Pamięć, choć płata nam figle i podobno niemal każdego dnia jest inna, bo wciąż modyfikujemy wspomnienia, bezspornie odgrywa ważną rolę w budowaniu poczucia własnej tożsamości. W końcu tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. Choć pewnie raczej napisać by trzeba, że wiemy o sobie tyle, ile pamiętamy z tego, że nas sprawdzono. A ile wiemy o sobie, jeśli z własnej woli usuniemy większą część wspomnień, a jedyne informacje, jakie posiadamy o dawnym życiu, to zdawkowy list wysłany sobie jeszcze przed operacją?
„Szklany dom” Charlesa Strossa to udane połączenie wizji świata bardzo odległej przyszłości z zapisem przebiegu eksperymentu socjologicznego i psychologiczną opowieścią o próbie poszukiwania swojego prawdziwego ja przez człowieka pozbawionego przeszłości. Robin, główny bohater i narrator, budzi się po operacji w szpitalu i zamiast pamięci ma tylko krótki list swojego autorstwa. Na ile jednak może zawierzyć tej wersji siebie, która zdecydowała się na tak drastyczny zabieg? I jakich makabrycznych zbrodni musiał dokonać, skoro tak bardzo chciał o nich zapomnieć? Na temat tego, kim naprawdę jest, nie mówi mu nic nawet własne ciało. Jest XXVII wiek i ludzie mogą przybierać dowolne postacie – sylwetka ortohumanoidalna, widoczny wiek czy płeć to tylko kwestia decyzji, którą w każdej chwili można zmienić. Świat po wielu wiekach toczonych wojen drastycznie się zmienił – ogromna wspólnota międzygalaktyczna rozbiła się na drobne twory państwowe, a wirus Żółcieni, który doprowadził do rozpadu wcześniejszego układu, jest uśpiony. Wielu ludzi podczas wojen było świadkami tragedii i straciło wszystkich bliskich albo dopuściło się potwornych zbrodni. Powszechnie dostępne zabiegi pozwalające na usuwanie wybranych wspomnień pomagają weteranom zacząć od początku, bez rozpamiętywania krwawej przeszłości. Tylko czy taka ucieczka przed samym sobą może się udać?
„Szklany dom” Charlesa Strossa to udane połączenie wizji świata bardzo odległej przyszłości z zapisem przebiegu eksperymentu socjologicznego i psychologiczną opowieścią o próbie poszukiwania swojego prawdziwego ja przez człowieka pozbawionego przeszłości. Robin, główny bohater i narrator, budzi się po operacji w szpitalu i zamiast pamięci ma tylko krótki list swojego autorstwa. Na ile jednak może zawierzyć tej wersji siebie, która zdecydowała się na tak drastyczny zabieg? I jakich makabrycznych zbrodni musiał dokonać, skoro tak bardzo chciał o nich zapomnieć? Na temat tego, kim naprawdę jest, nie mówi mu nic nawet własne ciało. Jest XXVII wiek i ludzie mogą przybierać dowolne postacie – sylwetka ortohumanoidalna, widoczny wiek czy płeć to tylko kwestia decyzji, którą w każdej chwili można zmienić. Świat po wielu wiekach toczonych wojen drastycznie się zmienił – ogromna wspólnota międzygalaktyczna rozbiła się na drobne twory państwowe, a wirus Żółcieni, który doprowadził do rozpadu wcześniejszego układu, jest uśpiony. Wielu ludzi podczas wojen było świadkami tragedii i straciło wszystkich bliskich albo dopuściło się potwornych zbrodni. Powszechnie dostępne zabiegi pozwalające na usuwanie wybranych wspomnień pomagają weteranom zacząć od początku, bez rozpamiętywania krwawej przeszłości. Tylko czy taka ucieczka przed samym sobą może się udać?
Po odkryciu, że ktoś próbuje go zabić, Robin decyduje się na ukrycie przed wrogami poprzez udział w eksperymencie przeznaczonym dla takich jak on: rekonwalescentów. Grupa naukowców w celu odkrycia, w jaki sposób ludzkość w krótkim czasie dokonała takiego przeskoku cywilizacyjnego w tzw. wiekach ciemnych, czyli na przełomie XX i XXI wieku, chce odtworzyć społeczeństwo z tego okresu, osadzając ochotników w zamkniętej przestrzeni i udostępniając im jedynie przedmioty i urządzenia znane w badanym okresie historii cywilizacji. Także określone przez eksperymentatorów normy zachowania przyjęte są na podstawie zachowanych materiałów źródłowych. Obserwacja tego, jak z tych życiowych rozbitków bez pamięci tworzy się społeczeństwo, jak ludzie najczęściej dobrowolnie i bez walki przyjmują narzucone im role, jest fascynująca a czasem i przerażająca. W tym aspekcie okoliczność, że narrator pochodzi z przyszłości nie ma dużego znaczenia - nadaje opowieści tylko taki smaczek, że ciekawie jest oglądać współczesny nam świat oczyma osoby z rzeczywistości znacznie bardziej zaawansowanej technologicznie.
Stałe poczucie zagrożenia nie pozwala głównemu bohaterowi na spokojne wtopienie się w nowo tworzącą się rzeczywistość. „Szklany dom” słusznie określa się mianem thrillera paranoicznego. Zamknięty w panoptikonie, żyjący nieustanie pod czujnym okiem kamer, nękany przez dziwne przebłyski swoich wspomnień, które równie dobrze mogą stanowić projekcje niezrównoważonego umysłu, Robin zaczyna podejrzewać, że cały eksperyment ma cel zupełnie inny od publicznie deklarowanego.
Stałe poczucie zagrożenia nie pozwala głównemu bohaterowi na spokojne wtopienie się w nowo tworzącą się rzeczywistość. „Szklany dom” słusznie określa się mianem thrillera paranoicznego. Zamknięty w panoptikonie, żyjący nieustanie pod czujnym okiem kamer, nękany przez dziwne przebłyski swoich wspomnień, które równie dobrze mogą stanowić projekcje niezrównoważonego umysłu, Robin zaczyna podejrzewać, że cały eksperyment ma cel zupełnie inny od publicznie deklarowanego.
Stross świetnie buduje napięcie. Wspomnienia Robina z okresu wojny, nagłe urywki dawnego życia przetykają się z rzeczywistością eksperymentu, wpływają na siebie. Z tych poszatkowanych elementów powoli wyłania się obraz nie tylko poprzedniego życia bohatera, ale szalenie wciągająca intryga, w której stawka jest dużo wyższa niż można by się spodziewać.
Dla niedzielnego czytelnika fantastyki naukowej najtrudniejszym elementem książki będzie język stosowany przez Strossa do opisywania futurystycznej wizji przyszłości, choć przyznać należy, że generalnie jego styl jest naturalny i książkę czyta się przyjemnie. Dodać należy, że bohaterowie „Szklanego domu” są wielowymiarowi i nie do końca przewidywalni, co jest w sumie naturalną konsekwencją faktu, że większość z nich pozbawiona została pamięci i dopiero na nowo się definiuje.
Po trudnym - z uwagi na słownictwo i świat przedstawiony - początku, lektura „Szklanego domu” okazuje się szalenie satysfakcjonująca. Świetnie prowadzona przez Robina narracja meandruje między wojenną przeszłością głównego bohatera, a rozgrywającą się w panoptikonie eksperymentalną teraźniejszością, obfitując w nagłe zwroty akcji, a niepewność głównego bohatera w stosunku do tego, co sobie przypomina i skąd biorą się w jego głowie czasem wręcz nakazy postępowania, dodatkowo buduje nastrój paranoi. Bardzo dobre wyważenie proporcji między sferą obyczajową (w tym przekonujące zarysowanie tworzących się w sztucznie budowanym społeczeństwie relacji międzyludzkich i prób zmierzenia się z własną przeszłością) a intrygą, nazwijmy to bardzo umownie, polityczną sprawia, że lektura nie tylko nie nudzi, ale wręcz z każdym kolejnym rozdziałem książkę coraz trudniej odłożyć. Zdecydowanie polecam.
Charles Stross, Szklany dom
Wydawnictwo MAG, 2011, il. stron: 448
Moja ocena: 5+/6
Brzmi bardzo ciekawie, a okładka jeszcze dodatkowo zachęca :) Już kiedyś się nad nią zastanawiałam, ale jakoś nie wyszło. Teraz wiem, że trzeba to nadrobic :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko na mnie okładka tej książki działa zachęcająco :) "Szklany dom" mogę tylko polecić, choć początek w przyszłości nieco mnie przestraszył, bo zanim się połapałam, co to jest ta bramka A i bramka T trochę czasu minęło :)
UsuńOkładka intrygowała mnie od jakiegoś czasu (przez ten kod kreskowy na szyi dziewczyny (?)), ale nie byłam przekonana (bo ogólnie styl grafiki do mnie nie przemawia, chociaż coś w nim jest). W dodatku tu i ówdzie słyszało się o twardym SF, a to jednak nie zachęca... Ale już szybciutko dopisuję do listy.:)
OdpowiedzUsuńZnak zapytania pozostawię bez odpowiedzi :) Tak jak pisałam - język, zwłaszcza nazewnictwo stosowane przez Strossa, kiedy opisywał przyszłość, były dla mnie początkowo trudne - to do tego odnosiły się pewnie Twoje informacje o hard SF. Zanim sobie wszystko poukładałam i zrozumiałam znaczenie niektórych pojęć trochę czasu minęło. Wyjątkowo polecam rozpoczęcie lektury od przeczytania opisu z okładki - pozwala się co nieco umiejscowić w czasie i przestrzeni :) Ale dość szybko - poprzez udział bohatera w tym eksperymencie - akcja przenosi się w sumie do czasów nam współczesnych, a każda kolejna migawka z przeszłości Robina (dla nas to oczywiście odległa przyszłość) coraz bardziej rozjaśnia obraz tego, co się zadziało do XXVII wieku. w mojej ocenie zdecydowanie warto było trochę się pomęczyć na początku książki. Do tego stopnia mi się spodobało, że planuję przeczytać Accelerando - choć z góry wiem, że nie będzie to łatwa lektura, bo tam będzie chyba tylko hard SF :)
UsuńPrzy założeniu, że to w ogóle jest hard SF, a nie po prostu trudny w odbiorze kawałek prozy fantastycznej, bo o ile dobrze kojarzę z dyskusji w komentarzach pod recenzją Accelerando na blogu RYBIEUDKA, to kwalifikacja Strossa jako pisarza hard SF jest sporna, tak jak sporny jest udział science w jego wizjach przyszłości :)
UsuńHeh, już dawno przyzwyczaiłam się do tego, że w fantastyce klasyfikacja generalnie zawsze jest mniej lub bardziej sporna, dlatego chyba lepiej byłoby mówić raczej o elementach hard SF.;) Takich elementów (trudnych w odbiorze ze względu na "naukowość" - nie oszukujmy się, nie jestem ekspertem ani od fizyki teoretycznej, ani od cybernetyki i sporo pojęć z tego zakresu może sprawiać ogromne trudności) właśnie się boję. Nie ma większego znaczenia, jeżeli dotyczą tylko części utworu, a tutaj mamy chyba taki przypadek?:) I oczywiście popieram pomysł przeczytania "Accelerando", a tym bardziej zdania relacji z placu boju.;) Dla mnie to jak na razie za dużo, ale po "Szklanym domu" również zmienię zdanie.:)
UsuńTu trudność dla mnie polegała na tym, że autor dla opisania nieznanego mi świata stosował nieznaną mi terminologię, że się tak opisowo wyrażę :) Ale miało to miejsce tylko w niektórych częściach utworu, a ilość tej nieznanej mi terminologii była dość ograniczona, więc z czasem z kontekstu sobie wywnioskowałam, co do czego służy i co oznacza :) A skoro ja dałam radę, dasz i Ty - w końcu jesteś dużo bardziej zaawansowanym czytelnikiem fantastyki niż ja :) Mam w każdym razie nadzieję, że zanim ja się zabiorę do Accelerando (a mam tyle zaległości i planów przy ograniczonym czasie wolnym, że zapewne nastąpi to nieprędko), będę miała towarzystwo do wspólnej lektury :)
UsuńZaciekawiła mnie ta książka, ale obawiam się trudnego języka, bo SF nie czytam prawie w ogóle... Teraz mam dylemat. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa czytam SF od tak niedawna, że można niemal uznać, że nie czytam SF w ogóle. I dałam radę. Nie tyle zatem chodzi o doświadczenie, ile chęci :) Najtrudniejszy dla mnie był w każdym razie początek - potem naprawdę to wszystko się układa i pozostaje tylko przyjemność czytania :)
UsuńPozdrawiam :)
Czytałam i również byłam tą książką oczarowana:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Pamiętam :) To opinia Twoja i Fenrira skłoniła mnie do sięgnięcia po książkę :) Mogę tylko podziękować :)
UsuńI oczywiście pozdrawiam :)
W Niemczech książka nie zebrała byt dobrych recenzji, więc się trochę zniechęciłam i postanowiłam nie kupować. A tu proszę... Może jednak trzeba będzie zrobić drugie podejście do pana Strossa. (Po "Accelerando" właśnie, które bardzo mnie zmęczyło).
OdpowiedzUsuńJa bałam się zaczynać znajomość z tym autorem od Accelerando. Przestraszyłam się tego po tym, jak szukałam w Accelerando odpowiedzi na jakieś pytanie w konkursie Katedry - wszystko było tam dla mnie zupełną abstrakcją. Na Szklany dom zdecydowałam się zachęcona opiniami Fenrira i Kasandry, że to takie całkiem przyjemne, socjologiczne SF. Szczególnie zaciekawił mnie ten eksperyment. I książka bardzo mi się spodobała, choć pewnie podobałaby mi się jeszcze bardziej, gdyby autor trochę bardziej zrozumiale przedstawiał swoje wizje przyszłości :)
UsuńNie mam już gdzie wstawić słowa "bardziej", więc kończę ten komentarz ;)
Ja bardzo chętnie sięgnę po ten tytuł. Okładka mnie mocno ciekawi, i tak samo zresztą fabuła książki.
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie - nie zrażaj się tylko początkiem. Potem czyta się dużo łatwiej :)
UsuńA mnie okładka całkowicie odrzuca, wygląda jakby źle zrobiona a powinna lepiej przy tym zaawansowaniu technologicznym. Komputery stanowczo są w stanie "namalować" ładniejszego człowieka ;). I te kolory... Ale za to treść stanowczo warta przeczytania, lubię takie naukowe s-f, choć na początku myślałam, że bardziej zagłębią się w samą rolę pamięci, tak "laboratoryjnie". Jak Ty to robisz, że piszesz takie długie recenzje? Ja próbuję i dobrze wyjdzie jak będzie 2000 słów...
OdpowiedzUsuńTak spojrzałam jeszcze na książkę i już wiem - to ten wirus żółcieni zaatakował okładkę ;D.
OdpowiedzUsuńNie wiem o co Ci chodzi ;) Jest świetna przecież! :) Ale myślałaś tak z tą laboratoryjną pamięcią (uprasza się... vide mój komentarz pod komentarzem Shadowa) z uwagi na mój szalenie intrygujący wstęp? ;) Czy tak po prostu? Z ciekawości pytam jedynie :)
UsuńJak ja to robię? Zaczynam pisać :) Za każdym razem chodzę wkoło tego jakiś tydzień, mam w głowie całe teksty, potem 3/4 z nich zapominam, siadam lekko zdenerwowana (ot i samokontrola mimo późnej godziny! powstrzymałam się przed użyciem nieco mniej grzecznego słowa, bo przecież to strona z dostępem i dla nieletnich a poza tym zaglądają tu sami kulturalni ludzie) i mówię sobie: napiszę choć kilka zdań. Potem piszę kilkadziesiąt. Zastanawiam się, kto i kiedy przeczyta taki długi tekst. Wyrzucam koło 1/3. I voila. Są jeszcze jakieś pytania? :)
Poza tym, jak widać powyżej, po osiągnięciu stanu odpowiedniego zmęczenia słowotok staje się moją naturalną formą wypowiedzi ;)
Mnie jednak warstwa socjologiczna nieco rozczarowała. Może i czyta się "Szklany dom" znacznie lżej niż "Accelerando", ale też nie kipi tak od idei.
OdpowiedzUsuńA przy okazji - za tydzień nowa książka Steossa w Polsce: "Stan wstrzymania".
Ale że ilościowo za mało jej było, czy to, co było, za słabo rozegrane? Ja wprawdzie spodziewam się większego skupienia na eksperymencie, ale nie czuję zawodu - ta cała intryga nadała akcji tempa, dodatkowo uzasadniła te wstawki z przeszłości-przyszłości, a żeby ją dobrze poprowadzić na tych czterystu stronach trzeba było trochę obciąć obserwację eksperymentu. Tak sobie to tłumaczę :)
UsuńAccelerando mam nadzieję będzie dla mnie teraz o tyle łatwiejsze w odbiorze, że (chyba) wiem, że czego dążymy i zrozumiałam już (oby) kilka koncepcji, które zapewne gdzieś tam się pojawią. Ale nastawiam się na ciężką przeprawę - niech tylko faktycznie książka okaże się warta zachodu i 28 zł :)
A Stan wstrzymania za miesiąc dopiero - nie strasz tak! I bez tego nie wiem, za która książkę się złapać :)
I jeśli jest niezrozumiale, uprasza się o wybaczenie - jestem po kilku godzinach pracy po pracy i coś czuję, że składnia wymyka mi się spod kontroli ;)
Raczej mało twórczo wykorzystane. Zresztą rozpisałem się o tym trochę tutaj: http://shadowmage.nast.pl/2011/03/charles-stross-szklany-don-recenzja/
OdpowiedzUsuńZ tym że nie miałem wtedy czasu (i później też tego nie zrobiłem) na poszukanie które konkretne eksperymenty Stross przerobił.
I nie buduj sobie za bardzo obrazu "Accelerando" na bazie "Szklanego domu". Albo i buduj... jeśli chcesz być zaskoczona :)
Ze "Stanem wstrzymania" masz oczywiście rację - miałem zaćmienie i myślałem, że mamy już luty :) Jak widzisz nie tylko ty masz problemy z koncentracją :D
Przeczytałam, bardzo ładnie i mądrze jak zwykle :)
UsuńKawa dopiero się przyswaja, ale IMO w tej recenzji raczej zarzucałaś Strossowi pewną niewiarygodność i momentami niespójność, niż wtórność. Chyba przyzwyczajona do założeń dzisiejszych reality show przyjęłam zresztą dość naturalnie, że ludzie decydujący się na udział w tego rodzaju eksperymencie, mamieni wizją większej wygranej o ile bezproblemowo podporządkują się narzuconym normom, szybko i bez większych rozterek zgodzą się na zachowania sprzeczne z mentalnością człowieka z przyszłości. Zresztą w eksperymencie Zimbardo, który znam tylko z niemieckiego filmu Experiment, o ile dobrze kojarzę, uczestnicy dość szybko przyjęli przypisane im role - to też w jakiś sposób wpłynęło na moją akceptację zachowania ludzi w Szklanym domu. Czyli zauważyłam, że bohaterowie Szklanego domu dostosowali się bardzo szybko, ale przyjęłam chyba, że ludzie biorący dobrowolnie udział w eksperymentach tak już mają ;)
Jeśli natomiast chodzi o poruszoną przez Ciebie w komentarzu wtórność Strossa w zakresie samego opisu przebiegu eksperymentu, to nawet jeśli niezbyt twórczo przerobił inne eksperymenty, mocno mi to nie przeszkadza. Jeśli mam być szczera spodziewałam się zresztą powtórki eksperymentu Zimbardo w zmienionych realiach więc to, co miałam okazję obserwować w panoptikonie nawet mnie na plus zaskoczyło :)
Ale jak już kiedyś ustaliliśmy, ja jestem wdzięczniejszym czytelnikiem niż Ty - mnie znacznie łatwiej zadowolić ;)
Jestem kompletnym laikiem jeśli chodzi o nazewnictwo - czy to hard s-f czy inny s-f - nie mam pojęcia czym te rodzaje fantastyki się charakteryzują. Lubię czytać fantastykę - i s-f, i fantasy... Czasami taka "burza mózgu" jest mi bardzo potrzebna - szczególnie przy s-f. ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisałaś "Szklany dom", jestem pewna, że mi się spodoba. Mam na półce, więc w końcu doczeka się lektury.
Ja też w tym zakresie jestem kompletnym laikiem, dlatego jak przypadkiem trafię w sieci na jakąś wymianę poglądów, to z ciekawością czytam. Sama własnego stanowiska na ten temat jeszcze nie wypracowałam ;)
UsuńDziękuję i życzę udanej lektury - tylko nie zrażaj się początkiem :)
Zastanawiam się właśnie dlaczego ja tej książki jeszcze nie mam, przecież dla mnie to lektura obowiązkowa. Twoja recenzja mnie w tym upewniła :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Może nie masz jej na liście, bo czytałaś wcześniej mniej entuzjastyczny tekst na przykład Fenrira albo Shadowa? ;) A na (prawie) serio, to jeśli nie czytałaś obu recenzji, a chcesz nieco ostudzić zapał (z naciskiem na nieco) i przesunąć książkę z listy zakupowej z lutego na maj, polecam ich lekturę. I uspokajam, że raczej panowie Cię nie zniechęcą kompletnie, bo mimo zarzutów (dotyczących kwestii, które ja też dostrzegałam, tylko u mnie miały mniejsze znaczenie przy ocenie) obaj generalnie książkę polecali :)
UsuńPozdrawiam :)
"Thriller paranoiczny" brzmi groźnie ale i ciekawie. Tytuł do zapisania :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie do odnotowania :)
UsuńMam "Accelerando" i ciągle się powstrzymuję przed przeczytaniem z obawy, że nic nie zrozumiem. "Szklany dom" jest chyba łatwiejszy w odbiorze, więc od niego kiedyś zacznę. :)
OdpowiedzUsuńW ogóle to świetna recenzja!. :)
Mój plan też był taki, żeby zacząć od tego łatwiejszego Strossa, ale może to nie była jedyna słuszna koncepcja - sądząc o reakcji tych, którzy czytali obie książki, "Accelerando" nie jest tak trudne jak się zapowiada, a jeśli chodzi o wizję bije "Szklany dom" na głowę. Sama już nie wiem, co Ci poradzić, ale skoro "Accelerando' masz w domu może zbierz się kiedyś na odwagę i spróbuj, czy taki diabeł straszny jak go malują ;)
UsuńI dziękuję :)
Nie przesadzajcie z tym demonizowaniem "Accelerando" - to świetna książka. Wymaga trochę skupienia, ale bez przesady. No i na pewno jest o klasę lepsze od "Szklanego domu" - książki świetnej, ale zupełnie o czym innym. Zresztą pisałem o tym u siebie na blogu i na Fantaście.
OdpowiedzUsuńJa czytałam u Ciebie recenzję "Accelerando" i kiedy z radością odnotowałam fakt, że to książka w sumie łatwiejsza od "Ślepowidzenia", które ogromnie mi się podobało mimo tej naukowej terminologii, w komentarzach trochę ostudziłeś mój optymizm względem pozycji Strossa pisząc, że jednak aż taka łatwa do zrozumienia nie jest. Dlatego znów wyszłam z założenia, że czeka mnie ciężka przeprawa i sieję u siebie na blogu strach przed czytaniem "Accelerando":)
Usuń