Jaka będzie przyszłość Ziemi? Jak poradzić sobie z problemem narastającego przeludnienia? Ijon Tichy, znany czytelnikom Lema podróżnik i narrator „Dzienników gwiazdowych”, dostaje od swojego przełożonego polecenie uczestniczenia w VIII Światowym Kongresie Futurologicznym, który ma się odbyć w Costaricanie – fikcyjnej republice latynoamerykańskiej. Luksusowy hotel, na którego wyposażeniu znajdują się zastanawiające przedmioty, groteskowo zarysowana zbieranina ludzi w nim przebywająca i przedziwne zasady prowadzenia debat bardzo szybko przestają mieć jednak dla Tichego znaczenie, gdy w republice rozpoczynają się zamieszki, a rząd w celu ostudzenia zapału walczących spuszcza na wszystkich bemby (Bomby Miłości Bliźniego). W ten właśnie sposób podróż na - w założeniu - nudny kongres staje się początkiem jednocześnie zabawnej i przerażającej przygody, w której nie tylko bohater opowiadania ma poważne problemy ze stwierdzeniem, co dzieje się naprawdę, a co jest tylko wynikiem halucynacji wywołanych rozpylonymi przez bomby związkami chemicznymi.
Często podkreśla się, że w „Kongresie futurologicznym” Lemowi udało się przedstawić wizję przyszłości jednocześnie idylliczną i antyutopijną. Ta przyszłość to przede wszystkim farmakokracja, bo w nowym, lepszym świecie ogólna szczęśliwość społeczeństwa wynika z odpowiedniego wyregulowania procesów chemicznych zachodzących w ludzkich organizmach. Właściwie skomponowana dawka związków chemicznych nie tylko pozwala spokojnie żyć, ale i dowolnie zmieniać swój wygląd czy realizować inne marzenia. Otumanieni chemią ludzie przyszłości nie znają naszych problemów, ale ich sposób życia prowadzi do gigantycznych zmian społecznych pod względem wyznawanych wartości, kultury czy kontaktów międzyludzkich. Ciągłe powątpiewanie Tichego w realność tego, co przeżywa, nie pozwala mu jednak na aklimatyzację w tym nowym świecie, który go zresztą przeraża. Kwestionując to, co widzi, powoli przedziera się przez kolejne warstwy złudzenia, a to, co odkrywa, okazuje się gorsze od tego, przed czym próbuje uciec.
Do językowych zabaw Lema jego czytelnicy z całą pewnością są przyzwyczajeni. Ilość neologizmów obecnych w świecie przyszłości miejscami jednak zdumiewa nie tylko Tichego. Jest to przy tym zabieg w pełni zamierzony przez autora, który od futurologii przechodzi w swoim utworze do „prognostyki lingwistycznej". Trottelreiner, jeden z bohaterów „Kongresu”, tak tłumaczy Tichemu na czym ona polega: ”Człowiek potrafi owładnąć tym tylko, co może pojąć, a pojąć z kolei może jedynie to, co się da wysłowić. Niewysłowione jest niepojęte. Badając dalsze etapy ewolucji języka, dochodzimy do tego, jakie odkrycia, przemiany, rewolucje obyczaju język ten będzie mógł kiedykolwiek odzwierciedlić” (s 133).
Jak w posłowiu wskazuje Jerzy Jarzębski, rok powstania „Kongresu futurologicznego” (1970) był czasem silnej wiary ludzi w skuteczność przepowiadania przyszłości przez fachowców dysponujących danymi statystycznymi i komputerami. Koncepcja futurologa jako mędrca, który pokaże kierunek rozwoju przyszłości, bawił jednak Lema, który wielokrotnie kpił z prognoz tych naukowców – m.in. w tym właśnie opowiadaniu. Przewrotna budowa fabuły, zabawa językiem, przerysowane i w całej swej grotesce przerażające wizje świata przyszłości z jego mieszkańcami uśpionymi w samozadowoleniu wywołanym za pomocą środków chemicznych sprawiają, że mimo upływu lat „Kongres” nie traci na wymowie, w dalszym ciągu dostarczając czytelniom tak przedniej rozrywki, jak i głębokiej refleksji.
Stanisław Lem, Kongres futurologiczny
Wydawnictwo Literackie 2012, il. stron: 192
Moja ocena: 5+/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Księgarni Internetowej Gandalf.com.pl.
Czytałam fragmenty, dość krótkie, ale już wtedy zachęciły mnie do czytania. Twoja recenzja tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że muszę po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto :)
UsuńJestem właśnie świeżo po lekturze Kongresu i przyznam że świetnie się bawiłam przy czytaniu. Pozostało pytanie - czy dobrze jest dochodzić prawdy za wszelką cenę, czy też dla spokoju pozostać w iluzjonistycznym świecie ? Prawdziwe ale przerażające życie czy też błoga nieświadomość ? Od razu przypomina mi się Matrix ,czerwona czy niebieska tabletka ? Wbrew pozorom nie jest to łatwy wybór, wystarczy wspomnieć co przeżywał bohater Kongresu.
OdpowiedzUsuńNa szczęście czy nieszczęście nie każdemu taki wybór jest dany. Tichy szukał prawdy, bo poczucie nierzeczywistości, niewiara w to, czego doświadcza, nie pozwalały mu zaakceptować tego, że tym razem to nie halucynacje, że naprawdę został hibernowany, a świat wygląda, jak wygląda. Czyli jego zasługa jest chyba niewielka - poczucie wyobcowania nie pozwoliło mu spokojnie wejść w tryby świata przyszłości, kazało szukać tego, co ukryte. Nie chciałabym być jednak na jego miejscu i za każdymi drzwiami, które udaje się otworzyć, odkrywać kolejnego koszmaru.
UsuńDo mnie chyba bardziej przemawiał ten sam problem, ale widziany z drugiej strony, z punktu widzenia rządzących: pokazać ludziom prawdę kosztem ich poczucia bezpieczeństwa, szczęścia itd, czy skazywać ich na życie w niewiedzy, w przyjemnym śnie - dla ich spokoju wewnętrznego. Czyli czy dać prawdę, czy dać bezpieczeństwo?
Na pewno lektura pobudza do refleksji :)
Też miałam skojarzenia z Matrixem po wysłuchaniu tej powieści (ja miałam audiobooka). Chyba nawet wolę "Kongres" od opowiadań o robotach, tam neologizmy Lema już mnie trochę męczyły. A tu nawet nie poczułam ;)
UsuńA mnie się chyba to słowotwórstwo bardziej w Bajkach podobało :)
UsuńPo raz kolejny przypominam sobie, że chcę czytać Lema, ale nijak mi się nie składa. Ciekawe, ile to jeszcze potrwa... :D Ale recenzja zachęca mnie bardzo, zwłaszcza warstwa językowa.
OdpowiedzUsuńJa sobie u Ciebie wciąż przypominam, że chce czytać Dicka - z podobnym rezultatem :)
UsuńMoże w przyszłym roku uda nam się zamienić autorami? ;)
Można spróbować. ^^ Jednego Lema nawet mam na półce, to powinno pójść w miarę gładko, a potem trzeba będzie zdecydować, co dalej.
UsuńJa mam na półce "Ubika", "Blade runnera" i "Bożą inwazję". Czyli mam od czego zacząć, a jak dobrze pójdzie, to wystarczy dokupić "Valis" (tak?), żeby było czym kontynuować :)
UsuńSłów można by o tej książce powiedzieć bardzo dużo, ale końcowe wnioski przeważnie sprowadzają się do jednej sentencji: Kolejne genialne dzieło Lema, klasyk sam w sobie. Znajdziemy tu masę smaczków, oprócz głównego wątku iluzoryczności otaczającego nas świata. Mnie osobiście bardzo podobała się dyskusja prowadzona, w ramach oszczędności czasowej, za pomocą kolejnych numerków, pod którymi skrywały się dane hasła.
OdpowiedzUsuńZ innych Lemowych książek, polecić mogę:
- Pamiętnik znaleziony w wannie (http://ksiazkizpolki.blox.pl/2012/04/Z-gmachu-zycia-wyjscia-szukanie.html)
- Powrót z gwiazd (http://ksiazkizpolki.blox.pl/2012/05/Trudne-powroty.html)
- Pokój na Ziemi (http://ksiazkizpolki.blox.pl/2012/05/Kallotomiczna-wizja-przyszlosci.html)
Z tych, których nie zrecenzowałem, a które również godne są uwagi:
- Fiasko (ostatnia, chyba najbardziej niedoceniana z książek Lema)
- Eden (fantastyczna wizja cywilizacji opartej na biotechnologii)
- Cyberiada (wg samego Lema jego opus magnum)
- Głos Pana (naukowcy odbierają tajemniczy sygnał z Kosmosu - czym jest zaszyfrowana wiadomość?)
- Doskonała próżnia (zbiór recenzji nieistniejących książek)
O rany, jeszcze jedna, ale to już proza piękna - Szpital przemienienia. Coś pięknego.
OdpowiedzUsuńNa urodziny mam dostać "Dzienniki gwiazdowe", więc pewnie to będzie kolejny tytuł, który przeczytam, ale potem będę potrzebowała pomocy w podjęciu decyzji co dalej. Wtedy na pewno wrócę do Twojego komentarza :) Póki co najbardziej ciekawa jestem "Cyberiady" i "Głosu Pana", ale zobaczymy, co uda mi się zdobyć. I mam nadzieję, że WL będzie kontynuowało wydawanie Lema w tej nowej szacie graficznej. Jeśli tak, wybór wydawnictwa wpłynie na moje plany :)
Usuń