle na razie szykuję się do "Drooda" - jeszcze tylko muszę "Reamde" Stephensona dokończyć (a jeszcze, hoho, 700 stron zostało) i od razu zabieram się za Simmonsa. :)
Widzę, że podobne miałyśmy pobudki, i podobne lektury skutki :) Też mam wielkie plany wobec Dickensa, żeby nie napisać, wielkie nadzieje ;)
UsuńJa póki co kończę "Ogrody księżyca" i potem powinnam kilka krótszych książek przeczytać. Ale najpóźniej z końcem października ruszam z Simmonsem :)
Rany Julek, narobiłaś mi niesamowitej ochoty na książkę tą recenzją. Widzę, że powieść to naprawdę dobry kawał prozy obyczajowej, do tego niesamowity klimat wiktoriańskiej Anglii. No i te interakcje pomiędzy bohaterami.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jednak jest, że takie wielkie głowy jak Dickens, Lem, czy Dostojewski nigdy nie dają się zamknąć w formie tylko jednego gatunku.
Gdyby nie ten "Drood" w planach, pewnie wybierałabym skończone utwory Dickensa, ale Simmons nie dał mi wyboru. Jeśli nie planujesz tej lektury, zastanów się, czy chcesz sięgać po powieść, która się urywa w momencie, gdy na dobre się w nią wciągniesz - bo to raczej frustrujące :) Napisana część jest świetna, ale to jednak tylko część :)
UsuńPo prostu w ich głowach siedziały bardziej różnorodne historie :)