Chyba każdy w czasie swojej młodości (a wielu pewnie i później) choć przez chwilę zamarzył o czarodziejskim pierścieniu, cudownej lampie czy choćby jednej całkiem małej, ale za to złotej rybce, dzięki którym można spełnić swoje życzenie. Świetne pomysły na to, jak spożytkować taką szansę od losu, kłębią się nadal gdzieś z tyłu głowy – tylko samej szansy brakuje. Widać, los bywa łaskawy, bo z tymi spełniającymi się życzeniami są tylko kłopoty. I o tym właśnie jest wznowiona niedawno przez Znak Emotikon klasyka angielskiej literatury dziecięcej - Pięcioro dzieci i "coś" Edith Nesbit w świetnym przekładzie Ireny Tuwim.
Pięcioro rodzeństwa: Cyryl, Antea, Robert, Janeczka i Baranek z Londynu wyjeżdża na wieś pod Rochester. Pozostawione pod opieką służby dzieci szybko odkrywają w pobliskim kamieniołomie Psammetycha, czyli duszka Piaskoludka. To dziwne, drażliwe i wiecznie naburmuszone stworzenie ku zaskoczeniu dzieci – które do tej pory nigdy jeszcze nie przeżyły żadnej magicznej przygody, bo to całkiem zwyczajne angielskie dzieci – potrafi spełniać życzenia. Oczywiście najłatwiej wymyślić dobre życzenie wtedy, kiedy nikt nie chce go realizować. Kiedy można mieć wszystko, czego się zapragnie, nagle trudno zdecydować, czego się tak naprawdę chce. A nawet gdy po bardzo gruntownym przemyśleniu za i przeciw podejmie się – zdawałoby się – mądrą decyzję, złośliwy i gburowaty duszek potrafi każdy pozornie świetny pomysł obrócić w duży kłopot. A może to nie wina duszka, tylko – jak sam Piaskoludek zauważył – po prostu nie należy chcieć rzeczy takich, których się nie chce?
Każdy z jedenastu rozdziałów przedstawia historię innego spełnionego życzenia. Umiejętnie dozowane napięcie sprawia, że w każdą z przygód łatwo się zaangażować. Autorka zwracając się bezpośrednio do czytelnika z humorem i dużą sympatią do dzieci snuje opowieści, które mogą zapierać dech w małej piersi – na przykład o porwaniu braciszka, uwięzieniu na dachu wieży czy oblężeniu zamku przez zastępy średniowiecznych rycerzy. A to tylko część niezwykłych zdarzeń, jakie przytrafiły się młodym bohaterom. Jednocześnie nie oszczędza rodzeństwa, które zawsze musi ponieść konsekwencje każdego nieopatrznie wypowiedzianego życzenia. Warto dodać, że z opałów dzieci wychodzą obronną ręką nie dzięki magii, ale własnej pomysłowości, wzajemnemu oddaniu, lojalności i uczciwości. Zwyczajność postaci, które wcale nie są mądrzejsze, ładniejsze, bogatsze czy odważniejsze od przeciętnych dzieci sprawia przy tym, że łatwiej się z nimi identyfikować i przeżywać ich niezwykłe historie.
Słów kilka o wydaniu. Mimo twardej okładki książka jest zadziwiająco lekka, a poręczny rozmiar sprawia, że jest wygodna w czytaniu. Nieco powiększona czcionka ułatwi samodzielną lekturę młodym czytelnikom, a czas spędzony przy niej umilą urocze (czarno-białe) obrazki. Książka posiada także tasiemkę-zakładkę.
Warto wracać do klasyki, zwłaszcza że choć powieść Edith Nesbit ma już ponad sto lat, wcale się nie zestarzała. Łatwo zapomnieć, że bohaterowie Pięcioro dzieci i "coś" żyli w całkiem innych czasach i uwierzyć, że takie przygody mogłyby się wydarzyć i dziś na wakacjach na wsi. Ta zabawna, mądra, ale przy tym nienatarczywa w dydaktyczności historia z pewnością dostarczy emocji i refleksji kolejnym pokoleniom młodych czytelników.
Pięcioro rodzeństwa: Cyryl, Antea, Robert, Janeczka i Baranek z Londynu wyjeżdża na wieś pod Rochester. Pozostawione pod opieką służby dzieci szybko odkrywają w pobliskim kamieniołomie Psammetycha, czyli duszka Piaskoludka. To dziwne, drażliwe i wiecznie naburmuszone stworzenie ku zaskoczeniu dzieci – które do tej pory nigdy jeszcze nie przeżyły żadnej magicznej przygody, bo to całkiem zwyczajne angielskie dzieci – potrafi spełniać życzenia. Oczywiście najłatwiej wymyślić dobre życzenie wtedy, kiedy nikt nie chce go realizować. Kiedy można mieć wszystko, czego się zapragnie, nagle trudno zdecydować, czego się tak naprawdę chce. A nawet gdy po bardzo gruntownym przemyśleniu za i przeciw podejmie się – zdawałoby się – mądrą decyzję, złośliwy i gburowaty duszek potrafi każdy pozornie świetny pomysł obrócić w duży kłopot. A może to nie wina duszka, tylko – jak sam Piaskoludek zauważył – po prostu nie należy chcieć rzeczy takich, których się nie chce?
Każdy z jedenastu rozdziałów przedstawia historię innego spełnionego życzenia. Umiejętnie dozowane napięcie sprawia, że w każdą z przygód łatwo się zaangażować. Autorka zwracając się bezpośrednio do czytelnika z humorem i dużą sympatią do dzieci snuje opowieści, które mogą zapierać dech w małej piersi – na przykład o porwaniu braciszka, uwięzieniu na dachu wieży czy oblężeniu zamku przez zastępy średniowiecznych rycerzy. A to tylko część niezwykłych zdarzeń, jakie przytrafiły się młodym bohaterom. Jednocześnie nie oszczędza rodzeństwa, które zawsze musi ponieść konsekwencje każdego nieopatrznie wypowiedzianego życzenia. Warto dodać, że z opałów dzieci wychodzą obronną ręką nie dzięki magii, ale własnej pomysłowości, wzajemnemu oddaniu, lojalności i uczciwości. Zwyczajność postaci, które wcale nie są mądrzejsze, ładniejsze, bogatsze czy odważniejsze od przeciętnych dzieci sprawia przy tym, że łatwiej się z nimi identyfikować i przeżywać ich niezwykłe historie.
Słów kilka o wydaniu. Mimo twardej okładki książka jest zadziwiająco lekka, a poręczny rozmiar sprawia, że jest wygodna w czytaniu. Nieco powiększona czcionka ułatwi samodzielną lekturę młodym czytelnikom, a czas spędzony przy niej umilą urocze (czarno-białe) obrazki. Książka posiada także tasiemkę-zakładkę.
Warto wracać do klasyki, zwłaszcza że choć powieść Edith Nesbit ma już ponad sto lat, wcale się nie zestarzała. Łatwo zapomnieć, że bohaterowie Pięcioro dzieci i "coś" żyli w całkiem innych czasach i uwierzyć, że takie przygody mogłyby się wydarzyć i dziś na wakacjach na wsi. Ta zabawna, mądra, ale przy tym nienatarczywa w dydaktyczności historia z pewnością dostarczy emocji i refleksji kolejnym pokoleniom młodych czytelników.
Edith Nesbit, Pięcioro dzieci i "coś"
Znak, 2013, il. stron: 368
Moja ocena: 5+/6
Recenzja ukazała się wcześniej w Gildii
Dziecięciem będąc ogladałem serial na podstawie tej książki. Czytać też próbowalem później, ale chyba byłem już za stary i raczej Indianie i kowboje byli mi w głowie, a nie ludziki z piasku. Nie skończyłem w każdym razie.
OdpowiedzUsuńJa serialu jeszcze nie widziałam. A ile lat miałeś wtedy, kiedy próbowałeś czytać? A raczej kiedy w głowie byli Ci Indianie i kowboje? Mój etap zdobywania Dzikiego Zachodu przypadł na piątą klasę podstawówki :)
UsuńHej :) Gdybyś miała ochotę, to zapraszam do bardzo fajnej zabawy, szczegóły u mnie na blogu :).
OdpowiedzUsuńDzięki za zaproszenie :) Patrząc na moje aktualne tempo publikacji powinnam się wyrobić jakoś na za tydzień :)
UsuńCudowna,fantastyczna książka, którą czytałam ponad 30 lat.Nigdy jej nie zapomnę, przeniosła mnie w świat marzeń i bajki.Gorąco ją polecam!Kasia
OdpowiedzUsuń:) Mam nadzieję, że kontynuacja z Feniksem będzie równie dobra, bo zamierzam ją niedługo przeczytać :)
Usuń