„Pieśń czasu. Podróże” to kolejna po „Wiekach światła” i „Domu burz” pozycja autorstwa Iana R.MacLeoda wydana w uznanej przez miłośników fantastyki serii „Uczta Wyobraźni”. Zamieszczone w jednej książce zbiór opowiadań i powieść oferują czytelnikowi mnogość niezwykłych wizji świata i dramatycznych ludzkich historii, które łączy urok języka, jakim operuje autor.
„Podróże”
„Podróże” to zbiór dziewięciu różnorodnych opowiadań. Obok tekstów dłuższych jak „Dywan z hobów”, opowiadania w mocny, a przy tym bardzo malowniczy sposób poruszającego problem niewolnictwa, znajdują się tutaj także bardzo krótkie, czasem ledwie kilkustronicowe utwory, jak osadzona w konwencji science-fiction historia człowieka opiekującego się sobą z przyszłości („Dbaj o siebie”) czy też zaledwie obrazek, jaki stanowi „O spotkaniu z innymi wyspami”.
Autor chętnie czerpie pomysły z historii Wielkiej Brytanii – przykładowo w rozpoczynającej książkę „Opowieści młynarza” subtelnym dodatkiem magii wzbogacił zaczerpnięty z ruchu luddystów wątek walki rzemieślników z postępem niesionym przez przemysł, w „Buncie Anglików” opowiedział historię alternatywną z udziałem sipajów, w „Zwieńczeniu” zaś nawiązał do dawnych, przedchrześcijańskich wierzeń ludności Wysp. Choć każde z opowiadań zasługuje na uwagę, najbardziej urzekły mnie wspomniane już „Opowieść młynarza” i „Dywan z hobów” oraz „Druga podróż króla”, w której opisując historię ponownej podróży jednego z trzech mędrców ze wschodu do Betlejem MacLeod proponuje nam zaskakujący pomysłem i rozmachem realizacji obraz Królestwa Bożego.
Opowiadania tego autora są przygnębiające, ukazują człowieka zwiedzionego, błądzącego, przerażonego. MacLeod używa przy tym różnych konwencji – fantasy, science-fiction, steampunku czy wspomnianej już historii alternatywnej. Narracja większości opowiadań jest pierwszoosobowa, a autor nierzadko bezpośrednio zwraca się do czytelnika, budując silniejszą więź między narratorem a odbiorcą tekstu.
„Pieśń czasu”
Opowiadania zupełnie przyćmiewa jednak powieść „Pieśń czasu”. Kiedy Roushana znajduje na plaży niedaleko swojego domu nagiego mężczyznę, na którego ciele są ślady po ranach i więzach, i wbrew wszelkiej logice zabiera go z sobą do domu, nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ten dzień odmieni jej zaplanowane życie.
Obraz świata teraźniejszego bohaterki oraz kwestia, do czego ludzie są gotowi się posunąć, by wygrać odwieczny wyścig ze śmiercią zmuszają do pewnej refleksji, jednak moc tej powieści kryje się we wspomnieniach Roushany. To w nich autor przedstawia kolejne wydarzenia, które doprowadziły współczesny nam świat do stanu znanego z literatury fantastycznonaukowej. I choć same przyczyny przeobrażeń obecne są w prognozach futurologów, pióro MacLeoda sprawiło, że stały się one przerażająco wiarygodne.
To wizjonerstwo pełni jednak rolę służebną wobec historii ludzkiej. Półkrwi Hinduska, będąca obywatelką brytyjską, ze względu na swe widoczne pochodzenie stanowiąca łatwy cel polityki strachu i ksenofobii, światowej klasy skrzypaczka, dla której muzyka była niemal całym światem, artystka obracająca się w kręgach kultury i polityki francuskiej, świadek przełomowych dla dziejów ludzkości wydarzeń, zwykła kobieta przeżywająca tragedie osobiste. Bogactwo fabularne i emocjonalne jej wspomnień porywa i nie tylko Roushuana się w nich zatraca.
Język MacLeoda zachwyca – autor maluje nim niezwykle sugestywne obrazy, buduje silnie działającą na zmysły atmosferę, wzbudza autentyczne uczucia – tym silniejsze, że opowieść Roushany poznajemy w pierwszoosobowej narracji. Niejako mimochodem, ukazując, że niewiele potrzeba, aby pewne nieodwracalne zmiany się dokonały, MacLeod skłania przy tym do zastanowienia, jak będzie wyglądał świat może już kolejnego pokolenia. I jacy ludzie będą żyli w tym świecie.
„Podróże”
„Podróże” to zbiór dziewięciu różnorodnych opowiadań. Obok tekstów dłuższych jak „Dywan z hobów”, opowiadania w mocny, a przy tym bardzo malowniczy sposób poruszającego problem niewolnictwa, znajdują się tutaj także bardzo krótkie, czasem ledwie kilkustronicowe utwory, jak osadzona w konwencji science-fiction historia człowieka opiekującego się sobą z przyszłości („Dbaj o siebie”) czy też zaledwie obrazek, jaki stanowi „O spotkaniu z innymi wyspami”.
Autor chętnie czerpie pomysły z historii Wielkiej Brytanii – przykładowo w rozpoczynającej książkę „Opowieści młynarza” subtelnym dodatkiem magii wzbogacił zaczerpnięty z ruchu luddystów wątek walki rzemieślników z postępem niesionym przez przemysł, w „Buncie Anglików” opowiedział historię alternatywną z udziałem sipajów, w „Zwieńczeniu” zaś nawiązał do dawnych, przedchrześcijańskich wierzeń ludności Wysp. Choć każde z opowiadań zasługuje na uwagę, najbardziej urzekły mnie wspomniane już „Opowieść młynarza” i „Dywan z hobów” oraz „Druga podróż króla”, w której opisując historię ponownej podróży jednego z trzech mędrców ze wschodu do Betlejem MacLeod proponuje nam zaskakujący pomysłem i rozmachem realizacji obraz Królestwa Bożego.
Opowiadania tego autora są przygnębiające, ukazują człowieka zwiedzionego, błądzącego, przerażonego. MacLeod używa przy tym różnych konwencji – fantasy, science-fiction, steampunku czy wspomnianej już historii alternatywnej. Narracja większości opowiadań jest pierwszoosobowa, a autor nierzadko bezpośrednio zwraca się do czytelnika, budując silniejszą więź między narratorem a odbiorcą tekstu.
„Pieśń czasu”
Opowiadania zupełnie przyćmiewa jednak powieść „Pieśń czasu”. Kiedy Roushana znajduje na plaży niedaleko swojego domu nagiego mężczyznę, na którego ciele są ślady po ranach i więzach, i wbrew wszelkiej logice zabiera go z sobą do domu, nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ten dzień odmieni jej zaplanowane życie.
Obraz świata teraźniejszego bohaterki oraz kwestia, do czego ludzie są gotowi się posunąć, by wygrać odwieczny wyścig ze śmiercią zmuszają do pewnej refleksji, jednak moc tej powieści kryje się we wspomnieniach Roushany. To w nich autor przedstawia kolejne wydarzenia, które doprowadziły współczesny nam świat do stanu znanego z literatury fantastycznonaukowej. I choć same przyczyny przeobrażeń obecne są w prognozach futurologów, pióro MacLeoda sprawiło, że stały się one przerażająco wiarygodne.
To wizjonerstwo pełni jednak rolę służebną wobec historii ludzkiej. Półkrwi Hinduska, będąca obywatelką brytyjską, ze względu na swe widoczne pochodzenie stanowiąca łatwy cel polityki strachu i ksenofobii, światowej klasy skrzypaczka, dla której muzyka była niemal całym światem, artystka obracająca się w kręgach kultury i polityki francuskiej, świadek przełomowych dla dziejów ludzkości wydarzeń, zwykła kobieta przeżywająca tragedie osobiste. Bogactwo fabularne i emocjonalne jej wspomnień porywa i nie tylko Roushuana się w nich zatraca.
Język MacLeoda zachwyca – autor maluje nim niezwykle sugestywne obrazy, buduje silnie działającą na zmysły atmosferę, wzbudza autentyczne uczucia – tym silniejsze, że opowieść Roushany poznajemy w pierwszoosobowej narracji. Niejako mimochodem, ukazując, że niewiele potrzeba, aby pewne nieodwracalne zmiany się dokonały, MacLeod skłania przy tym do zastanowienia, jak będzie wyglądał świat może już kolejnego pokolenia. I jacy ludzie będą żyli w tym świecie.
Podsumowując książka „Pieśń czasu. Podróże” po raz kolejny pokazuje, że w serii „Uczta Wyobraźni” obok pozycji trudnych i wymagających pewnego obycia w fantastyce znaleźć można literaturę wyjątkową, a znacznie przystępniejszą w odbiorze. Dopracowane wizje światów, wciągające historie ludzi - pełne zawiedzionych nadziei, odważnych marzeń i silnych emocji, niesamowicie plastyczny i po prostu piękny język oraz różnorodność formy, treści i przyjętej konwencji sprawiają, że wobec prozy MacLeoda trudno pozostać obojętnym. Lektura niezwykle przyjemna, a przy tym intensywna i satysfakcjonująca. Polecam gorąco.
Wydawnictwo MAG, 2011, il. stron: 496
Moja ocena: 6/6
"opowiedział historię alternatywną z udziałem sipajów" - to pewnie skrót myślowy, ale od redefinował sipajów pod kątem obranych założeń świata przedstawionego, więc to nie ci sami sipaje, co w naszej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńCzęści o "Pieśni czasu" nie przeczytałem, bo jeszcze czytam. Mam nadzieję, że jutro w powrotnym samolocie do domu uda mi się nadgonić lekturę i zbliżyć się do końca (lot trwa dwie godziny, więc pewnie ze 100-120 stron się uda).
Ogólnie cieszę się, że ci się podoba i zachęcam do sięgnięcia po inne jego książki.
Shadow
OdpowiedzUsuńSkrót myślowy. I nie chciałam zdradzać zbyt wiele fabuły. Jutro może jakoś tych sipajów dookreślę - dziś już kiepsko u mnie z kreatywnością :)
Skoro wróciłeś do MacLeoda to znaczy, że kryzys minął? Super:) A "Pieśń czasu" ogromnie mi się spodobała - ma pewne miejsce w pierwszej piątce najlepszych powieści, jakie przeczytałam w tym roku :)
Już się zaczęłam rozglądać za "Wiekami światła". Dziękuję za polecenie MacLeoda - bardzo mi podpasował jego styl.
No i życzę jutro szczęśliwej drogi powrotnej!
Pierwsza moja recenzja tutaj i jestem pod wrażeniem. Ach wspaniale piszesz, moje gratulacje. Może i ja się kiedyś tak wyrobie :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że seria Uczty jest naprawdę niezwykła i już nie mogę się doczekać kiedy będę miał za sobą kilka kolejnych pozycji. Obecnie męczę "Wieki..." :/ "Męczę" oczywiście nie dla tego, że są nudne czy coś w tym stylu, ale chyba znów mam nawrót niżu czytelniczego i trudno mi się skupić na lekturze :(
Harashiken
OdpowiedzUsuńBez ironicznych uwag proszę :)
Ja pewnie teraz z UW po "Palimpsest" sięgnę, jak się trochę ogarnę z recenzyjnymi zobowiązaniami. Kusi mnie nowy McDonald, ale chyba najpierw "Rzeki bogów" poszukam, skoro opowiadania są kontynuacją.
A "Wieków światła" to Ci zazdroszczę. I zamiast wprowadzać w błąd tekstami o męczeniu, przyznaj, że to jest tak dobre, że sobie wydzielasz dzienną porcję lektury, żeby na dłużej starczyło ;)
Zaciekawiłaś mnie, chociaż to nie do końca mój gatunek. Muszę się tą serią zainteresować :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak pozytywnie odebrałaś tę książkę, gdyż ja ją całkiem przypadkowo dostałam i trochę mi mina zrzedła, gdyż nie gustuje w fantastyce, ale skoro piszesz, że jest przystępna w odbiorze, to ja zdecydowanie zaryzykuje poznaniem tej pozycji.
OdpowiedzUsuńŚwietna książka. Na mnie też zrobiła spore wrażenie:)
OdpowiedzUsuńViv tam nie było ni grama ironii.
OdpowiedzUsuńNie ma czego zazdrościć, póki co są jeszcze ogólnodostępne :) Nie, niestety nie wydzielam sobie dziennej porcji, mam zbyt długie listy "do przeczytania" by pozwolić sobie na smakowanie każdego słowa w czytanej książce. Po prostu znów mnie dopadł niż, który miałem przy lekturze Peanatemy. :/
Mnie trochę poraziła ją objętość, jak ją ostatnio w sklepie widziałam, ale i tak chciałabym kiedyś sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńMinął, nie minął - ale w samolocie coś czytać trzeba. Niemniej czytałem wpierw gazetę, żeby się dowiedzieć co w kraju ciekawego, więc na książkę miałem niecałą godzinę. Niemniej jakoś idzie, jest nadzieja, że coś jeszcze w tym miesiącu przeczytam :)
OdpowiedzUsuńDosiak
OdpowiedzUsuńSeria zdecydowanie warta uwagi - i ze względu dobór książek, i ich wydanie. To dopiero moja druga książka z UW, ale na półce czekają kolejne dwie, a w planach mam jeszcze kilka.
A MacLeod pisze świetnie - książka powinna Ci się spodobać :)
cyrysia
Tak sobie myślę, że mogłabyś sprawdzić, na ile styl MacLeoda Ci odpowiada, na "Dywanie z hobów" - to opowiadanie treściowo najbardziej pasuje mi do Twoich upodobań literackich. Oczywiście mogę się mylić :) Przyjemnej lektury!
kasandra85
Pewnie moja opinia wynika z zauroczenia tą książką, ale wydaje mi się, że spodoba się ona każdemu, kto nie ma awersji do elementów fantastycznych w literaturze :)
Harashiken
Jest, bo jeszcze jej nie mam :) Może skoro masz niż i MacLeod ciężko Ci teraz idzie, weź coś innego, a do "Wieków światła" wrócisz za jakiś czas? Chyba że już na finiszu jesteś :)
Immora
Tą objętością to nie ma się co przerażać. Sama powieść ma mniej niż 300 stron, a najdłuższe opowiadanie chyba 50. Opowiadania nie są ani między sobą, ani z powieścią połączone fabularnie, można zatem czytać książkę po kawałeczku, bez ryzyka, że straci się rytm, zapomni jakieś istotne dla akcji wydarzenie itd. Masz jeszcze jakieś obawy? :)
Shadow
No tego miesiąca jeszcze sporo zostało :) Trzymam kciuki, żeby udało się zrealizować plan na październik przynajmniej w 80 % :)
Na 72 stronie, ale wszystko będzie mi tak szło, poza tym nie odkładam rozpoczętych książek ;)
OdpowiedzUsuńNo i mnie przekonałaś. Coraz bardziej mi się podoba ta seria.;)
OdpowiedzUsuńHarashiken
OdpowiedzUsuńZasada piękna, ale po co się męczyć przy dobrej książce? Jeszcze Ci się potem MacLeod będzie źle kojarzył, a szkoda by było :)
Weź na ten niż coś lekkiego, co nie wymaga skupienia, kartki same się przewracają i nawet jeśli przyśniesz na chwilę, i tak niewiele stracisz ;)
Moreni
Za całą serię ręczyć nie mogę, bo nie czytałam, ale tego MacLeoda polecam ogromnie. Może Luby szuka pomysłu na prezent na Mikołajki? Wbrew pozorom, są już tuż tuż :)
Jak mam niż to nie ma nic gdzie kartki same by się przewracały, bez względu na to cze lekko czy ciężkostrawne. Po prostu trzeba zacisnąć zęby i przetrzymać ;)
OdpowiedzUsuńNa całą serię raczej się nie porywam, bo przeczuwam obecność podgatunków fantastyki zupełnie dla mnie niestrawnych. Ale kilku faworytów mam, więc Twoja podpowiedź sposobu ich zdobycia jest kusząca. Zwłaszcza, że zaraz po Mikołajkach mam urodziny...;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytam, jak tylko będę miała mniejszą kolejkę^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Harashiken
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę szybkiego powrotu wyżu :)
Moreni
:)
Maruda007
MacLeod za dobry, żeby czekać - zapomnij na chwilę o kolejce i czytaj już teraz ;)
Pozdrawiam!