Podobno są takie miejsca, gdzie zło siedzi w ziemi, kamieniach, wodzie. Kiedyś unikano osiedlania się w ich okolicy, ale postęp i nowoczesność nie idą w parze z uleganiem dawnym zabobonom. Dlatego pewnie wokół Krateru – jeziora głębokiego na tysiąc stóp, które nigdy nie oddaje tego, co raz zostało doń wrzucone – powstało Niceville, choć Indianie wierzyli od stuleci, że to złe miejsce dla ludzi. Czy może kogoś dziwić, że wskaźnik ludzkich zaginięć w tym amerykańskim miasteczku kilkakrotnie przewyższa średnią krajową? Albo że okolica przyciąga złe typy, a ludzie, którzy się w miasteczku osiedlają po latach stwierdzają ze zdziwieniem, że ich mroczniejsza strona natury często daje o sobie znać?
Rozpoczynające nową serię powieści grozy „Miasteczko Niceville” jest mało straszne – to warto znaczyć na wstępie. Początkowe mocne uderzenie – wracający do domu ze szkoły dziesięciolatek nagle po prostu znika sprzed sklepu (co rejestruje kamera), by po kilku dniach odnaleźć się w nieotwieranym od dziesięcioleci grobowcu jednej z rodzin-założycieli miasteczka – nie ma godnej kontynuacji. Wprawdzie są kolejne zniknięcia członków pierwszych rodzin, niewyjaśnione zagadki, czarne kruki wysysające człowieka do cna czy tajemnicza moc luster, ale ta część fabuły zostaje przytłoczona przez sensacyjny wątek skutków napadu na bank oraz historię małomiasteczkowego psychopaty, który powodowany żądzą zemsty rozpoczyna niebezpieczną grę z policją i mediami. Historie te, początkowo niemal zupełnie niezależne, z czasem się przenikają, co jest naturalne zważywszy na okoliczność, że całość dzieje się w małym miasteczku, więc bohaterów łączą więzi jeśli nie rodzinne, to przynajmniej towarzyskie lub zawodowe. Tu po prostu wszyscy się znają.
Mocną stroną „Miasteczka Niceville” są właśnie bohaterowie. Stroud zapełnił strony swojej powieści wieloma postaciami (głównie silnych facetów) i trzeba przyznać, że ich kreacja wyszła mu bardzo dobrze. Jeśli czegoś w tym zakresie brakuje to naprawdę sympatycznych bohaterów, których poczynaniom można by kibicować – tych można policzyć na palcach jednej ręki. Ale może to Krater wyciąga z duszy ludzi zamieszkujących to miejsce to, co w nich najgorsze?
O ile historia sprawców napadu na bank, w tym niemal szpiegowski motyw związany z przypadkowym zrabowaniem tajemniczego dysku, oraz wątek psychopaty zostały przez autora bardzo zgrabnie zaplanowane i poprowadzone, rozczarowuje finał śledztwa w sprawie tajemniczych zniknięć. A szkoda, bo nie tylko sam pomysł tej historii miał potencjał, ale i Krater jako miejsce, w którym pradawne zło wychodzi na powierzchnię, mógł zostać pełniej wykorzystany.
Pomimo tego „Miasteczko Niceville” – główne dzięki wątkom kryminalnym i świetnej kreacji bohaterów – okazało się lekturą wciągającą. Niespieszna, a czasem wręcz powolna narracja przy wielości wątków i postaci może czytelnika początkowo nużyć, warto jednak poczekać na rozwój wydarzeń i dać się im wciągnąć. Atmosfera małego amerykańskiego miasteczka, w którym dzieją się złe rzeczy, a przeszłość wciąż ciąży na teraźniejszości, w połączeniu z lekkim piórem i humorem autora sprawiają, że książkę po prostu dobrze się czyta. Zawiodą się tylko ci, którzy chcą się bać – mimo obiecującego w tym zakresie początku należy nastawić się raczej na dobry thriller, niż horror. Skoro jednak „Miasteczko...” ma być początkiem cyklu powieści rozgrywających się w Niceville, niewykluczone jest, że prawdziwą grozę autor zostawił na później, póki co jedynie (skutecznie) zaznaczając, że to miasteczko ma "straszny" potencjał.
Carsten Stroud, Miasteczko Niceville
Prószyński i S-ka 2012, il. stron: 520
Moja ocena: 4+/6
Ksiązka nie jest w moim stylu,ale nigdy nic niewiadomo.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak - czasem człowiek sam siebie zaskakuje :)
UsuńChodzę wokół tej książki jak koło jeża, nie mogąc się zdecydować - z jednej strony to zdecydowanie moje rewiry, z drugiej jednak obawiam się po prostu źle napisanej książki. Przyznam, że nie spodziewam się tu wiekopomnego dzieła, ale to, co napisałaś, sprawiło, że moje obawy troszkę się skurczyły. Spróbuję:-)
OdpowiedzUsuńTeż mam trochę obawy, bo czytałam o niej różne opinie. Ale zamierzam przeczytać, bo i tak już stoi na półce, a dawno nie miałam do czynienia z powieściami grozy :)
UsuńAgnieszka
UsuńŹle napisana nie jest - przynajmniej w mojej ocenie :) Czytało mi się naprawdę dobrze. Próbuj. I czekam na wrażenia :)
Fka
No właśnie grozy w tym wszystkim w sumie niewiele - co mnie akurat cieszy, bo ja chyba jednak nie lubię się bać :)
Ja odpadam, nie przepadam za powieściami grozy :)
OdpowiedzUsuńJak pisałam wyżej - grozy tu niewiele. To raczej thriller z elementami horroru. Zatem spokojnie możesz czytać - (prawie) nie ma czego się bać ;)
UsuńChyba nie bardzo ciągnie mnie do tej książki :/
OdpowiedzUsuńTo chyba zdrowo, że nie ciągnie nas do wszystkiego ;)
UsuńBrzmi ciekawie, ale jakoś nie do końca wierzę abym się w tym wszystkim odnalazła. Dlatego raczej nie przeczytam tej powieść, ale wiem komu mogę ją polecić :D
OdpowiedzUsuńZ taką wiedzą można się nawet w Mikołaja zabawić ;)
UsuńChętnie bym przeczytała:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby życzenie się spełniło ;)
UsuńNie do końca mnie przekonuje ta książka, ale samej serii na pewno uważnie się przyjrzę.
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy autor pójdzie w stronę horroru, czy jednak pozostanie przy thrillerze.
UsuńBtw trochę mi się ten Krater z jego złym oddziaływaniem kojarzył z naszym ulubionym smokiem. I tu też czytelnik musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy to zło zewnętrzne wpływa na przyzwoitych ludzi, "psując ich", naginając do własnej woli, czy ludzie - mając takie wytłumaczenie dla własnych słabości - łatwiej ulegają prywatnym demonom.