wtorek, 15 marca 2011

Philip Sington ZŁOTO ZOI

Złoto, podobnie jak ołów, nie przepuszcza promieni rentgena. I jest o wiele trwalsze od farby. Jest jak trwała, nieprzenikalna skóra. Jak sarkofagi faraona (…) Więc, jako analitycy, jesteśmy ślepi. Możemy się opierać wyłącznie na tym, co jest na powierzchni.

Bohaterką tej fabularyzowanej biografii jest Zoia Korwin-Krukowskaja, rosyjska artystka malująca na złocie. Książka oparta jest na znanym schemacie – oto Badacz otrzymuje zlecenie dotyczące Sławnej Osoby i realizując je odkrywa nie tylko prawdziwą twarz Badanej, ale i siebie. Philip Sington, który jest współautorem kilku thrillerów, w warstwie współczesnej wzbogacił powieść o intrygę kryminalną. Umiejętnie odkrywając kolejne karty życia Zoi, stopniując napięcie tak w wątku współczesnym, jak i biograficznym, pisarz stworzył zgrabną, wciągającą opowieść o pięknej, tajemniczej malarce i sztuce, która staje się powiernikiem jej sekretów.

Zoia zawsze fascynowała mężczyzn. W tamtych czasach. Próbowali to ukryć, oczywiście. Ale to ich zżerało od środka. (…) Wie pan, wydawało się, że ona nie zna strachu. Zazdrościli jej tego. Chcieli być jak najbliżej. Zaznać tej mocy, a przynajmniej się o nią otrzeć. (…) Mówił, że zawsze miało się poczucie... poczucie, że ona nosi w sobie jakąś tajemnicę, coś, czego nie można dotknąć. To wzbudzało silne pożądanie, pragnienie, by posiąść tę tajemnicę fizycznie. Obnażyć ją i wystawić na widok publiczny. (…) Ten głód czuło się w lędźwiach, jak mówił, Pragnienie, by połączyć się na nowo z nieznanym. Twierdził, że to bardzo rosyjskie. Wschodnie. (…) Zoia omotała wielu mężczyzn. Wielu głupców. Pan jest po prostu ostatni.

Naszym Badaczem jest Marcus Elliot. To były marszand. W związku ze śmiercią Zoi Galeria Bukovski w Sztokholmie przygotowuje wielką wystawę jej prac i Marcus otrzymuje zlecenie opracowania katalogu na tę okoliczność. Traktuje to trochę jako szansę swojego powrotu do gry, trochę jako szansę zrozumienia swojego życia. Z dzieciństwa pamięta kłótnię rodziców i obraz Zoi przywieziony przez matkę, która niedługo potem odchodzi. Po latach, po śmierci ojca, odnajduje w jego rzeczach ten obraz. Obraz uważany za autoportret Zoi. I wierzy, że jeśli zrozumie artystkę, zrozumie wydarzenia swego dzieciństwa. Zapewne dla urozmaicenia działań tego bohatera, w tle autor pokazuje jego perypetie rodzinne. Ale dla mnie i tak najciekawsze jest to przeczucie Elliota, że jego życie w jakiś sposób wiąże się Zoią i uparte dążenie, by ją zrozumieć.

Ona kochała teatr. Całe to udawanie. Wszystkie te … maski. Za maską można być sobą i nikt cię za to nie obwinia. (…). Oczywiście, nie mogla zostać autorką. Nie w dosłownym sensie. Stanisławski mówił: szukajcie prawdy … w swoim wnętrzu. Czerpcie z własnego doświadczenia. To by ją … zabiło.

Nie będę za dużo pisać o samej Zoi, bo śledzenie jej życia, składanie go wraz Marcusem Elliotem z puzzli: listów, zapisków prasowych, obrazów, rozmów z ludźmi, którzy ją znali, jest fascynujące. Była jedyną córką damy dworu carskiego, a zatem jej przeznaczeniem było zostać damą dworu. Do takiej przyszłości była przygotowana. Dojście bolszewików do władzy diametralnie zmieniło jej życie. W trudnych dla niej latach młodości w porewolucyjnej Rosji odkryła malarstwo i to odkrycie wywarło ogromny wpływ na całe jej życie. Układając wraz z Marcusem Eliotem obraz życia Zoi, widzimy świat Rosji carskiej, Rosji porewolucyjnej i bohemę paryską lat 20-tych XX wieku. Poznajemy postacie, głównie mężczyzn, które odegrały w jej życiu jakąś rolę, wydarzenia, które wpłynęły na nią jako artystkę.

Narracja książki prowadzona jest dwutorowo: współcześnie, głównie z perspektywy Marcusa, oraz w okresie początku XX wieku, kiedy śledzimy życie Zoi. Te wątki przeplatają się, nie jest zachowana chronologia zdarzeń. Budując historię autor bardzo powoli uchyla rąbka kolejnym tajemnicom, stopniując napięcie.

 Z informacji „Od Autora” wynika, że opisując losy Zoi opierał się na korespondencji prowadzonej przez artystkę, jej relacjach oraz innych źródłach historycznych. Atutem powieści jest przytaczanie przez pisarza nieraz fragmentów, nieraz pełnej treści listów pisanych przez Zoię i do Zoi. To z nich głównie powoli wyłania się prawdziwy obraz malarki

Czasem denerwowało mnie przerywanie opowieści o Zoi współczesnym wątkiem intrygi, choć może dla innych będzie to stanowiło dodatkową atrakcję. Ja chciałam czytać o Zoi i jej Rosji, jej Paryżu, jej Szwecji i jej życiu. Ciekawe, choć czasem tragiczne losy artystki pochodzącej z arystokracji carskiej, poślubionej komuniście (to malutki spoiler, naprawdę) i oddanej sztuce wciągnęły mnie i zafascynowały. Pochłaniały mnie zwłaszcza fragmenty poświęcone życiu malarki w Rosji porewolucyjnej, ukazujące funkcjonowanie arystokracji carskiej w nowej rzeczywistości społecznej i politycznej. 

Książka Philipa Singtona to stosunkowo długa lektura (460 stron), ale warto poznać tajemnicę, którą kryje złoto Zoi.

Złoto Zoi, Philip Sington, Wydawnictwo MUZA SA, 2007
Moja ocena: 4/6

2 komentarze:

  1. Książka stoi na półce i czeka cierpliwie na swoją kolej:). Recenzja ciekawa, więc będę musiała niedługo ją przeczytać.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:) I życzę przyjemnej lektury:)

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za podpisywanie się w komentarzach. Pozwoli mi to na identyfikację stałych gości. Z góry dziękuję. :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...