poniedziałek, 16 maja 2011

Ingrid Steiner-Gashi, Dardan Gashi W SŁUŻBIE DYKTATORA

Przy okazji siedemdziesiątych urodzin stawia sobie zasadnicze pytanie: "Chcesz umrzeć w ten czy w inny sposób?" . I przypomina sobie cytat z chińskiego filozofa Konfucjusza, który teraz wynosi do rangi przewodniego motywu życia: "Kiedy umiera tygrys, pozostawia po sobie skórę. Kiedy umiera człowiek, niechby pozostawił po sobie imię". (...) Teraz, u schyłku życia, będzie w końcu mówił - nigdy wcześniej nie było to możliwe. O rozczarowaniu tym, jak pełen nadziei komunistyczny projekt Korea Północna zmienił się w koszmar, o swoim gniewie na hipokryzję systemu, o brutalnej władzy dyktatury, o ciągłym głodzie, o strachu, że w każdej chwili straci wszelkie życiowe prawa.
 
Historia opowiedziana przez uciekiniera, byłego pułkownika, agenta, inżyniera i zaopatrzeniowca reżimu w Korei Północnej - Kim Dzong Riula, spisana przez dwoje austriackich dziennikarzy. Świadectwo człowieka, który zrobił w Korei Północnej swoistą karierę "od pucybuta do milionera". Realizując swoje ambitne plany, z głębokiej wsi, w której dla przeżycia swojego i rodziny musiał polować na drobne ptaki przy użyciu nafaszerowanych cyjankiem ziaren (jak uczył go ojciec, z takiej zdobyczy należy szybko usunąć żołądek, żeby trucizna nie rozprzestrzeniła się na cały organizm), poprzez techniczne studia w Niemczech, trafił on do najwyższych kręgów władzy. Projektował filtry  przeciwgazowe w pałacach-schronach Wielkiego Wodza, remontował jego samochody, jako dyplomata - omijając nałożone na Koreę embargo - zaopatrywał  w Europie Zachodniej koreański reżim w towary luksusowe oraz sprzęt i elementy niezbędne dla realizacji wielkich planów produkcyjnych.

Widząc i rozumiejąc jak bardzo "ukochani wodzowie" - sami pławiąc się w luksusach - krzywdzą jego naród, Kim Dzong Riul potrafił tak dobrze ukryć swoją prawdziwą opinię o systemie, że uchodził za jednego z najbardziej zaufanych i najlojalniejszych jego pracowników. Pomimo tego - jak inni obywatele - cierpiał głód, składał cotygodniowe samokrytyki (artyści musieli je składać częściej, bo ich paranie się sztuką dawało im więcej sposobności do "grzechów"), miał zaplanowaną przez państwo każdą chwilę dnia i żył w ciągłym strachu.

Kim Dzong Riula poznajemy w chwili jego ucieczki pomyślanej tak, by zniknięcie w czasie podróży służbowej mogło uchodzić za zabójstwo na tle rabunkowym. W zamyśle pułkownika nie tylko miało to uchronić go przed wytropieniem przez tajne służby, ale przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo jego pozostałej w Korei rodzinie, bowiem tak pod rządami Kim Ir Sena, jak i jego syna - Kim Dzong Ila, za drobniejsze przestępstwa całe rodziny "zdrajców systemu" trafiały do obozów pracy. Plan się powiódł. Po 15 latach  pułkownik sam zwrócił się do autorów książki z propozycją spisania jego wspomnień. 

Historia Kim Dzong Riula opowiadana jest na tle historii Korei. Tą ostatnią czytelnik poznaje od czasów średniowiecza. Sposób opowiadania nie budzi jednak emocji. Styl książki przypominał mi czasem szkolny podręcznik do historii, dodatkowo okrojony z dat i nazwisk. Informacje  przekazywane są językiem prostym i zrozumiałym, lecz dość oschle i skrótowo. Przykładowo cała wojna w Korei z lat 50-tych XX-go wieku zmieściła się na kilku stronach książki. 

Spodziewałam się opowieści o dramatycznych losach, jeśli nie narodu, to choćby jednostki - samego Kim Dzong Riula. Ale jego wspomnienia opowiedziane są tak beznamiętnie, że nie byłam poruszona, choć - zważywszy na ich treść - powinnam. Autorzy nie przedstawiają obrazowo beznadziejności życia prostych mieszkańców Korei. Owszem, piszą o głodzie, trudnych warunkach mieszkaniowych nawet wysokich urzędników, inwigilacji, indoktrynacji, przyczynach braku oporu, obozach pracy, ale robią to w taki sposób, że czytałam i nic nie czułam. Dla mnie to wada, ale ktoś inny może uznać taki styl za zaletę. Na pewno książka nie epatuje przemocą, cierpieniem, terrorem - myślę, że spokojnie może przeczytać ją także młodszy czytelnik zainteresowany taką tematyką.

Przyznam, że całą książkę czekałam na wytłumaczenie, dlaczego Kim Dzong Riul nagle zdecydował, że ujawnienie się jest bezpieczne dla niego i rodziny w Korei. Z końcowych kart książki zdaje się wypływać wniosek, że na tę niespodziewaną decyzję wpłynął brak nadziei. Kim Dzong Riul przygotowując ucieczkę, planując ją bardzo długi czas, oczekiwał upadku systemu i powrotu w chwale do ojczyzny, aby  pomóc w jej odbudowywaniu w duchu prawdziwego marksizmu. I kiedy po wielu latach widzi, że może nie dożyć tego upadku, ten zawsze rozsądny inżynier - wbrew rozsądkowi - postanawia mówić. 

W liście do autorów pułkownik zaznacza, że chce, by książka była rewolucyjna, wzywała do narodowego powstania i rozbicia dyktatury. Nawet jej autorzy nie mają jednak złudzeń, że ta historia może coś zmienić. Wskazują wyraźnie, że światowi decydenci wiedzą o tym, co dzieje się w Korei Północnej, lecz utrzymanie tam dyktatury jest im na rękę, bo nie stać ich na destabilizację w tym regionie. Po raz kolejny polityka jest dla mocarstw ważniejsza niż losy milionów głodzonych i  zaszczutych ludzi. I to bardzo smutna refleksja, która zostaje po tej niby beznamiętnej książce. 

Książkę zdecydowanie polecam. Nawet jeśli potencjał samej opowieści, w mojej ocenie, nie jest w pełni wykorzystany i książka ani nie budzi silniejszych emocji, ani nie przekazuje szczegółowych informacji, sama historia z pewnością warta jest uwagi.

Ingrid Steiner-Gashi, Dardan Gashi, W służbie dyktatora. Życie i ucieczka północnokoreańskiego agenta, Bukowy Las, 2011
Moja ocena: 4/6

9 komentarzy:

  1. Mimo mankamentów, o których piszesz, zaciekawiłaś mnie tą książką. Ostatnio co prawda rzadko sięgam po tego typu literaturę, ale chyba już czas powrócić do dawnych przyzwyczajeń czytelniczych. Nie wiem kiedy, ale postaram się ją zdobyć i przeczytać. Dziękuję za opinię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Balbina64
    Te mankamenty wynikają w dużej mierze z moich oczekiwań względem książki. Sama historia z pewnością warta jest poznania. A książka jest stosunkowo krótka (226 stron) i bardzo szybko się ją czyta. Dlatego z czystym sumieniem polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesująca pozycja... Może nie w moim stylu, ale lubię próbować różnych gatunków i typów, więc kto wie. Może sięgnę w przyszłości:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. kasandra_85
    Bardzo interesująca. Jeśli kiedyś wpadnie Ci w ręce, zachęcam do poświęcenia jej kilku godzin. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, jeszcze wczoraj przeglądając stronę tego wydawnictwa zastanawiałam się nad nią. Zrezygnowałam jednak, bo mimo, że historię uwielbiam to lubię żywą akcje, emocje przemawiające z każdej strony i uczucia. A podejrzewałam, że tego w tej opowieści zabraknie. Jak widać nie pomyliłam się, jednak sama historia, osoba i cel zachęcają i będę musiała przemyśleć jeszcze moją decyzję;)

    Poza tym odwiedzam Cię już od jakiegoś czasu i naprawdę lubię czytać Twoje recenzje, a sama zapraszam Cię w moje skromne progi,
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  6. Ala
    Nie rezygnuj z książki - dla jej treści warto na chwilę zapomnieć o upodobaniach literackich. Do tego książka jest krótka i bardzo łatwo się ją czyta. Ja - choć wolę, żeby było więcej emocji albo więcej informacji - czasu spędzonego na lekturze z pewnością nie żałuję :)

    Za miłe słowa i zaproszenie bardzo dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo interesujący temat! Normalnie bym książkę pewnie przegapił, więc dobrze, że wpadłem i poczytałem na jej temat:)

    OdpowiedzUsuń
  8. podsluch
    Bardzo dobrze, że wpadłeś i poczytałeś na temat tej książki, bo zaiste jest ona bardzo interesująca i szkoda by było, gdybyś ją przegapił :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To wspaniale, z wielką chęcią przeczytam i Twoją opinię na temat twórczości Pana Cornwella. Reszta trylogii również stoi u mnie na regale i tylko czeka na swoją kolej (tylko właśnie-czas) :)

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za podpisywanie się w komentarzach. Pozwoli mi to na identyfikację stałych gości. Z góry dziękuję. :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...