„Bezgrzeszna” to już trzecia (po "Bezdusznej" i „Bezzmiennej”) odsłona przygód nadludzkiej Alexii Maccon, z domu Tarabotti, osadzonych w wiktoriańskiej Anglii, gdzie na równi z ludźmi prawa obywatelskie przysługują wampirom i wilkołakom, a żądni wiedzy naukowcy tworzą coraz bardziej osobliwe teorie i wynalazki.
Oskarżona przez męża o niedyskrecję z tak błahego powodu, jak rzekomy brak możliwości prokreacyjnych wilkołaków (bo czy o czymkolwiek może świadczyć to, że ani Conall, ani jego beta o takim przypadku nie słyszeli?), Alexia porzuca Woosley wracając na niezbyt z tego faktu zadowolone łono rodziny. Kiedy informacja o jej nieco odmiennym stanie wraz z poranną prasą obiega Londyn, wyrzucona z domu Alexia postanawia, że czas poznać Europę, bo jeśli gdzieś może znaleźć informacje potwierdzające jej wierność mężowi, to tylko w kraju ojca – we Włoszech. Tylko dlaczego lord Akeldama, który nagle jakby zapadł się pod ziemię, każe jej się strzec haftujących Włochów? I kto tym razem dybie na jej życie?
Przygody Alexii w podróży, czy raczej ucieczce zyskały pełnowymiarową przeciwwagę w postaci równolegle opowiadanej historii profesora Lyalla, który obok alfy w depresji, ma na głowie watahę, BUR, niepokojące zniknięcie lorda Akeldamy i zagadkę niespodziewanej ciąży lady Woosley. Autorka zgrabnie żongluje tymi wątkami, zawieszając je w chwili największego napięcia by jakby nigdy nic przybliżyć wydarzenia rozgrywające się w drugiej części Europy. Choć krąg bohaterów powiększa się jedynie nieznacznie, autorka pokazuje naszych dawnych znajomych z nieco innej perspektywy, dorzucając kolejną barwę do ich obrazu, jaki czytelnik ma w głowie po poprzednich seriach.
Co niezmiernie cieszy, z każdym kolejnym tomem Gail Carriger poczyna sobie coraz śmielej tak w kwestii wynalazków (jak choćby wspomniane na przedniej okładce mechaniczne biedronki), jak i świata nadprzyrodzonych. Niby o wampirach, wilkołakach i duchach powiedziano już tyle, że wszystko zdaje się jednie następną wersją dawnych historii, ale dodanie do tych gatunków osób bezdusznych i osadzenie akcji w świecie, gdzie naukowcy chcą zbadać nie tylko to, co przyrodzone, ale i zrozumieć tajemnicę istot nadprzyrodzonych, otworzyło przed autorką nowe możliwości, z których ta korzysta skwapliwie, z humorem i niezwykłą pomysłowością.
Pomimo generalnego zachwytu książką przez kilka pierwszych rozdziałów lektura nie tyle mnie męczyła, co nieco się dłużyła. Kiedy jednak powiedziano wszystko, co było do powiedzenia tytułem wstępu, akcja nabrała przyspieszenia i nie zwolniła już do końca.
„Protektorat parasola” to seria naprawdę warta uwagi. "Bezduszna" nieco zwodzi wysunięciem na pierwszy plan wątku miłosnego, przez co czytelnik może odnieść wrażenie, że to kolejny cykl paranormal romance, który od reszty pozycji tego gatunku odróżnia jedynie urokliwa sceneria XIX-wiecznej Anglii i oryginalny styl narracji. Z książki na książkę Gail Carrier udowadnia jednak, że miłość to nie wszystko, a steampunk w połączeniu z urban fantasy, humorem i dużą dawką angielskiej herbaty to gwarancja świetnej rozrywki. „Bezgrzeszna” jest stylowa (ta angielska powściągliwość i etykieta!), zabawna, czasem dramatyczna, dynamiczna i tylko momentami nieco ckliwa. Po raz trzeci polecam – jeszcze goręcej.
Oskarżona przez męża o niedyskrecję z tak błahego powodu, jak rzekomy brak możliwości prokreacyjnych wilkołaków (bo czy o czymkolwiek może świadczyć to, że ani Conall, ani jego beta o takim przypadku nie słyszeli?), Alexia porzuca Woosley wracając na niezbyt z tego faktu zadowolone łono rodziny. Kiedy informacja o jej nieco odmiennym stanie wraz z poranną prasą obiega Londyn, wyrzucona z domu Alexia postanawia, że czas poznać Europę, bo jeśli gdzieś może znaleźć informacje potwierdzające jej wierność mężowi, to tylko w kraju ojca – we Włoszech. Tylko dlaczego lord Akeldama, który nagle jakby zapadł się pod ziemię, każe jej się strzec haftujących Włochów? I kto tym razem dybie na jej życie?
Przygody Alexii w podróży, czy raczej ucieczce zyskały pełnowymiarową przeciwwagę w postaci równolegle opowiadanej historii profesora Lyalla, który obok alfy w depresji, ma na głowie watahę, BUR, niepokojące zniknięcie lorda Akeldamy i zagadkę niespodziewanej ciąży lady Woosley. Autorka zgrabnie żongluje tymi wątkami, zawieszając je w chwili największego napięcia by jakby nigdy nic przybliżyć wydarzenia rozgrywające się w drugiej części Europy. Choć krąg bohaterów powiększa się jedynie nieznacznie, autorka pokazuje naszych dawnych znajomych z nieco innej perspektywy, dorzucając kolejną barwę do ich obrazu, jaki czytelnik ma w głowie po poprzednich seriach.
Co niezmiernie cieszy, z każdym kolejnym tomem Gail Carriger poczyna sobie coraz śmielej tak w kwestii wynalazków (jak choćby wspomniane na przedniej okładce mechaniczne biedronki), jak i świata nadprzyrodzonych. Niby o wampirach, wilkołakach i duchach powiedziano już tyle, że wszystko zdaje się jednie następną wersją dawnych historii, ale dodanie do tych gatunków osób bezdusznych i osadzenie akcji w świecie, gdzie naukowcy chcą zbadać nie tylko to, co przyrodzone, ale i zrozumieć tajemnicę istot nadprzyrodzonych, otworzyło przed autorką nowe możliwości, z których ta korzysta skwapliwie, z humorem i niezwykłą pomysłowością.
Pomimo generalnego zachwytu książką przez kilka pierwszych rozdziałów lektura nie tyle mnie męczyła, co nieco się dłużyła. Kiedy jednak powiedziano wszystko, co było do powiedzenia tytułem wstępu, akcja nabrała przyspieszenia i nie zwolniła już do końca.
„Protektorat parasola” to seria naprawdę warta uwagi. "Bezduszna" nieco zwodzi wysunięciem na pierwszy plan wątku miłosnego, przez co czytelnik może odnieść wrażenie, że to kolejny cykl paranormal romance, który od reszty pozycji tego gatunku odróżnia jedynie urokliwa sceneria XIX-wiecznej Anglii i oryginalny styl narracji. Z książki na książkę Gail Carrier udowadnia jednak, że miłość to nie wszystko, a steampunk w połączeniu z urban fantasy, humorem i dużą dawką angielskiej herbaty to gwarancja świetnej rozrywki. „Bezgrzeszna” jest stylowa (ta angielska powściągliwość i etykieta!), zabawna, czasem dramatyczna, dynamiczna i tylko momentami nieco ckliwa. Po raz trzeci polecam – jeszcze goręcej.
Gail Carriger, Bezgrzeszna
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, il. stron: 320
Moja ocena: 5+/6
Przede mną ciągle pierwsza część cyklu, tyle osób zachwala, że w chyba w końcu się przełamie i przeczytam. Liczę na angielski klimat i humor. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSeria jeszcze nie wpadła w moje lepkie rączki, ale mam nadzieję, że to niedługo nastąpi:D. Bardzo jestem jej ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Druga część skończyła się w taki sposób,że muszę przeczytać trzecią.
OdpowiedzUsuńKiedyś nawet myślałem czy nie spróbować tej serii, ale potem jednak stwierdziłem, że to nie dla mnie i trwam w tym przekonaniu, chociaż jak czytam takie opinie, to rozważam zmianę zdania. Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że to będzie dla mnie idealna lektura na przyszłe wakacje - jakoś tak mi letnio pasuje. Na pewno zdobędę.... ;)
OdpowiedzUsuńDosiak
OdpowiedzUsuńJeśli podobają Ci się książki Jane Austen i nie masz nic przeciwko steampunkowi, spodoba Ci się i Carriger. Przy czym "Bezduszna" to przede wszystkim romans, więc jeśli Cię nie zachwyci, spróbuj jeszcze "Bezzmiennej" - zdaje się, że seria jako całość będzie bardziej zbliżona charakterem właśnie do niej :) Pozdrawiam!
kasandra_85
Jeśli tylko byłaś grzeczną dziewczyną, koniecznie zażycz sobie od Mikołaja - dobry humor w Święta gwarantowany :) Pozdrawiam!
Stayrude
Doskonale Cię rozumiem :) Mogę tylko obiecać, że "Bezgrzeszna" pozostawia w mniejszym rozedrganiu :)
Shadow
Nie wiem, jaki masz próg wytrzymałości, ale "Bezduszna" może się okazać za bardzo romantyczna dla faceta. Choć jest tak inna od czytanych przeze mnie romansów paranormalnych, że dzięki tej odmienności się broni. "Bezzmienna" czy "Bezgrzeszna" to już UF - choć nadal raczej kobiece. Może zafunduj dziewczynie na Mikołajki od razu trzy części - z paczką dobrej angielskiej herbaty i pudełkiem czekoladek. Ona się wzruszy, żeś taki romantyczny, a Ty w wolnej chwili podczytasz i sprawdzisz, czy dasz radę "Bezdusznej" i na ile odpowiada Ci styl autorki, bo jest specyficzny i albo będzie irytował, albo urzeknie :)
beatrix73
Może i pomysł z oczekiwaniem na lato nie jest taki zły. Masz dodatkową przyjemność w planie, a poza tym może do tego czasu wydana zostanie kolejna część :) W razie jakby był problem ze zdobyciem, rzucasz hasło "Pajączek" i problem znika ;)
Czytałam póki co jedynie część poprzednią: na tyle mnie zaskoczyła, że całą serię pochłonę z wielką przyjemnością. Póki co jednak niestety nie mam funduszów na jej kupno, a biblioteka nie jest zaopatrzona. Niestety, będę musiała się z lekturą wstrzymać. Ale przeczytam na pewno!
OdpowiedzUsuńMniam, mniam, mniam. Te wszystkie recenzje są takie smaczne! Już niedługo mam nadzieję ją przeczytam :D.
OdpowiedzUsuńKocham przygody Alexii! Niestety nadal nie mam tomu 3 :( Liczę, że uda mi się zdobyć lub zakupić na gwiazdkę :)
OdpowiedzUsuńViv, moja dziewczyna preferuje krwawe i brutalne fantasy, więc chyba nie tędy droga :)
OdpowiedzUsuńUzupełniając - czekolady też nie jada, co najwyżej herbata by się przydała... ale też prędzej bym ja ją wypił :P A poza tym tyle u mnie romantyczności, co w butelce piwa :)
OdpowiedzUsuńScathach
OdpowiedzUsuń"Bezzmienna" była świetna, to fakt - a zakończenie po prostu nie daje innej opcji jak tylko przeczytać "Bezgrzeszną" :) Zbliżają się Mikołajki, potem Gwiazdka - po prosu napisz list do Mikołaja ;)
Na marginesie tylko zapytam - nie miałaś początkowo problemów z ogarnięciem kto jest kim i kto co może? Byłam przekonana, że trzeba zaczynać od "Bezdusznej" - jeśli nie, może mniej romantyczni czytelnicy mogą zacząć od razu od wypadu do Szkocji :)
Gia
No to wypatruję wrażeń :)
Cassin
Trzymam kciuki, żeby zdobycie nastąpiło raczej szybciej, niż później, bo teapunk (jak ładnie określiła serię autorka w którymś z wywiadów) rządzi :)
Shadow
No Protektorat Parasola jest mało krwawy i brutalny. Ale nawet wampiry nie samą krwią i przemocą żyją i czasem potrzebują odrobiny miłości - podobno :)
Jak nie dziewczyna to może mama? Choć nie wiem, jak zareaguje na całe to paranormalne towarzystwo. Wiem jak zareagowałaby moja - i ona tej serii nie dostanie na pewno :)
Przejrzyj sobie książkę kiedyś przy okazji w księgarni czy u znajomych - to głównie kwestia stylu. Jak Cię nie będzie irytować, resztę zniesiesz na pewno :)
Naprawdę mam zaległości! Ale nic to! niedługo w planach, to, jak wiesz, pozycja obowiązkowa - a Twoją recenzję tylko z grubsza omiotłam spojrzeniem, nie chcąc się sugerować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Magda
OdpowiedzUsuńNadrobisz szybciutko - to takie przyjemne zaległości są akurat :) A co do recenzji, to najciekawszych rzeczy nie opisałam, żeby nie psuć przyszłym czytelnikom radości samodzielnego odkrywania :)
Pozdrawiam!
'teapunk' - wow :D Genialne i jakie trafne! Jeszcze się z tym określeniem nie spotkałam :)
OdpowiedzUsuń