„Niebezpieczna rozgrywka” to czwarty tom serii „Zew nocy”, opowiadającej o zawodowych przygodach i miłosnych rozterkach Riley Jenson, pół-wampira, pół-wilkołaka, strażniczki Departamentu Innych Ras w Melbourne (Australia). W pierwszych trzech częściach cyklu Keri Arthur poruszyła problem inżynierii genetycznej, każąc swojej heroinie ścigać szaleńca opętanego ideą krzyżowania ras. Pozwoliło to autorce na wprowadzenie do fabuły wielu nieznanych wcześniej w urban fantasy stworzeń. I choć Riley udało się ostatecznie odnaleźć oraz pokonać winnego całego zamieszania, czytelniczki z całą pewnością pamiętają, że miała ona groźnego wroga także w samych szeregach strażników. W pewną deszczową noc, w samym środku śledztwa w sprawie seryjnego mordercy kobiet, Gautier ponownie zjawia się w życiu Riley i przedstawia propozycję dziwnej gry. W tym samym czasie jeden z aktualnych partnerów dziewczyny, wiekowy wampir Quinn, odkrywa, że w mieście pojawiły się demony, co oznacza, że ktoś tu para się naprawdę potężną magią.
Obracając się w dość wąskim gronie bohaterów, Keri Arthur przedstawiła kolejną wciągającą i pełną akcji historię. Demony, starożytna magia, zapomniany bóg i kilka niespodzianek dotyczących tajemniczej przeszłości Quinna – nadprzyrodzony świat, w którym osadzona jest akcja serii, odkrywa przed czytelniczkami nowe oblicze. Autorka nie zrezygnowała przy tym z eksplorowania możliwości modyfikacji genetycznych i choć w tej części nie pojawiają się dziwne, zmutowane istoty, podane Riley we „Wschodzącym księżycu” eksperymentalne leki wciąż powodują zmiany w jej już (z racji bycia dhampirem) nieprzewidywalnym organizmie. Ponieważ w stworzonym przez autorkę świecie tak wampiry, jak i zmiennokształtni dysponują wieloma talentami w sferze psychicznej, nowa „moc”, jaką dziewczyna w sobie odkrywa, nie zaskakuje, choć – przynajmniej główną bohaterkę – przeraża. Riley bowiem nie tylko widzi dusze zmarłych, ale też słyszy je i chyba potrafi się z nimi komunikować.
Uwikłana w niebezpieczne śledztwo Riley zmaga się także ze skutkami bycia strażnikiem. Trzeba bowiem pamiętać, że w tej serii taka praca daje ogromne możliwości względem nie-ludzi, bo strażnicy sami ścigają, osądzają i egzekwują karę. A w takiej sytuacji łatwo przekroczyć granicę i stać się potworem niewiele lepszym od tych, które się ściga. Skupieniu na sprawie nie pomaga także zbliżająca się pełnia, która utrudnia dziewczynie panowanie nad własnymi potrzebami. Jest to tym razem o tyle groźne, że wilczą stronę jej natury podnieca ryzyko i niebezpieczeństwo. A w tym śledztwie takie nastawienie może kosztować więcej niż kilka siniaków, bo dochodzenie doprowadzi Riley do miejsc, gdzie poszukiwanym towarem jest ból, cierpienie i poczucie beznadziei. W efekcie sceny erotyczne obecne w „Niebezpiecznej rozgrywce” są znacznie brutalniejsze niż w poprzednich częściach.
Czwarta część cyklu kontynuuje także uczuciowe rozterki Riley. Udział Quinna w ściganiu demonów sprawia, że to burzliwa relacja z nim wysuwa się na pierwszy plan. Wampir nadal nie potrafi zaakceptować stylu życia dziewczyny, a ona – prób narzucania jej, kim ma być i jak się zachowywać. Wbrew niesprzyjającym okolicznościom, marzenie Riley o własnym domku i gromadce dzieci jest przy tym coraz silniejsze, co prowadzi do podjęcia przez nią bardzo ważnej decyzji, która część odbiorców może trochę zaskoczyć.
Dla tych, którzy (które?) chętnie sięgają po powieści z gatunku paranormal romance z typową dlań pierwszoosobową narracją seksownej heroiny o ciętym języku i znacznej skuteczności w unieszkodliwianiu otoczenia, „Zew nocy” stanowi bardzo przyzwoitą rozrywkę. Swobodne podejście wilkołaków Keri Arthur do fizycznej strony miłości przekłada się na sporą ilość erotyki w serii, co nie każdemu będzie odpowiadało. Czytelniczki poprzednich części powinny być jednak z lektury „Niebezpiecznej rozgrywki” zadowolone, dzięki ciekawemu śledztwu, stopniowemu dojrzewaniu głównej bohaterki, a także wprowadzeniu kolejnych elementów paranormalnego świata Melbourne. Książka pozwala na kilka godzin skutecznie oderwać się od rzeczywistości.
Keri Arthur, Niebezpieczna rozgrywka
Wydawnictwo Erica, 2012, il. stron: 408
Moja ocena: 4/6
Recenzja ukazała się wcześniej w Gildii
Szczerze mówiąc ja się zatrzymałam na tomie pierwszym - zupełnie mnie nie kręcą takie pornografie, po prostu.
OdpowiedzUsuń"Wschodzący księżyc" czytałam dawno temu, w oryginale. Wtedy miałam fazę paranormali i nie kojarzę, żeby na tle innych serii ta nie wybijała się jakoś szczególnie z ilością i jakością scen erotycznych. Zresztą czytałam wtedy cyklami, więc żeby dowiedzieć się, kto stoi za tym zamieszaniem z klonowaniem, czytałam dalej. Po polsku czytałam później raz jeszcze "Całując grzech" i tę "Niebezpieczną rozgrywkę" i albo od drugiej części autorka trochę przystopowała z tymi opisami (żadna z tych części nie miała miejsca w czasie gorączki księżycowej), albo ja nie zwracam na nie szczególnej uwagi. Ale jeśli cykl Cie nie zainteresował, to nie przekonuję do zmiany zdania. Jest tyle innych książek z tego gatunku, że można się obyć bez przygód Riley Jenson :)
UsuńW planach mam całą serię.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za realizację :)
Usuń