Wszystko przez to, że luty taki krótki. Tylko dlatego znów omówienie lutowego numeru pojawia się u mnie wtedy, gdy do kiosków zawitał numer marcowy. Ale w marcu się poprawię. Obiecuję.
Okładkę numeru zdobi van Helsing, więc zacznijmy od tekstu Roberta Ziębińskiego Łowca potworów. Historia prawdziwa, który traktuje o osobach parających się tym zajęciem, przybliżając tak tradycyjne wierzenia na ich temat (np. że łowca zazwyczaj rodzi się w sobotę), jak i ich filmowe wcielenia, w tym najnowsze w postaci Hansela i Gretel. W artykule Rosyjska fantastyka ostatniego 30-lecia Paweł Laudański na czterech stronach pokazuje jak na przestrzeni lat zmieniała się fantastyka za wschodnią granicą, wykazując przy tym, jak niewiele pojęcie ma o niej przeciętny polski czytelnik. W najciekawszym tekście numeru zatytułowanym Darwin w wielkim mieście Wawrzyniec Podrzucki zgrabnie i jak zwykle przekonująco obala wysnuwane niekiedy teorie, jakoby ewolucja stanęła w miejscu czy nawet zaczęła się cofać, bowiem ludzkość przestała się kierować doborem naturalnym. Maciej Parowski natomiast, który niedawno przekazał stery Działu Literatury Polskiej Michałowi Cetnarowskiemu, w tekście Farciarz, grzybiarz, Cicerone... opisuje swoje trzy dekady z tym czasopismem.
W ciekawym wywiadzie Dave McKean opowiada o swoich planach, a także wyznaje, dlaczego nie lubi być nazywany artystą, jak pracuje się z Neilem Gaimanem i czy to dobrze, że komiks się zmienia. W Radach dla piszących Michael J. Sullivan podpowiada jak tworzyć realistyczne opowieści nawet w nierealnych światach, a w Fantastycznym świecie damsko-męskich animozji Mateusz Albin przypomina wznawiany przez Naszą Księgarnię kultowy cykl Andre Norton. Interesujący - głównie przez fakt skojarzenia z fabułą Stanu wstrzymania Charlesa Strossa - był krótki tekst Pawła Chełchowskiego o będącej dopiero w fazie beta grze „Ingress”, która poruszanie się w świecie rzeczywistym łączy z współdziałaniem z innymi graczami, i to nawet na skalę międzynarodową.
W felietonach Jakub Ćwiek pisze, jak dobrze być amatorem, Rafał Kosik tłumaczy dlaczego warto stosować się do zasady "ucz się, pracuj i konsumuj”, a Peter Watts bardzo ciekawie recenzuje The Exegesis of Pilip K.Dick - wydaną niedawno za oceanem nieukończoną (mimo tysiąca stron) książkę Dicka, zawierającą wpisy z dziennika, notatki laboratoryjne, listy, kwity z pralni, wykres, diagramy itp. W końcu Łukasz Orbitowski jak zwykle zabawnie pisze o tym, jak Don Coscarelli nie położył filmu John Dies at the End.
W prozie polskiej tym razem cztery teksty. Ceną będzie samotność Bernadety Prandzioch to historia obyczajowa z elementem nadnaturalnym, ale choć przynajmniej motyw umierającej babki powinien poruszać całość nieszczególnie mnie dotknęła. Dużo lepiej wypadło Non serviam Pawła Ciećwierza: historia czterech osób obdarzonych nadprzyrodzonymi zdolnościami, które pomimo trudnej przyszłości i ze sprzecznych pobudek łączą siły dla obudzenia pradawnej mocy. To chyba zresztą najlepsze polskie opowiadanie tego numeru. Rzeźbiarze światła Macieja Musialika nie przekonali mnie – sam (niezbyt oryginalny) pomysł może i by się obronił, gdyby autorowi udało się stworzyć atmosferę grozy i jakoś zaskoczyć czytelnika. Ostatni tekst polski – Lwiątko Heraklesa Macieja Salamończyka - to natomiast dla mnie bardziej prezentacja pomysłu i wiedzy autora, niż opowiadanie.
Okładkę numeru zdobi van Helsing, więc zacznijmy od tekstu Roberta Ziębińskiego Łowca potworów. Historia prawdziwa, który traktuje o osobach parających się tym zajęciem, przybliżając tak tradycyjne wierzenia na ich temat (np. że łowca zazwyczaj rodzi się w sobotę), jak i ich filmowe wcielenia, w tym najnowsze w postaci Hansela i Gretel. W artykule Rosyjska fantastyka ostatniego 30-lecia Paweł Laudański na czterech stronach pokazuje jak na przestrzeni lat zmieniała się fantastyka za wschodnią granicą, wykazując przy tym, jak niewiele pojęcie ma o niej przeciętny polski czytelnik. W najciekawszym tekście numeru zatytułowanym Darwin w wielkim mieście Wawrzyniec Podrzucki zgrabnie i jak zwykle przekonująco obala wysnuwane niekiedy teorie, jakoby ewolucja stanęła w miejscu czy nawet zaczęła się cofać, bowiem ludzkość przestała się kierować doborem naturalnym. Maciej Parowski natomiast, który niedawno przekazał stery Działu Literatury Polskiej Michałowi Cetnarowskiemu, w tekście Farciarz, grzybiarz, Cicerone... opisuje swoje trzy dekady z tym czasopismem.
W ciekawym wywiadzie Dave McKean opowiada o swoich planach, a także wyznaje, dlaczego nie lubi być nazywany artystą, jak pracuje się z Neilem Gaimanem i czy to dobrze, że komiks się zmienia. W Radach dla piszących Michael J. Sullivan podpowiada jak tworzyć realistyczne opowieści nawet w nierealnych światach, a w Fantastycznym świecie damsko-męskich animozji Mateusz Albin przypomina wznawiany przez Naszą Księgarnię kultowy cykl Andre Norton. Interesujący - głównie przez fakt skojarzenia z fabułą Stanu wstrzymania Charlesa Strossa - był krótki tekst Pawła Chełchowskiego o będącej dopiero w fazie beta grze „Ingress”, która poruszanie się w świecie rzeczywistym łączy z współdziałaniem z innymi graczami, i to nawet na skalę międzynarodową.
W felietonach Jakub Ćwiek pisze, jak dobrze być amatorem, Rafał Kosik tłumaczy dlaczego warto stosować się do zasady "ucz się, pracuj i konsumuj”, a Peter Watts bardzo ciekawie recenzuje The Exegesis of Pilip K.Dick - wydaną niedawno za oceanem nieukończoną (mimo tysiąca stron) książkę Dicka, zawierającą wpisy z dziennika, notatki laboratoryjne, listy, kwity z pralni, wykres, diagramy itp. W końcu Łukasz Orbitowski jak zwykle zabawnie pisze o tym, jak Don Coscarelli nie położył filmu John Dies at the End.
W prozie polskiej tym razem cztery teksty. Ceną będzie samotność Bernadety Prandzioch to historia obyczajowa z elementem nadnaturalnym, ale choć przynajmniej motyw umierającej babki powinien poruszać całość nieszczególnie mnie dotknęła. Dużo lepiej wypadło Non serviam Pawła Ciećwierza: historia czterech osób obdarzonych nadprzyrodzonymi zdolnościami, które pomimo trudnej przyszłości i ze sprzecznych pobudek łączą siły dla obudzenia pradawnej mocy. To chyba zresztą najlepsze polskie opowiadanie tego numeru. Rzeźbiarze światła Macieja Musialika nie przekonali mnie – sam (niezbyt oryginalny) pomysł może i by się obronił, gdyby autorowi udało się stworzyć atmosferę grozy i jakoś zaskoczyć czytelnika. Ostatni tekst polski – Lwiątko Heraklesa Macieja Salamończyka - to natomiast dla mnie bardziej prezentacja pomysłu i wiedzy autora, niż opowiadanie.
W prozie zagranicznej jest znacznie lepiej – choć żaden z tekstów nie zachwyca, wszystkie czyta się bardzo dobrze i mogą się podobać. Jesteś tutaj? Jacka Skillingsteada to generalnie opowieść o ludzkiej samotności wynikającej ze strachu przed zaangażowaniem w prawdziwą relację, choć występuje tu i motyw detektywa na tropie seryjnego mordercy. Dziesiąta muza Tada Williamsa pokazuje dość zaskakujące w finale spotkanie w kosmosie z Obcymi. Bohaterem Dziesięciu sigm Paula Melko jest człowiek, który ma świadomość swojego jednoczesnego istnienia w kilku/kilkuset równoległych rzeczywistościach i wpływie decyzji, jakie podejmuje, na swój byt w tych światach. Pewnego dnia zauważa w mijającej go ciężarówce zmaltretowaną kobietę i musi podjąć decyzję, czy i jak zareagować, a czytelnik śledzi konsekwencje jego wyborów. W ostatnim z opowiadań (Zajęcia w terenie) Alex Shvartsman puszcza do czytelnika oczko, pokazując mu dociekania kryptoarcheologów z dalekiej przyszłości nad rolą i przeznaczeniem współczesnej budowli.
Generalnie wrażenia z lektury lutowego numeru są bardzo pozytywne Po raz kolejny lepiej wypadła publicystyka (szczególnie warty uwagi jest artykuł Waldemara Podrzuckiego), ale i proza - zwłaszcza zagraniczna – może się podobać. Warto w końcu zauważyć, że wśród tradycyjnej porcji recenzji znajduje się także tekst Jerzego Rzymowskiego prezentujący jego wrażenia tak z filmu Hobbit - Niezwykła podróż, jak i z lektury wydanego niedawno przez Bukowy Las Hobbita z objaśnieniami.
Kupiłabym nawet tylko dla Jackmana, który jest uroczy w roli Van Helsinga :) Ale i wnętrze wydaje się być interesujące.
OdpowiedzUsuńNie tylko się wydaje, ale jest :) Tylko nie wiem, czy normalnie w kiosku uda się ten numer jeszcze dostać - ale na pewno w sieci, np. w księgarni Prószyńskiego, tak :)
UsuńOpowiadanie znowu takie średniawe, ale publicystyka faktycznie dobra, jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Szkoda, że się nie da zwiększyć ilości publicystyki kosztem opowiadań :)
UsuńTrochę mi zabrakło Twojej oceny, szczególnie przy artykułach. Jako że sam już to wszystko czytałem, to mniej mnie interesuje co w tekstach jest, a bardziej jak je odbierasz. Szczególnie, że i tak już numer z kiosku zniknął, więc ciężko zachęcić do kupna tematyką :)
OdpowiedzUsuńW marcowym numerze na razie za mną 2 artykuły i jak na razie też dobre... a przynajmniej mówią o rzeczach dla mnie nowych.
Zaznaczyłam te teksty, które mi się najbardziej podobały, a o reszcie - faktycznie - tylko wspomniałam co do treści. Może w wolniejszej chwili napiszę Ci coś więcej, chyba że to uwaga ogólna i nie tyle ciekawią Cię moje wrażenia z lektury lutowego numeru, ile w omówieniu jako takim brakowało Ci ocen. Wtedy poprawię się w marcu ;)
UsuńZa mną z marcowego numeru teksty trzy - jeden dobry, jeden słaby i jeden, który pozostawił mnie obojętną, bo temat mnie nie interesował i po lekturze artykułu tak pozostało :)
No, raczej ogólna uwaga :)
UsuńOj, jak to miło znaleźć jeszcze kogoś, kto pisze o czasopismach. A myślałam, że jestem sama z tym nałogiem;)
OdpowiedzUsuń"Fantastykę" czytałam w latach 80. i biegałam po całym mieście, by ją znaleźć w kiosku. To były czasy! Pamiętam, jak Sapkowski wystartował w konkursie "Fantastyki" na opowiadanie literackie i jak zaczęła się jego kariera. A czasem "Fantastyka" drukowała powieśc do wycinania i tak własnie poznałam "Krainę chichów"... Zbierałam te odcinki ładnych parę miesięcy!
Pozdrawiam!
Ostatnio (od jakiegoś roku) w sieci można znaleźć więcej tekstów o NF - wynik nawiązania przez czasopismo współpracy z blogerami. Ja fantastykę jako gatunek czytam zaledwie od kilku lat, ale słyszałam o tej dawnej "Fantastyce" i byłam ciekawa nowej. I jeszcze tego jak nowa wypada w porównaniu do starej, ale na takie pytanie nikt pewnie mi nie odpowie, bo jednak na odbiór czasopisma kiedyś wpływał fakt nie tylko jego treści, ale także dostępność tekstów zachodnich autorów, no i same okoliczności dotyczące czytelnika. Zapewne za kilka lat dzisiejsi czytelnicy z rozrzewnieniem będą wspominać aktualne numery, a może i w aktualnych konkursach pojawi się ktoś na miarę Sapkowskiego? Trudno przewidzieć :)
UsuńRównież pozdrawiam :)