Po sporym sukcesie trylogii o Józefinie Bukowy Las zaprezentował czytelnikom kolejną powieść autorstwa Sandry Gulland – Kochankę Słońca. Choć główna bohaterka ponownie jest postacią autentyczną, tym razem zamiast beletryzowanej biografii autorka napisała mocno osadzony w XVII-wiecznych realiach romans kostiumowy, w którym obok postaci historycznych występują fikcyjni bohaterowie, a prawdziwe wydarzenia mieszają się z wytworami wyobraźni pisarki.
Tytułową kochanką Słońca jest Ludwika de la Vallière, pochodząca ze zubożałej szlachty dziewczyna, która faktycznie była metresą Ludwika XIV – króla Słońce. Akcja powieści rozpoczyna się w 1650 roku, kiedy to ośmioletnia jeszcze wówczas Ludwika, z powodu swojego niewielkiego wzrostu zwana Petite, poznaje Białego – dzikiego konia niezwykłej, królewskiej maści – i dowiaduje się o magii kości, która za cenę paktu z diabłem pozwala ujarzmiać opętane zwierzęta. Przekonana, że to jedyny sposób, aby ocalić zwierze od śmierci, Petite postanawia przeprowadzić rytuał, który – o czym jest przeświadczona – już na zawsze otworzy ją i jej życie na działanie złego. W ten sposób, podobnie jak w trylogii o Józefinie, Gulland wprowadza do swojej opowieści powtarzający się motyw nadnaturalny, który wpływa na wydarzenia i w pewien sposób je tłumaczy.
Stosunkowo niskie pochodzenie i niewielki majątek nie dają Petite większych szans na zamążpójście albo chociaż przyjęcie do klasztoru. Nie budzą optymizmu także niecodzienne jak na młodą pannę zamiłowania i talenty – do lektury i polowań. Poświęcenie matki i spora doza szczęścia sprawiają, że pomimo tego bohaterce udaje się zostać dwórką jednej z córek księcia Orleanu. To tu po raz pierwszy spotyka swoją późniejszą wielką miłość – Ludwika, króla Francji.
Kochanka Słońca to przede wszystkim romans historyczny. Cała fabuła podporządkowana została przedstawieniu relacji Ludwiki z królem. Gdzieś w tle Francja układa się z Hiszpanią, przeżywa głód, klęskę nieurodzaju, zarazy, a Ludwik przeprowadza gruntowne reformy państwa oraz walczy o sukcesję hiszpańską. Jednak czytelnik nade wszystko poznaje radości i tragedie sekretnego związku z królem i obserwuje życie na dworze – najpierw książęcym, a potem królewskim. Zabawy, polowania, przedstawienia, intrygi, miłostki – prostolinijna Petite uczy się kompletnie obcego dla niej świata iluzji, w jakim żyją arystokraci. Trzeba przy tym zaznaczyć, że choć Gulland skupia się na historii miłości, w książce w zasadzie nie ma opisów fizycznych zbliżeń, spokojnie można ją więc polecić zainteresowanym tematyką młodszym czytelniczkom.
Ogromnym plusem powieści jest silne osadzenie w realiach Francji XVII wieku. Autorka dużą wagę przywiązała do przedstawienia życia arystokracji różnych szczebli, ukazując tak zasady etykiety, jak i dworskie ceremoniały, zwyczaje, przesądy i zabobony, stroje, rozrywki i zasady higieny. Żyjący balami i galami dwór z jednej strony jest rozpasany, z drugiej – niezwykle przywiązany do pozorów religijności. To chyba one najsilniej zaważyły na życiu Petite, czyniąc z jej relacji z królem wstydliwy sekret, którego zachowanie wiąże się dla dziewczyny nie tylko z ogromnym dyskomfortem moralnym (sama Ludwika została przedstawiona jako bardzo pobożna, rozmodlona osoba, rozdarta między miłością do Boga a zakazaną miłością do żonatego mężczyzny), ale także bardzo przykrymi konsekwencjami dla zdrowia.
Trzecioosobowa narracja początkowo utrudnia emocjonalne zaangażowanie się w historię – mocno różni się od wychodzących spod pióra tej samej autorki szczerych, poruszających zapisków z pamiętnika Józefiny. Jednocześnie prowadzenie opowieści jedynie z perspektywy Petite zawęża obraz wydarzeń, w pewien sposób narzucając ich ocenę. Pomimo tego, zwłaszcza od momentu pojawienia się w życiu bohaterki Ludwika, książka bardzo skutecznie wciąga czytelnika – z każdą kolejną stroną coraz trudniej się z nią rozstać. Choć zatem Kochanka Słońca nie jest rewelacyjną trylogią o Józefinie (co jest chyba jej największą wadą), nadal stanowi świetną propozycję dla tych wszystkich, którzy poszukując w literaturze odbicia dawnych romansów, chcą czegoś więcej niż tylko kostiumowego sztafażu. Tu piękne suknie i dworski ceremoniał nie są jedynie rekwizytami dodanymi do kolejnej historii o wielkiej miłości, bo obraz tego romansu i jego konsekwencji wynikał z uwarunkowań epoki, co Gulland bardzo zgrabnie ukazała.
Tytułową kochanką Słońca jest Ludwika de la Vallière, pochodząca ze zubożałej szlachty dziewczyna, która faktycznie była metresą Ludwika XIV – króla Słońce. Akcja powieści rozpoczyna się w 1650 roku, kiedy to ośmioletnia jeszcze wówczas Ludwika, z powodu swojego niewielkiego wzrostu zwana Petite, poznaje Białego – dzikiego konia niezwykłej, królewskiej maści – i dowiaduje się o magii kości, która za cenę paktu z diabłem pozwala ujarzmiać opętane zwierzęta. Przekonana, że to jedyny sposób, aby ocalić zwierze od śmierci, Petite postanawia przeprowadzić rytuał, który – o czym jest przeświadczona – już na zawsze otworzy ją i jej życie na działanie złego. W ten sposób, podobnie jak w trylogii o Józefinie, Gulland wprowadza do swojej opowieści powtarzający się motyw nadnaturalny, który wpływa na wydarzenia i w pewien sposób je tłumaczy.
Stosunkowo niskie pochodzenie i niewielki majątek nie dają Petite większych szans na zamążpójście albo chociaż przyjęcie do klasztoru. Nie budzą optymizmu także niecodzienne jak na młodą pannę zamiłowania i talenty – do lektury i polowań. Poświęcenie matki i spora doza szczęścia sprawiają, że pomimo tego bohaterce udaje się zostać dwórką jednej z córek księcia Orleanu. To tu po raz pierwszy spotyka swoją późniejszą wielką miłość – Ludwika, króla Francji.
Kochanka Słońca to przede wszystkim romans historyczny. Cała fabuła podporządkowana została przedstawieniu relacji Ludwiki z królem. Gdzieś w tle Francja układa się z Hiszpanią, przeżywa głód, klęskę nieurodzaju, zarazy, a Ludwik przeprowadza gruntowne reformy państwa oraz walczy o sukcesję hiszpańską. Jednak czytelnik nade wszystko poznaje radości i tragedie sekretnego związku z królem i obserwuje życie na dworze – najpierw książęcym, a potem królewskim. Zabawy, polowania, przedstawienia, intrygi, miłostki – prostolinijna Petite uczy się kompletnie obcego dla niej świata iluzji, w jakim żyją arystokraci. Trzeba przy tym zaznaczyć, że choć Gulland skupia się na historii miłości, w książce w zasadzie nie ma opisów fizycznych zbliżeń, spokojnie można ją więc polecić zainteresowanym tematyką młodszym czytelniczkom.
Ogromnym plusem powieści jest silne osadzenie w realiach Francji XVII wieku. Autorka dużą wagę przywiązała do przedstawienia życia arystokracji różnych szczebli, ukazując tak zasady etykiety, jak i dworskie ceremoniały, zwyczaje, przesądy i zabobony, stroje, rozrywki i zasady higieny. Żyjący balami i galami dwór z jednej strony jest rozpasany, z drugiej – niezwykle przywiązany do pozorów religijności. To chyba one najsilniej zaważyły na życiu Petite, czyniąc z jej relacji z królem wstydliwy sekret, którego zachowanie wiąże się dla dziewczyny nie tylko z ogromnym dyskomfortem moralnym (sama Ludwika została przedstawiona jako bardzo pobożna, rozmodlona osoba, rozdarta między miłością do Boga a zakazaną miłością do żonatego mężczyzny), ale także bardzo przykrymi konsekwencjami dla zdrowia.
Trzecioosobowa narracja początkowo utrudnia emocjonalne zaangażowanie się w historię – mocno różni się od wychodzących spod pióra tej samej autorki szczerych, poruszających zapisków z pamiętnika Józefiny. Jednocześnie prowadzenie opowieści jedynie z perspektywy Petite zawęża obraz wydarzeń, w pewien sposób narzucając ich ocenę. Pomimo tego, zwłaszcza od momentu pojawienia się w życiu bohaterki Ludwika, książka bardzo skutecznie wciąga czytelnika – z każdą kolejną stroną coraz trudniej się z nią rozstać. Choć zatem Kochanka Słońca nie jest rewelacyjną trylogią o Józefinie (co jest chyba jej największą wadą), nadal stanowi świetną propozycję dla tych wszystkich, którzy poszukując w literaturze odbicia dawnych romansów, chcą czegoś więcej niż tylko kostiumowego sztafażu. Tu piękne suknie i dworski ceremoniał nie są jedynie rekwizytami dodanymi do kolejnej historii o wielkiej miłości, bo obraz tego romansu i jego konsekwencji wynikał z uwarunkowań epoki, co Gulland bardzo zgrabnie ukazała.
Sandra Gulland, Kochanka Słońca
Bukowy Las, 2012, il. stron: 464
Moja ocena: 5-/6
Recenzja ukazała się także w Gildii
Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka E-pik
Muszę w końcu zdobyć pierwsze części Józefiny, kochankę pewnie też kiedyś przeczytam. Ale na to nadejdzie czas. Na razie nie mam ochoty na romanse, jakoś mnie na kryminały wzięło :D.
OdpowiedzUsuńPolecam gorąco - zwłaszcza trylogię o Józefinie. To zdecydowanie więcej niż romans - ale jednak nie kryminał ;)
UsuńCiekawa recenzja, chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie omieszkam przeczytac i dowiedziec sie czegos o legendarnej metresie.
OdpowiedzUsuńPrzede mna jeszcze trylogia o Jozefinie, ktora podczytywalam, ale zostawilam na pozniej.
Cykl o Józefinie moim zdaniem jest dużo lepszy, tak ze względu na tło historyczne, jak i samą fabułę (tu romans jest tylko jednym z elementów). Ale ma jedną wadę - kiedyś się kończy. I wtedy warto poszukać "Kochanki Słońca" ;)
UsuńRomanse historyczne czytuję, ale głównie osadzone w realiach angielskich. Chyba już czas na Francję :)
OdpowiedzUsuńGrendella
Czas, czas :) Ważne, że masz już materiał porównawczy. Mnie na przykład przy lekturze "Kochanki" zaskoczyło, że podczas gdy związek Petite z królem był bardzo długo naprawdę skrywanym sekretem, a gdy już został ujawniony oficjalna kochanka stała się przykrywką do spotkań z nieoficjalnymi, na dworze Karola w Anglii metresy pokazywały się z królem publicznie - o czym niedawno czytałam w "Królewskiej nierządnicy". Niby wiedziałam, że Francja katolicka, ale jakoś zawsze dwór francuski kojarzył mi się z rozpustą jawną, a nie utajnioną ;)
UsuńJa też do tej pory głównie skupiałam się na powieściach historycznych rozgrywających się w Anglii, ale że ogólnie lubię dawniejsze czasy, to i Francji kiedyś chętnie spróbuję. :)
OdpowiedzUsuńPlanujesz może czytać też "Marię Antoninę" od Bukowego Lasu? Zawsze wydawała mi się interesującą postacią.
I to jest postawa godna pochwały :) Zacznij od Józefiny ;)
UsuńPlanuję, mam już na półce i nawet powinnam się za nią zabrać w najbliższym czasie. Chciałam tylko zrobić przerwę po "Kochance" :)
Okładka do tej powiesci jest doskonała, już dla niej samej mam szaloną ochotę na ksiązke ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc bardziej podobały mi się okładki Józefiny ;D
Usuń