Piotr Olszówka to autor komiksów i ilustrator - możecie go kojarzyć z komiksu „Bartek i Chlorofil”. Jest także członkiem Association For Renaissance Martial Arts oraz szermierzem (prowadził sekcję szermierki tradycyjnej przy Krakowskim Klubie Szermierzy).
"Morrigan", jego debiut książkowy, to zbiór 4 opowieści fantasy osadzonych w średniowieczu. Ich wzajemne powiązanie - poza światem, w którym rozgrywa się fabuła - jest widoczne dopiero na ostatniej stronie książki. Choć opowieści są nierówne jakościowo, już na wstępie chcę zaznaczyć, że warto dać szansę "Morrigan" - 3/4 książki jest naprawdę dobre!
Rycerz i czarodziejka postanowili stanąć po słusznej stronie w odwiecznej walce Dobra ze Złem, Porządku i Chaosu..*
"Morrigan"
Debiutanckie opowiadanie autora, opublikowane wcześniej w miesięczniku "Science Fiction" w 2001 roku, jest moim zdaniem najsłabsze w całym zbiorze. Zapowiada się całkiem nieźle - autor ma lekkie pióro i pisze z humorem. Do czasu zawiązania akcji całkiem mi się podobało - wprawdzie nie parskałam śmiechem, ale ten rodzaj humoru może u niektórych czytelników wywołać taki efekt. Od decyzji rycerza i czarodziejki, że staną do walki, było jednak coraz słabiej i końcówka zupełnie mnie nie przekonała. Do tego autor lubi stosować wielokropki, które ja średnio toleruję. Kolejna opowieść mnie jednak zachwyciła.
Pewien młody rycerz nie zgadzał się, aby zmuszano go do czegokolwiek...
Pewien znany wojownik zapragnął, aby przyszywany syn odziedziczył jego sławę...
"Imię ojca"
O ile "Morrigan" jest dość lekka i rycersko-magiczna, "Imię ojca" to opowiadanie raczej ponure i wojowniczo-rycerskie. I przyznam szczerze, w tej wersji Piotr Olszówka dużo bardziej mi odpowiada. Sam pomysł na fabułę jest niby prosty: kurgijski wojownik, Galloer, czyli jeden z największych, najtwardszych ichnich wojowników, jest śmiertelnie chory. Wedle tradycji, dla takiego wojownika jedynym słusznym sposobem na opuszczenie tego świata jest śmierć w walce. A że zwycięzca zabiera nie tylko życie, ale i miecz oraz imię Galloera, wymarzona jest śmierć z rąk własnego ucznia. Umrzeć w ten sposób to ostatecznie pokazać, że wyszkoliło się lepszego od siebie - kolejnego Galloera. Problem Raffika-an Saida polega na tym, że jego uczeń uciekł i umierający wojownik musi go nie tylko znaleźć, ale i skłonić do pojedynku.
Na bazie tej fabuły autor przedstawia czytelnikowi dwa światy - Wielką Ziemię, zamieszkałą przez Kurgów oraz Królestwo, zamieszkałe przez społeczeństwo znane nam z historii osadzonych w średniowieczu. Zupełnie odmienna filozofia życia, wierzenia i wyznawane wartości przedstawicieli obu światów pozwoliły autorowi na stworzenie fascynującej historii o przeznaczeniu, życiowych wyborach i ich konsekwencjach oraz honorze rycerza i wojownika. Dwieście stron świetnej lektury. Gdybym oceniała tylko to opowiadanie, dałabym 9/10.
Pozostałe dwie opowieści: "Róża i miecz" oraz "Jeszcze raz Morrigan" zbliżone są klimatem do "Imienia ojca" i - choć nie były tak dobre - czytałam je z prawdziwą przyjemnością.
We wszystkich opowiadaniach widać, że autor chce, by czytelnik nie mógł w prosty sposób zdecydować, który z bohaterów ma rację, komu należy się szczęście i jak historia powinna się potoczyć. W zasadzie w książce brak jednoznacznie dobrych i złych bohaterów, a ich wybory często trudno jest zaklasyfikować jako słuszne bądź błędne.
W świecie przedstawionym w "Morrigan" więcej jest miecza, niż magii - w niektórych opowiadaniach jedyny akcent prawdziwie nadprzyrodzony to wróżby. Na swój sposób magiczna jest także relacja Kurgów z Wielką Ziemią - ona im radzi, daje siły, odbiera życia, a jej decyzje nie są sprawiedliwie, ani niesprawiedliwe - po prostu są.
W świecie przedstawionym w "Morrigan" więcej jest miecza, niż magii - w niektórych opowiadaniach jedyny akcent prawdziwie nadprzyrodzony to wróżby. Na swój sposób magiczna jest także relacja Kurgów z Wielką Ziemią - ona im radzi, daje siły, odbiera życia, a jej decyzje nie są sprawiedliwie, ani niesprawiedliwe - po prostu są.
Z uwagi na zbyt słabą wyobraźnię w tym zakresie, ja nie potrafię docenić świetnego przygotowania autora w zakresie sztuk walki, zwłaszcza szermierki, z pewnością znajdzie się jednak rzesza czytelników, dla których ważny jest nie tylko fakt pojedynku/bójki i wynik spotkania, ale i sam jego przebieg. Nie powinni się zawieść. W tym miejscu też pochwała za słowniczek na końcu książki (wytłumaczenie, co to jest np. dublet, hełm kopijniczny czy przeszywanica).
I w końcu styl. Poza wspomnianymi wielokropkami, które z czasem nawet mnie przestały razić, książkę czyta się świetnie. Język ani przez moment nie raził sztucznością, dialogi były naturalne, a nienachalny humor - zwłaszcza w opowiadaniach wojowniczo-rycerskich - bardzo mi odpowiadał.
Mam nadzieję, że Piotr Olszówka będzie kontynuował przygodę z pisaniem - chętnie poznałabym kolejne historie osadzone w wojowniczo-rycerskim świecie "Morrigan". Proszę tylko na przyszłość o jakiś prawdziwy happy-end :)
* cytaty pochodzą z 4 okładki książki
Piotr Olszówka, Morrigan, Wydawnictwo Comm, 2011, il. stron: 446,
Ocena całości: 4/6.
Ocena całości: 4/6.
Widzę, że książka zrobiła na Tobie większe wrażenie niż na mnie:)). Cieszę się, że Ci się spodobała. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńOkładka cuchnie Dragon Age'm...
OdpowiedzUsuńLubię takie wojowniczo-rycerskie klimaty tylko dlaczego opowiadania? Miejmy nadzieję, że Piotr Olszówka pokusi się na napisanie całej jednej powieści.
OdpowiedzUsuńCzy tytułowa Morrigan to celtycka bogini, czy tylko zbieg okoliczności?
OdpowiedzUsuńkasandra_85
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że po "Imieniu ojca" mogłam się stać mniej obiektywna - tak mi się to opowiadanie spodobało :) Pozdrawiam!
Fenrir
Szukałam po grafikach na google, bo gry oczywiście nie znam, ale nie znalazłam podobieństwa. Co nie znaczy, że go nie ma - po prostu dłużej szukać mi się nie chciało :)
Stayrude
To zdecydowanie są opowiadania, ale - poza ostatnim, którego rolą było chyba spiąć całość klamrą - są one stosunkowo długie: dwa po 100 stron i jedno (moje ulubione) 200 stron. Oczywiście ja także w przyszłości wolałabym przeczytać powieść tego autora. Te krótkie fabuły zostawiają niedosyt :)
Magda
Nie napisałam o tym w sumie, bo i tak tekst mi wyszedł długi, choć o niczym, ale to ani celtycka bogini, ani zbieg okoliczności. Autor wykorzystał motyw bogini wojny i zniszczenia, ale odarł ją z boskości. To postać, która ogarnia wojowników szałem bitewnym, zabijają i są zabijani z jej imieniem na ustach, ale - pomimo nadnaturalnych zdolności - nie jest to bogini. Więcej nie piszę, żeby za dużo fabuły nie zdradzać :)
Mi tam w ogóle niczym nie cuchnie, a już na pewno nie Dragon Age'm. Książka brzmi bardzo ciekawie, chociaż patrząc po samej okładce, raczej bym się nią nie zainteresowała :P
OdpowiedzUsuńImmora
OdpowiedzUsuńMnie ta okładka do książki zachęciła - jak widać, trudno zadowolić wszystkich potencjalnych czytelników :)
A książkę - choćby tylko dla "Imienia ojca" - polecam serdecznie :)
Sprobuję na parę kwestii odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuńOkładka: mnie zaskoczyła. Ale po chwilowym namyśle doszedłem do wniosku, że to dobrze, bo jeden z wątków tych opowieści to ciągłe zaskakiwanie... więc niby dlaczego czytelnik ma być traktowany inaczej niż bohaterowie? W końcu czytanie to wyprawa w nieznane.
Morrigan - pisałem już o tym na blogu i nie raz mówiłem, ale dopiero jak zostanę Panem Bogiem, to będę mógł wymagać, żeby każdy znał każde moje słowo :-): Niezależnie od celtyckiej boginii plątał mi się po głowie obraz rycerza z mieczem w rękach wrzeszczącego: "MORRIGAN". Coś musiałem z tym obrazem zrobić. Wymyśliłem powód dla którego mniej więcej średniowieczny rycerz wzywa nadaremnie celtyckiej boginii. Tak powstało tło pierwszej opowieści. Ale idąc śladami "Imienia róży" zdecydowałem, że byłoby zbyt prosto, gdyby wszyscy wiedzieli, czym lub kim jest Morrigan w moim świecie. Dlatego każdy bohater, który się o nią otrze - ma inną wersję. I każdy jest święcie przekonany, że tylko jego wersja jest prawdziwa.
Jeśli idzie o Dragon Age - nie wiem, czym to się je. Ale też nie ja robiłem okładkę...
Powieść będzie. Niejedna. Bohaterów mam coś z kilkudziesięciu i każdy będzie miał swoją historię. Zresztą do jednych będę wracał, inni posłużą na jeden raz... Są tacy, których dopiero wprowadzę... Wszystkie te historie ułożą się w końcu w powieść-gigant, bo wiele je ze sobą łączy. Ale nie będę uprzedzał faktów.
"Jeszcze raz Morrigan" nie powstała tylko dla zamknięcia ksiązki. To historia napisana jako druga.
Wszystkie opowieści da się poukładać chronologicznie, ale jeszcze nie teraz. Kiedy będzie ich więcej...
W każdym razie cieszę się, że "Królewskie Psy" budzą tyle różnych odczuć. Dokładnie tak chciałem.
I jeszcze jedno: Niektóre nadchodzące historie będą pogodne. Inne smutne. Jak w życiu... Ostatecznie człowiek, który ma zginąć w parszywy sposób za dwie historie - zasługuje na chwilę radości, zanim trafi na to, co mu wymyśliłem.
OdpowiedzUsuńPiotr POL Olszówka
OdpowiedzUsuńDziękuję za zabranie głosu :)
Jeśli chodzi o klimat przyszłych historii widzę, że nie mam co czekać na prawdziwy happy end, bo ostatecznie bohaterowie mają ginąć w parszywy sposób, a nie żyć długo i szczęśliwie? Szkoda, bo ja bardzo lubię happy endy :)
Bohaterowie będą żyli długo i szczęśliwie... po prostu jedni długo a inni szczęśliwie. Świat nie jest tak bogaty, żeby dla każdego wystarczyły dwa słowa :-). Uchylę tylko rąbka tajemnicy: pisana właśnie "Magia Miłości" kończy się nadzieją.
OdpowiedzUsuń