Półmetek miesiąca, czas zatem na wrażenia z kolejnego numeru "Nowej Fantastyki". Zamiast nazywać rzeczy po imieniu (a imię tej rzeczy-lenistwo) przyjmijmy, że oto tworzy się nowa świecka tradycja.
W marcu jak w garncu, a w marcowej "Nowej Fantastyce" nie mniej różnorodnie. Kilka słów o publicystyce. Okładka wita zdjęciem z kolejnej produkcji Disneya - filmu „John Carter”, który już gości na ekranach polskich kin. Tekst Roberta Zielińskiego „Mars potrzebuje Cartera” ciekawie przybliża bohatera książek Edgara Rice’a Burroughsa i jego wpływ na klasykę literatury fantasy o mężnych i czułych barbarzyńcach. Idąc filmowym tropem warto wspomnieć także artykuł Jerzego Rzymowskiego „Nieposkromiony Tarsem” poświęcony temu hinduskiemu reżyserowi - dla tych, którzy się wybierają na nową odsłonę „Królewny Śnieżki” i nie tylko historia życia i twórczości tego tego artysty stanowić powinna interesującą lekturę. Poza tym Joanna Kułakowska na przykładzie tekstów polskich autorek fantastycznych pisze o tym, czy i na ile płeć twórcy wpływa na końcowy efekt dzieła (może wniosek z tych rozważań jest mało odkrywczy, ale przybliżenie autorek i stylu ich twórczości dla niektórych czytelników może być wskazówką przy wyborze lektury), Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz w rubryce „Lamus’ opowiadają o Aleksandrze Junoszy-Olszakowskim i o tym, co może wymyślić (i opisać) człowiek znudzony życiem na wsi, a Wojciech Chmielarz przedstawia przegląd twórców polskiej fantastyki historycznej, omawiając bardzo skrótowo ich wybrane powieści.
Czas na felietony. Aż w dwóch tekstach pojawia się temat ACTA: Jakub Ćwiek w „Grze w krzesełka” podkreśla rolę czerpania z wcześniejszych utworów dla dalszego rozwoju kultury, Rafał Kosik zaś odpowiadając na tytułowe pytanie „Czy od kopiowania nikomu niczego nie ubywa?” mniej lub bardziej udanymi przykładami pokazuje, co jest kradzieżą i dlaczego dyskusja wokół ochrony praw autorskich w obecnym kształcie ma niewiele wspólnego z walką o wolność idei w Internecie. Michael J.Sullivan tym razem przybliża adeptom sztuki pisarskiej zagadnienie perspektywy w snutych opowieściach, a - wbrew pierwszemu skojarzeniu - za tytułem „Urodzeni by być złymi” nie kryje się kolejna porcja przemyśleń Petera Wattsa na temat psychopatów, lecz pierwsza z planowanego cyklu próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego naukowcy często piszą kiepską science fiction. W końcu Łukasz Orbitowski orbitując wokół „Nagiego lunchu” dywaguje, czy za tworzenie dzieł odpowiada świadoma cząstka ja autora, czy jakaś obca siła, która czasowo przejmuje go we władanie – i kto ponosi odpowiedzialność za efekty.
Z czterech opowiadań prozy polskiej tylko jedno zrobiło na mnie naprawdę pozytywne wrażenie – „Lilka” Radosława Raka, łącząca horror z folklorem od pierwszych zdań przyciąga uwagę czytelnika pomysłem i wykonaniem. Ciekawie wypada także „Cała prawda o Angleterre” Jakuba Wojnarowskiego, wykorzystująca motyw niejasnych okoliczności śmierci rosyjskiego poety Siergieja Jesienina. Pozostałe dwa opowiadania: nużący „Najlepszy hycel w mieście” Tomasza Przewoźnika i nastawiona chyba na szokowanie, ale ostatecznie kompletnie rozczarowująca „Legenda” Tomasza Kaczmarka zupełnie mnie do siebie nie przekonały. W prozie zagranicznej bardzo dobra „Magia” Leonida Kaganowa – zdecydowanie najlepszy tekst z całego numeru, a w nim Rosja przyszłości i skutki posiadania przez ludzi umiejętności odprawiania prostego obrzędu uśmiercającego dowolną osobę na świecie oraz „Księga Feniksa” Nnnedi Okorafor, która będąc opowieścią o losie Feniks – genetycznie zmodyfikowanej kobiety, zamieszkującej teren jednego z ogromnych wieżowców-laboratoriów wojskowych, stanowi dość intrygujące wprowadzenie do serii tekstów osadzonych w przedstawionym świecie przyszłości.
I to by było na tyle – pozostaje zachęcić do lektury. Dla co najmniej kilku tekstów warto po marcowy numer sięgnąć.
Nie czytuję czasopism, ale w NF zawsze lubiłam świetnie dopracowaną szatę graficzną. Niestety ten numer jakoś mi się nie podoba - okładka jest okropna, no i ten cały Carter... fuj.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, a mi akurat ta okładka bardzo się podoba - bardziej niż poprzednia w każdym razie. Jeszcze się taki nie narodził itd ;)
UsuńW sumie się zgadzamy co do oceny numeru.
OdpowiedzUsuńTo w sumie dobrze :)
UsuńZazwyczaj nie zaczytuję się w czasopismach, tym jestem już od dawna zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńNie wiem na ile to zainteresowanie już się zmaterializowało w postaci egzemplarza NF w ręku, ale jeśli jeszcze nie czytałaś, tylko się przymierzasz informuję, że chodzi mi po głowie wiosenna wygrywajka z numerami 2 i 3 z tego roku. Bądź zatem czujna ;)
UsuńHm, czyli można będzie wygrać u Ciebie te numery?
UsuńBędzie można :) Dostałam, przeczytałam, wracać nie będę (bo za dużo nieprzeczytanych tekstów czeka na swoją kolej), a składować dla potomków nie mam gdzie :)
UsuńBędę czujna!
UsuńHm, wygląda na to, że zdanie o marcowym numerze mamy bardzo zbliżone.:)
OdpowiedzUsuńCo cieszy :)
UsuńWidzę, że chyba tylko mi się "Legenda" podobała, chociaż to chyba bardziej z nadziei na kontynuację :P Ale numer ogólnie bardzo fajny, przyjemnie się czytało.
OdpowiedzUsuńJakoś do mnie to opowiadanie nie trafiło. Chyba oczekiwałam, że po takim mocnym, brutalnym początku będzie ciąg dalszy, który wymagał takich środków - ale nie było. Chyba Allandzie też się podobało, zatem nie jesteś osamotniona :)
UsuńA numer faktycznie przyjemny :)