Ludzkość od dawna zadaje sobie pytanie: być czy mieć? W „Ślepowidzeniu” Peter Watts idzie dalej, stawiając czytelnika wobec dylematu: być czy rozumieć? Czy inteligencja wymaga świadomości? Ślepowidzenie to zespół widzenia mimo ślepoty, nieświadome spostrzeganie obiektów z jednoczesnym przekonaniem, że nic się nie widzi. Można widzieć, słyszeć, czuć pozostając w przeświadczeniu, że zmysły nie rejestrują wrażeń. Na ile zatem świadomość, którą często utożsamiamy z człowieczeństwem, w istocie zawęża potencjał, jaki w sobie nosimy?
W futurystycznej wizji świata przedstawionej w „Ślepowidzeniu” ludzie zawojowali kosmos, choroby genetyczne są uleczalne, rozwój genetyki i technologii prowadzi do bezużyteczności kolejnych zawodów, a wiele sfer życia przenosi się do rzeczywistości wirtualnej. Kiedy na Ziemię spadają Świetliki, które przed swoją śmiercią robią jej zdjęcie, ludzkość zadaje sobie pytanie, kto i w jakim celu je wysłał. Po odkryciu komunikacji odbywającej się między nieznanymi obiektami na krańcach znanego wszechświata, na pokładzie statku kosmicznego Tezeusz zostaje tam wysłana pięcioosobowa załoga, dowodzona przez wampira, należącego do zrekonstruowanego przez ludzi, a dawno wymarłego gatunku drapieżników. Sam skład ekspedycji został specjalnie dobrany po to, by z obcymi nawiązać kontakt (lingwistka posiadająca cztery osobowości), zbadać ich (biolog dysponujący niezwykle rozbudowanym zapleczem technologicznym), obronić się przed nimi (przedstawicielka wojska) oraz przekazać zdobytą wiedzę ludzkości (syntetyk).
W „Ślepowidzeniu” autor zaprezentował nowe spojrzenie na problem pierwszego kontaktu. Załoga Tezeusza, obudzona z długiej hibernacji, odkrywa nieznany twór o niepokojąco potężnych możliwościach, który sam nawiązuje kontakt z ekspedycją, przedstawiając się jako Rorschach. W posłowiu Watts przyznał, że jego celem było stworzenie takich obcych, którzy w żaden sposób nie będą przypominali znanych na ziemi form życia. Ich całkowita odmienność pozwoliła autorowi na ukazanie, jak bardzo posiadanie świadomości wpływa na ludzkie oczekiwania i postrzeganie innych (także obcych), których oceniamy własną miarą. I jak zwodnicza jest wiara, że to, co świadomie odbieramy zmysłami, jest prawdziwe, mimo posiadanej obecnie wiedzy, że ludzki mózg często zniekształca rzeczywistość, tak w sferze wspomnień, jak i przeżywanych aktualnie doświadczeń.
Narracja powieści prowadzona jest przez syntetyka, Siriego Keetona. Watts daje czytelnikowi poznać jego przeszłość, wplatając w historię lotu Tezeuszem retrospekcje z wcześniejszego życia Siriego. Problemy, jakie przy tym rysuje, jak przykładowo wpływ genetycznej i technologicznej ingerencji w organizm ludzki na zachowanie człowieczeństwa, są nie mniej ważne niż pierwszy kontakt z obcymi formami życia.
Watts bardzo dobrze wykreował bohaterów - każda z postaci jest charakterystyczna i dobrze zarysowana (nawet cztery osobowości lingwistki są wyraźnie różne). Autor świetnie prowadzi w powieści także wątki obyczajowe, rysując zależności międzyludzkie w rodzinie czy wynikające z odmienności problemy ze zrozumieniem i bliskością w związku. Napięcie w powieści jest umiejętnie stopniowane, aż do zaskakującego zakończenia, a lekturze nieustannie towarzyszą emocje.
Pomimo stosowanej w dużych ilościach terminologii fachowej tekst „Ślepowidzenia” jest zadziwiająco zrozumiały – nie tyle prosty w odbiorze, co właśnie zrozumiały. Moja prywatna teoria w tym zakresie to śleporozumienie „Ślepowidzenia”. Świadomość jest przereklamowana... Dopracowana wizja świata przyszłości, ciekawa koncepcja obcych, a także zdolność tworzenia wiarygodnych wątków obyczajowych w tekście naszpikowanym teoriami i naukowymi pojęciami sprawiają, że lektura powieści jest nie tylko przyjemna, ale i satysfakcjonująca. Do tego styl i język autora są zaskakująco uzależniające – Wattsa czyta się tak dobrze, że od książki trudno się oderwać mimo dość trudnej tematyki, zahaczającej często o filozofię i naprawdę dużej ilości fachowej terminologii. Zdecydowanie zachęcam. Taka science-fiction naprawdę może zachwycić.
W „Ślepowidzeniu” autor zaprezentował nowe spojrzenie na problem pierwszego kontaktu. Załoga Tezeusza, obudzona z długiej hibernacji, odkrywa nieznany twór o niepokojąco potężnych możliwościach, który sam nawiązuje kontakt z ekspedycją, przedstawiając się jako Rorschach. W posłowiu Watts przyznał, że jego celem było stworzenie takich obcych, którzy w żaden sposób nie będą przypominali znanych na ziemi form życia. Ich całkowita odmienność pozwoliła autorowi na ukazanie, jak bardzo posiadanie świadomości wpływa na ludzkie oczekiwania i postrzeganie innych (także obcych), których oceniamy własną miarą. I jak zwodnicza jest wiara, że to, co świadomie odbieramy zmysłami, jest prawdziwe, mimo posiadanej obecnie wiedzy, że ludzki mózg często zniekształca rzeczywistość, tak w sferze wspomnień, jak i przeżywanych aktualnie doświadczeń.
Narracja powieści prowadzona jest przez syntetyka, Siriego Keetona. Watts daje czytelnikowi poznać jego przeszłość, wplatając w historię lotu Tezeuszem retrospekcje z wcześniejszego życia Siriego. Problemy, jakie przy tym rysuje, jak przykładowo wpływ genetycznej i technologicznej ingerencji w organizm ludzki na zachowanie człowieczeństwa, są nie mniej ważne niż pierwszy kontakt z obcymi formami życia.
Watts bardzo dobrze wykreował bohaterów - każda z postaci jest charakterystyczna i dobrze zarysowana (nawet cztery osobowości lingwistki są wyraźnie różne). Autor świetnie prowadzi w powieści także wątki obyczajowe, rysując zależności międzyludzkie w rodzinie czy wynikające z odmienności problemy ze zrozumieniem i bliskością w związku. Napięcie w powieści jest umiejętnie stopniowane, aż do zaskakującego zakończenia, a lekturze nieustannie towarzyszą emocje.
Pomimo stosowanej w dużych ilościach terminologii fachowej tekst „Ślepowidzenia” jest zadziwiająco zrozumiały – nie tyle prosty w odbiorze, co właśnie zrozumiały. Moja prywatna teoria w tym zakresie to śleporozumienie „Ślepowidzenia”. Świadomość jest przereklamowana... Dopracowana wizja świata przyszłości, ciekawa koncepcja obcych, a także zdolność tworzenia wiarygodnych wątków obyczajowych w tekście naszpikowanym teoriami i naukowymi pojęciami sprawiają, że lektura powieści jest nie tylko przyjemna, ale i satysfakcjonująca. Do tego styl i język autora są zaskakująco uzależniające – Wattsa czyta się tak dobrze, że od książki trudno się oderwać mimo dość trudnej tematyki, zahaczającej często o filozofię i naprawdę dużej ilości fachowej terminologii. Zdecydowanie zachęcam. Taka science-fiction naprawdę może zachwycić.
Peter Watts, "Ślepowidzenie"
MAG, 2011, il. stron: 441
Moja ocena: 6-/6
Moja ocena: 6-/6
Science-fiction to raczej nie moja bajka, ale skoro warto przeczytać to może...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mam na półce - cieszę się, że nie jest trudna w odbiorze. Czasami też się obawiam przed czytaniem książek z tej serii - ale okazuje się, że nie taki diabeł straszny. ;)
OdpowiedzUsuńPo "Rzece bogów" i Twojej recenzji jestem spokojniejsza.
Maruda007
OdpowiedzUsuńJa się dopiero powoli oswajam z myślą, że science-fiction to chyba moja bajka :) A "Ślepowidzenie" przeczytać warto - gdybym robiła ranking książek przeczytanych w 2011 roku, na pewno znalazłoby się w czołówce :) Pozdrawiam :)
beatrix73
Z tą trudnością w odbiorze to może być kwestia osobnicza. Po kilku książkach przeczytanych po angielsku przestało mi przeszkadzać, że nie rozumiem każdego słowa w tekście - liczy się tylko to, że rozumiem tekst jako całość. Możliwe, że z tego powodu spora ilość fachowej terminologii nie wytrącała mnie z rytmu czytania ani nie powodowała żadnego innego dyskomfortu. Jeśli jednak czujesz potrzebę, żeby dokładnie rozumieć każde słowo, teorię czy zjawisko, o którym autor pisze, "Ślepowidzenie" bardzo poszerzy Twoją wiedzę, ale może się okazać męczące przez częste poszukiwanie definicji :) Sporo rzeczy Watts tłumaczy jednak w posłowiu.
Mnie książka podobała się ogromnie i mam nadzieję, że po lekturze podzielisz mój zachwyt :)
Kurcze, co widzę Twoje recenzje to oceniasz coś, co mam w stosiku obok biurka i czeka na swoją kolej ;) Przez to nie mogę do końca czytać całych recenzji, żeby się nie sugerować. No pech ;P Muszę się w końcu wziąć do roboty, a Ślepowidzenie mam nadzieję, że pójdzie na pierwszy rzut ;)
OdpowiedzUsuńImmora
OdpowiedzUsuńTo chyba oznacza, że wciąż jestem o krok przed Tobą ;) W geście dobrej woli, żeby dać Ci możliwość synchronizacji planów czytelniczych zdradzę, że po "Spadku" powinna przyjść kolej na "Poruczników 1939 roku", potem chyba Holt z "Ziemia, powietrze..." i "Józefina i Napoleon", albo "Inne okręty", albo "Kamienna ćma". Między te książki pewnie gdzieś wepchnę "Sonatę Kreutzerowską", może "Na psa urok". Albo coś innego z tzw. własnych. Prawda, że niezwykle pomocna jestem? :) A wszystko po to, żebyś mogła spokojnie czytać całe moje recenzje ;D
Viv - masz rację - ja podobnie traktuję te powieści, jako całość, wiem o co chodzi bez rozkładania ich "na czynniki pierwsze" - to czynią znawcy s-f. Ja do nich nie należę, ale te powieści mnie fascynują...
OdpowiedzUsuńOstatnio jeden z blogerów, który naprawdę zna się na lit. s-f napisał mi, że nawet jeśli wyciągnę inne wnioski niż wszyscy znawcy - to dobrze, bo sztuką jest dostrzec w tych książkach jeszcze coś innego. Jestem mu bardzo wdzięczna i będę nadal czytała fantastykę, pomimo iż nie znam jej fachowości - ktoś inny mi to zarzucił, dlatego miałam opory. Nie chciałam jednak rezygnować. Zbyt mi się podobają i wciągają w swój niesamowity świat.
Cieszę się z Twoich słów, ja mam tak samo i nic więcej nie potrzebuję - pozdrawiam. :)
beatrix73
OdpowiedzUsuńW takim razie jestem spokojna o Twoje wrażenia z lektury :) I serdecznie pozdrawiam!
Ciężko mi jest się odnaleźć w tym gatunku literackim i dlatego myślę, że podczas czytania ,,Ślepowidzenia'' namęczyłabym się niezmiernie. Wolę sobie tego oszczędzić.
OdpowiedzUsuńCiekawa natomiast jestem twoich wrażeń co do ,,Spadku''. Mam nadzieję, że pochłonie cię jej historia,tak jak mnie.
Pozdrawiam.
Autorowi z pewnością należą się brawa za rozmach w kreacji świata przedstawionego i bohaterów. Z tego co piszesz wynika, że w pozornie łatwej i dobrze prowadzonej akcji Autor przemyca odpowiedź na kilka niezwykle ciekawych pytań. I choć sama książka, jej akcja, fabuła w ogóle mnie nie pociąga to jestem bardzo ciekawa treści zamkniętych w kartach tej powieści.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo, Viv, za miłe słowa. Cieszę się, że czytając moje wpisy zauważasz jakieś emocje, że chociaż w najdrobniejszym stopniu udaje mi się je przekazać. Dziękuję! I cieszę się, że zainteresowałaś się "Opowieścią...". To pozycja niezwykła, słowa Poświatowskiej nadal wybrzmiewają mi w głowie i pozostaną w sercu na długi, długi czas :)
Serdeczne uściski ślę w Twoją stronę!
Science-fiction,jestem uzależniona od tego gatunku - akurat ta pozycja troszkę się mi wymykała z rąk ale zamyślam szybko to nadrobić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bo umysł człowieka tak pracuje, że za każdym razem dane jakie zebrał, stara się przyporządkować do sobie znanych szablonów. Jak coś nie pasuje, to to odrzuca albo nagina. Dzięki temu można stracić naprawdę mnóstwo cennych informacji i rozszerzenia swojej świadomości i postrzegania rzeczywistości. A później się mówi, że człowiek wykorzystuje tylko 10% swoich prawdziwych zdolności... :D.
OdpowiedzUsuńŁadna dziś pogoda.
OdpowiedzUsuńW końcu przeczytam tą książkę - od dawna chciałam po nią sięgnąć, ale nie było nigdzie wydania z Uczty Wyobraźni i w końcu sięgnęłam po wznowienie:) Czeka teraz na jednym z trzech stosów książek do przeczytania w najbliższym czasie:)
OdpowiedzUsuńcyrysia
OdpowiedzUsuńMoże to nie ten czas? W różnych momentach życia różne książki do nas przemawiają. Jeśli kiedyś zechcesz spróbować s-fi, polecam "Ślepowidzenie" :)
Co do "Spadku" to doszłam do setnej strony i coś się zaczyna dziać. Póki co uważam, że wyrzucenie ok. 60 % tej przeczytanej części wyszłoby książce na dobre. Ale jeszcze nie straciłam nadziei na to, że historia mnie porwie. Ponad trzysta stron przede mną :)
Pozdrawiam!
Ala
Wiesz, dla mnie to był trochę taki tekst filozoficzny - przybrany atrakcyjną fabułą. Jeśli tylko nie przeraża Cię spora ilość naukowej terminologii, a "Ślepowidzenie" trafi w Twoje ręce, daj książce szansę - może i Ty dasz się zauroczyć? :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Dalia
Polecam książkę gorąco i również pozdrawiam :)
Gia Stembeck
Dokładnie tak :) Pozdrawiam!
Fenrir
Dziękuję za odwiedziny i informację o pogodzie w Krakowie i okolicach :)
Radosiewka
Czekam zatem na wrażenia :)
Słyszałam już o tej książce. Po Twojej recenzji mam ochotę na przeczytanie jej ;)
OdpowiedzUsuń@viv- mam nadzieję, że może kiedyś znajdzie się ten ,,czas'' i książka do mnie ,,przemówi''.
OdpowiedzUsuńCo do ,,Spadku'' powiem tyle, że najlepsze przed tobą :-) więc nie trać nadziei . Pozdrawiam.
Musze przyznać, że nie byłam pewna, czy książka nie okaże się dla mnie zbyt skomplikowana (zawsze mam takie wątpliwości przy klasyce SF). Ale po przeczytaniu Twojej recenzji, jestem pewna, że "Ślepowidzenie" przypadnie mi do gustu.:)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem... Może kiedyś
OdpowiedzUsuńMoreni - to nie klasyka SF, to powieść współczesna. Ale warto ją przeczytać, bo jej "naukowość" polega na stworzeniu pomysłu, a nie zarzucaniem czytelnika terminami. Do tego Watts sporo czerpie z "miękkich" nauk.
OdpowiedzUsuńViv - widzę, że powoli przekonujesz się do SF :)
Samash
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie :)
cyrysia
Jeszcze sto stron "Spadku", ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że zachwytu nie będzie. Może to "wina" moich poprzednich lektur? Po Wattsie i Dukaju niełatwo zrobić naprawdę dobre wrażenie :)
Pozdrawiam!
Moreni
Ja bardzo chciałam przeczytać "Ślepowidzenie", choć trochę się bałam, że nie dam rady. Już po pierwszym zdaniu wiedziałam, że styl Wattsa mi się spodoba, a po pierwszym rozdziale - że to początek dłuższej znajomości z autorem :)
Myślę, że i Tobie książka przypadnie do gustu - jest rewelacyjna :)
Alannada
Warto chociaż spróbować :)
Shadow
Na historie typu "ratujemy wszechświat przed zielonymi stworami latając po kosmosie naszą superekstranowoczesną rakietą" nie jestem jeszcze gotowa, ale Watts przekonał mnie do siebie bardzo. Już nawet w antykwariacie wyszukałam "Rozgwiazdę", ale wierzgający trzylatek uniemożliwił mi dokonanie zakupu ;)
Ale mam w domu "Hyperiona" - też zachwyci? ;)
To stereotyp, mało jest książek o ufoludkach atakujących Ziemię :)
OdpowiedzUsuń"Rozgwiazda" jest ok, aczkolwiek ma wiele pomysłów wspólnych ze "Ślepowidzeniem", aczkolwiek nierozwiniętych. Pod tym względem może być więc nieco rozczarowująca.
"Hyperion" powinien zachwycić, ale do kompletu załatw sobie "Zagładę/Upadek Hyperiona" - to w zasadzie jedna książka jest, z tego co pamiętam podzielona na życzenie angielskiego wydawcy.
Trochę mnie odpycha duża ilość skomplikowanego słownictwa - już sam opis przeraża ale jak spotkam w bibliotece to sprawdzę zrozumiałość języka :) Nie czytałam jeszcze nic podobnego...
OdpowiedzUsuńShadow
OdpowiedzUsuńSkoro Rozgwiazda podobna, to może i lepiej, że się póki co wstrzymałam z zakupem - za rok będzie tańsza, a mi Ślepowidzenie nieco z głowy wywietrzeje :)
Czyli Hyperion to niemal pewniak do zachwytów? To lepiej już teraz zacznę się rozglądać za pozostałymi częściami :)
Soulmate
Spróbuj koniecznie! Ja też nigdy wcześniej nie czytałam podobnej książki, ale mimo nagromadzenia tych fachowych terminów "Ślepowidzenie" czytało mi się bardzo dobrze. Pewnie dlatego, że dla mnie cała ta naukowa strona powieści (która pewnie ma ręce i nogi, tylko ja nie jestem w stanie tego stwierdzić) była tylko narzędziem do przedstawienia problemów, dla których zobrazowania sobie znajomość teorii nie była potrzebna. Zresztą konieczne dla zrozumienia tekstu zjawiska czy teorie są w powieści na bieżąco wyjaśniane. A resztę miło by było rozumieć, ale i bez tego czyta się przyjemnie :)
Bardzo dobra książka, to na pewno. "Endymiony" już takie fajne nie są, ale nieźle uzupełniają całość. Zresztą Simmonsa (niemal) wszystko jest świetne. Bardzo lubię "Ilion/Olimp", "Terror" jest kapitalny, a o "Wydrążonym człowieku/Muzie ognia" już Ci chyba pisałem.
OdpowiedzUsuńShadow
OdpowiedzUsuńPisałeś :) Samego "Wydrążonego człowieka" widziałam w antykwariacie nawet kilka egzemplarzy, ale poczekam trochę, aż spadną ceny tego wydania z "Muzą ognia", bo chyba na "Muzę..." mam większą ochotę.
Wydaje mi się, że w Dedalusie widziałam za kilka złotych jakąś niefantastyczną pozycję Simmonsa, ale może lepiej skupię się póki co na kompletowaniu Hyperiona :)