niedziela, 6 marca 2011

Carolly Erickson DZIEWCZYNA Z BOTANY BAY

Bezksiężycowej nocy 28 marca, mniej więcej między dwudziestą pierwszą a północą, Mary, Will oraz James Martin, Sam Bird, Banbury Jack, Will Morton, Nate Lilley, John Butcher i Will Allen opuścili po cichu chatę Bryantów, taszcząc ze sobą worki z mąką i ryżem, dzbany z wodą, muszkiety, proch oraz torby z narzędziami. Musieli wykonać kilka nawrotów do uwiązanego przy plaży kutra, obywając się przy tym bez światła, posuwając się po omacku dobrze znaną ścieżką i przeklinając pod nosem za każdym razem, kiedy się potykali. (...) Obozowisko pogrążone było w głębokim śnie, kiedy wreszcie na łódź przeniesiono oboje dzieci, Charlotte i małego Emanuela, a sześciu najsilniejszych mężczyzn chwyciło za wiosła. Kiedy kierowali się ku cyplowi South Head, gdzie rozlokowani byli wartownicy, sprzyjał im odpływ, a także wiatr, który dął korzystnie. Jedynymi dźwiękami zakłócającymi ciszę spokojnej nocy był plusk zanurzanych w wodzie wioseł oraz chlupot niewielkich fal przeciągających się pod dziobem łodzi.  Wiosłowali wiele godzin, zmieniając się kolejno przy pagajach, aż wreszcie, ku swojej wielkiej uldze, szczęśliwie wydostali się na otwarte wody. A przy tym żaden strażnik nie podniósł krzyku. Kiedy zaczynało dnieć, właściwie stracili już z oczu zarysy lądu, pędząc przed siebie pod ołowianymi chmurami niosącymi deszcz, orzący fale na pełnym oceanie.

Moje wrażenia po lekturze? Nie dostałam tego, czego się spodziewałam, czy raczej nie w formie, jakiej się spodziewałam, ale spotkanie z książką „Dziewczyna z Botany Bay” autorstwa Carolly Erickson uważam za udane.

Mary Bryant, tytułowa dziewczyna z Botany Bay, ponoć uchodzi w Australii za bohaterkę. To ona w 1791 roku, wraz z mężem, dwójką malutkich dzieci i siedmioma innymi skazańcami uciekła z kolonii karnej w australijskim Sydney Cove. Uciekinierzy pokonali zwykłym kutrem rybackim ponad trzy i pół tysiąca mil morskich, dopływając do Indonezji, choć żaden z nich nie był zawodowym marynarzem. Co warto  podkreślić,  książka Carolly Erickson to więcej niż tylko biografia Mary Bryant, opowiada bowiem także o początkach brytyjskich kolonii karnych w Australii.

Nie wiem dlaczego, ale sięgając po tę książkę spodziewałam się fabularyzowanej historii ucieczki skazańców przez burzliwe wody mórz i oceanów. Po początkowym zaskoczeniu (tu nie ma dialogów!), książkę czytało mi się jednak całkiem nieźle. Losy Mary Bryant śledzimy od dnia „dokonania niecnego ataku na pannę Agnes Lakeman na królewskim trakcie, który przysporzył napadniętej strachu o jej zdrowie i stanowił zagrożenie życia oraz odebrania przemocą jedwabnego czepka i innych dóbr wartych w sumie jedenaście funtów i jedenaście szylingów”. Za czyn ten została skazana na śmierć (wyrok potem zmieniono na siedmioletni pobyt w kolonii karnej w Australii). Opowieść kończy się jesienią 1973 roku. Na kartach książki obserwujemy historię młodej, zuchwałej kobiety, której odwaga, silny charakter i dbałość o dzieci urodzone i utrzymane przy życiu w bardzo trudnych warunkach (córka Charlotte urodziła się na statku w drodze do kolonii karnej, syn Emanuel - w czasie ogromnego głodu już podczas pobytu w Australii) z czasem przysłaniają obraz rozbójniczki, wzbudzając podziw i szacunek już u jej współczesnych. Zdarzenia życia Mary Bryant są przy tym na tyle ciekawe, że opowieść wciąga mimo swego dokumentalnego charakteru. W książce opisane są: proces Mary Bryant, jej długa podróż do Australii, życie w kolonii karnej oraz  sama ucieczka. Autorka opowiedziała także późniejsze losy uciekinierów. Nie będę ich jednak zdradzać. Jeśli nie znacie tej historii i chcecie mieć niespodziankę w tym zakresie, sugeruję nie czytać tekstu z okładki książki.

Carolly Erickson, która jest historykiem i uznaną na świecie autorką biografii postaci historycznych, opisując historię Mary Bryant nakreśliła jednocześnie obraz ówczesnej Anglii i początków kolonii karnych w Australii. Oparła się w tym na literaturze dotyczącej osiemnastowiecznej Anglii, dziennikach marynarzy uczestniczących w podroży do Australii z pierwszą grupą skazańców (wśród nich była Mary i jej późniejszy mąż,Will Bryant), a także na relacji Jamesa Martina – jednego z towarzyszy tej nieprawdopodobnej ucieczki. Dzięki rzetelności autorki, lektura książki dostarcza sporej wiedzy o kryzysie praworządności, warunkach życia i nastrojach społecznych Anglii schyłku XVIII wieku, sytuacji skazańców na statkach wiozących ich do Australii oraz problemach, z jakimi przyszło się borykać założycielom kolonii karnej w Sydney Cove.

Podsumowując, książka powinna się spodobać zainteresowanym tematyką poruszaną przez autorkę. Po wspomnianym już początkowym zaskoczeniu, mnie się w każdym razie podobała.

Dziewczyna z Botany Bay, Carolly Erickson, Wydawnictwo MUZA, 2007
Moja ocena: 5-/6

2 komentarze:

  1. A ja właśnie mam tę lekturę przed sobą. Dzięki za sugestię - postaram się ominąć wzrokiem informacje na okładce :) Ja się w sumie cieszę z tej dokumentalnej formy - bałam się, że to bedzie jakiś fabularny romans "na faktach". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Możesz czytać bez obawy - to z całą pewnością ciekawa lektura, ale nie nazwałabym tego romansem :)

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za podpisywanie się w komentarzach. Pozwoli mi to na identyfikację stałych gości. Z góry dziękuję. :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...