Na jej zatłuszczonych stronicach chłodne słowa mówią nam o poległych, o imperium w rozkładzie. Ogień przygasł, jego blask i iskierki życia są już tylko wspomnieniem. Wzrok mi słabnie. Jaki jest kolor mych myśli, gdy otwieram „Księgę poległych” i wciągam głęboko w płuca woń historii?
Posłuchajcie przeto słów, które przyszły z tym oddechem.
Te wciąż powracające opowieści mówią o nas wszystkich.
Jesteśmy powtórką historii, niczym więcej, a ona trwa bez końca, który jest wszystkim.
Tymi słowami Steven Erikson rozpoczyna „Ogrody Księżyca” - swoją pierwszą opowieść z cyklu Malazańska Księga Poległych, w którym polityczne intrygi i zbrojne kampanie śmiertelnych krzyżują się z planami bogów i ascendentów. Historia opowiadana w „Ogrodach...” w znacznej mierze obraca się wokół podboju Darudżystanu, ostatniego z Wolnych Miast. Nie jest to jednak opis bitewnych zmagań, a raczej misternie utkana sieć z często sprzecznych zamierzeń znacznej grupy bohaterów, której kunszt tak naprawdę widać dopiero po przeczytaniu ostatniej strony powieści.
W otwarciu cyklu Erikson pokazuje, jakie możliwości daje pisarzowi z wyobraźnią konwencja fantasy. Obok bogów i ludzi występują tu ascendenci oraz cała gama oryginalnych nieludzi – od ras żyjących w czasie rozgrywanych wydarzeń, po wciąż mających znaczenie dla fabuły poprzednich mieszkańców ziemi. Jest tu naprawdę potężna magia o różnym pochodzeniu, i są boskie interwencje w świecie śmiertelnych, zmieniające układ sił. Sprzeczne interesy poszczególnych postaci, w tym wśród rozgrywających własne cele bóstw i ascendentów, przy powszechnym utrzymywaniu w tajemnicy własnych zamierzeń sprawiają przy tym, że często nawet samym bohaterom trudno jest odgadnąć, kto jest ich wrogiem, a kto sprzymierzeńcem. Pradawne moce, zapomniani bogowie, demony i smoki idealnie zostały połączone z ludzką działalnością w postaci militarnych czy skrytobójczych akcji oraz wielkiej polityki. Rozmach przedsięwzięcia, którego – jak się wydaje - „Ogrody księżyca” dają jedynie przedsmak, robi oszałamiające wrażenie.
Wypadałoby powiedzieć kilka słów na temat głównych bohaterów, sęk jednak w tym, że trudno ograniczyć się do kilku imion, a wymienianie wszystkich postaci grających role niemal równorzędne dla toczącej się fabuły nie wydaje się celowe. Pomimo sporej ilości osób, każda z nich jest jednak tak zgrabnie wprowadzona, a potem tak spójnie i wyraziście wykreowana, że ryzyko czytelniczej pomyłki jest znikome.
Wielość bohaterów w powiązaniu z mnogością snutych równolegle wątków i różnorodnością bytów o odmiennych możliwościach powoduje, że początkowo trudno się odnaleźć w wykreowanym przez Eriksona świecie. Nie ułatwia tego bynajmniej wszechwiedzący narrator, który po prostu opowiada – nie tłumaczy, nie przywołuje przeszłości, nawet nie ocenia, a tylko relacjonuje bieżące wydarzenia. Znajdujące się w książce dodatki (lista bohaterów, mapki oraz glosariusz) przez ogrom zawartych w nich informacji także początkowo bardziej mnie dezorientowały, niż wspomagały. Trzeba jednak Eriksonowi przyznać, że choć rzuca czytelnika na głęboką wodę, potrafi przykuć jego uwagę akcją poszczególnych, początkowo dość luźno powiązanych epizodów tak skutecznie, że chce się za nim podążać z ufnością, że lektura wynagrodzi konieczność większej koncentracji.
Do sięgnięcia po pierwszy tom Malazańskiej Księgi Poległych skłoniły mnie entuzjastyczne opinie znajomych i świadomość, że choć cykl liczy aż dziesięć (coraz grubszych) tomów, jest już zamknięty. Idealne wyważenie proporcji między tym, co ludzkie, a tym co nadprzyrodzone, bogactwo przedstawionego świata, barwni bohaterowie i umiejętne stopniowanie napięcia tak w poszczególnych scenach, jak i w całej powieści sprawiły, że od książki naprawdę trudno mi się było oderwać nawet wtedy, gdy bardziej wydawało mi się, że zaczynam rozumieć, niż naprawdę wiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi. Warto zadać sobie trochę trudu w odgadywaniu zamiarów poszczególnych postaci czy możliwości, jakie daje świat powieści, satysfakcja z lektury rośnie bowiem z każdą przeczytaną stroną, a po ostatnim zdaniu autentycznie żal opuszczać Imperium. Chyba nie muszę dodawać, że gorąco polecam?
Steven Erikson, Ogrody księżyca (wyd. 2)
MAG, 2012, il. stron: 608
Moja ocena: 5+/6
Mnie do tego cyklu zachęcać nie trzeba, jest w moich planach już od dawna ;) Dużą zaletę stanowi właśnie to, że cykl jest zakończony, bo nie ma niczego gorszego niż czekać, czasem nawet kilka lat, na kolejną część ulubionej historii. Ja tylko czekam aż MAG wyda ostatni tom w edycji kolekcjonerskiej a wtedy biorę całość (mam słabość do książek w twardych oprawach :P)
OdpowiedzUsuńGraficznie to wydanie odpowiada mi dużo bardziej - pierwsze jest zbyt pstrokate, dlatego nawet nie zaczęłam zbierać na kolekcjonerskie. Ale szkoda, że okładka nie ma skrzydełek - wtedy byłoby idealnie :)
UsuńGrafika na okładce tego wydania jest dużo ładniejsza, zgadzam się :) I gdyby wydanie miało chociaż te skrzydełka to wybrałabym tę wersję.
UsuńMoże jak się będzie dużo i głośno chwalić tę grafikę, to pojawi się wydanie kolekcjonerskie z tymi okładkami?
UsuńAlbo chociaż do kolejnych części niech dorzucą skrzydełka...
Kurcze zachorowałam na tą książkę! Muszę intensywnie poszukać, ale żeby chociaż odrobinę tańsza była :) To, że ma aż 10 tomów zachęca i zniechęca, ale niewątpliwą zaletą jest to, że zostały już wydane. Nie ma chyba nic gorszego niż czekać lata na kolejne tomy ukochanej serii.
OdpowiedzUsuńPozdrawia
Trochę kosztuje, ale przynajmniej wiesz, za co płacisz - czasem byle książeczka o 1/3 objętości i 1/15 jakości kosztuje niewiele mniej ;)
UsuńChyba miałaś poczekać z Malazanem do Świąt ;) W każdym razie po recenzji widzę, że zgadzamy się co do tego, iż warto wejść do świata Imperium i pozostać w nim na dłużej ;)
OdpowiedzUsuńZ drugim tomem miałam poczekać i czekam :) Ten skończyłam czytać na początku miesiąca - przed stosikowymi wynurzeniami :)
UsuńCzy cała książka utrzymana w takim stylu jak zacytowany fragment?
OdpowiedzUsuńTo jest tylko takie wprowadzenie. Może lepiej przyjrzyj się stylowi tego fragmentu:
Usuńhttp://mag.com.pl/fragment-1110--0-0-Fragment_Ogrody_ksi%C4%99%C5%BCyca_wyd.2.html
Cieszę się, że napisałaś o pierwszym tomie, bo od dawna słyszę zachwyty nad całym cyklem. Cieszy mnie również, że ma się ku końcowi i coraz bardziej mam ochotę po niego sięgnąć.
OdpowiedzUsuńOceansoul w komentarzu niżej pisze coś o kolejnych "odnogach" cyklu, ale dla mnie póki co liczy on 10 tomów. Jak mi potem będzie mało, będę szukała serii powiązanych. Ważne, że w tych 10 częściach historia rozpoczęta "Ogrodami księżyca" się kończy :)
UsuńNo i masz, trzeba się będzie zaopatrzyć... Myślałam, że mogę sobie darować tę serię, jakoś mnie do niej nie ciągnęło, mimo że przecież jest już jakiś czas. Zdecydowanym plusem jest to, że po dziesięciu tomach jest definitywnie szlus:-)))
OdpowiedzUsuńZ tym definitywnym szlusem to byłabym ostrożna. ;) http://www.goodreads.com/series/49674-malazan - 10 tomów Malazańskiej Księgi Poległych, potem Malazańskie Imperium w wykonaniu Esslemonta, a potem jeszcze inne cykle Eriksona... :D
Usuń***
Ja się wciąż nie mogę zdecydować, czy czytać, czy nie. Jakoś wielotomowe cykle mnie nie kuszą, z typowego fantasy chyba też trochę czytelniczo 'wyrosłam', a i to wrzucenie w świat średnio mnie przekonuje. Tyle że przypadkiem dostałam pierwszy tom, więc może by jednak spróbować...? Ot, dylemat.
Ja mam w ogóle problem z wielkimi cyklami, bo mam ich trochę w kolekcji, niektóre pozaczynane, inne nawet nie, a wtopienie się w każdy nowy świat trochę jednak zajmuje, i czasu, i zaangażowania emocjonalnego. Z całą pewnością są cykle, które na to zasługują, ale czy wszystkie?...
UsuńAgnieszko
UsuńJeśli kolejne części będę równie dobre jak początek (a chyba będą), to zdecydowanie warto się w tę serię zaopatrzyć. Bo nawet jeśli w tym samym uniwersum są potem osadzone inne historie, to przecież ta konkretna została obmyślona przez autora na 10 części i podobno "Okaleczony bóg" naprawdę ja kończy :)
Podobnie jak Ty mam problem z cyklami, dlatego coraz ostrożniej podchodzę do rozpoczynania nowych. Ale - jak słusznie zauważyłaś - niektóre zasługują na to, żeby się w nie zaangażować. I ten chyba do nich należy. Tak mi się wydaje po pierwszym tomie, i tak twierdzi Shadow po dziesięciu, a chyba nie zdarzyło się, żeby chwalił coś, co mi się nie podoba, więc mu trochę czytelniczo ufam. Ale słyszałam też o takich, których Erikson zmęczył. Pewnie trzeba po prostu spróbować z pierwszym tomem i albo się ten styl i świat poczuje, albo nie :)
Oceansoul
Jak pisałam wyżej: póki co dla mnie cykl zamyka się w dziesięciu tomach, a jeśli jest coś ponad to, będę się tym martwiła jak już uporam się z wersją podstawową :)
Skoro dostałaś "Ogrody", to przynajmniej spróbuj - naprawdę warto. Według mnie to nie jest takie typowe fantasy - nie ma tu elfów ani krasnoludów ;) To wrzucenie w świat powoduje tylko tyle, że musisz się bardziej skupić. Ale o ile większa jest satysfakcja, kiedy już sama do wszystkiego dojdziesz :)
W Biblionetce jest to najbardziej polecana mi książka (seria), wreszcie także jest do zdobycia, chętnie ją poznam:)
OdpowiedzUsuńMogę tylko napisać, że naprawdę warto :)
UsuńŚwietne wprowadzenie!! Strasznie klimatyczne. Doskonała recenzja! Zakochałam się w tej książce, a przynajmniej mam nadzieje się zakochać całkowicie kiedy po nią sięgnę, a to że to zrobię jest pewne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dzięki :)
UsuńI mam nadzieję, że lekturę "Ogrodów" zakończysz równie zachwycona jak ja :)
Pozdrawiam :)
Btw gdybyś chciała pożyczyć - daj znać :)
Mam Eriksona w planach, czytałam jedno z jego opowiadań i bardzo przypadło mi do gustu. Jedyne co mi w tym przeszkadza, to brak czasu, ale jest to pozycja obowiązkowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Brak czasu generalnie mocno przeszkadza w lekturze ;) Życzę zatem mnóstwa czasu na realizację planu i również pozdrawiam :)
UsuńA następne tomy jeszcze lepsze. Szczególnie dwójka zapadła mi w pamięć.
OdpowiedzUsuńW grudniu będę testowała dwójkę. Ale ja przeczytam pierwszy raz w życiu taką grubą książkę, to też mi to pewnie utkwi w pamięci ;)
Usuń