wtorek, 29 maja 2012

Stanisław Lem SOLARIS


Solaris to planeta, która krąży wokół dwóch słońc: czerwonego i niebieskiego. Z tej przyczyny nie powinno być na niej życia – powinna mieć zmienną orbitę i w konsekwencji tak niestałe warunki klimatyczne, że w dłuższej perspektywie czasu żaden żywy organizm nie jest w stanie w nich funkcjonować. Jednak na Solaris jest życie. Jedno, wielkie i kompletnie wymykające się naszym możliwościom pojmowania: ogromny, plazmatyczny ocean. Odkrycie tego niezwykłego bytu zapoczątkowało stuletnią walkę człowieka o nawiązanie kontaktu, zrozumienie, skatalogowanie, opisanie tego, co jest tak obce, że trudno nawet jednoznacznie stwierdzić, czy jest inteligentne i samoświadome. Na Stację umiejscowioną nad tym oceanem przylatuje Kris Kelvin – psycholog, który na pewien czas ma dołączyć do tutejszej grupy badaczy i uczestniczyć w podejmowanych przez nią eksperymentach. Zastaje trupa, ludzi bliskich obłędu i gości.


Od „Solaris” rozpoczęła się międzynarodowa kariera Lema i zupełnie mnie to nie dziwi. W tej niewielkiej objętościowo powieści autor mistrzowsko połączył próbę nawiązania kontaktu z obcą formą życia, mający charakter pasjonującego wykładu przegląd teorii i osiągnięć solarystyki (nauki o Solaris) i miłość tak romantyczną, że aż chwyta za serce.

Zmagania człowieka z istotą tak kompletnie inną od nas pokazują ludzką słabość, ułomność i bezsilność wobec tego, co wykracza poza zakres naszego pojmowania. Jeden z bohaterów „Solaris” stwierdza, że „wyruszamy w kosmos, przygotowani na wszystko, to znaczy na samotność, na walkę, męczeństwo i śmierć (…). Tymczasem to nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic (…) Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster”. Człowiek postawiony wobec tworu ewidentnie potężnego, ale funkcjonującego według niejasnych dla nas zasad, gubi się. Nie rozumie, więc nie potrafi reagować. Obserwuje, opisuje, ale nie potrafi dostrzec przyczyny, a zatem nie może się ustawić w relacji do oceanu: nie wie, czy jest lepszy czy gorszy, mądrzejszy czy głupszy. Ta niepewność wytrąca go z równowagi, chwieje jego pewnością siebie. Nawiązanie kontaktu, który ma być kluczem do zrozumienia, staje się pierwszorzędnym zagadnieniem, bo dopiero pojęcie przywróci poczucie bezpieczeństwa. 

Lem zadziwia także dopracowaniem koncepcji i wizji samej planety oraz historii solarystyki. Zupełnie nie przeszkadza przy tym okoliczność, że tę fascynującą naukę Kelvin prezentuje nam niczym wykład, sięgając po kolejne pozycje naukowe czy lektury spoza kanonu traktujące o solaryjskiej tematyce. Nie ma zresztą wrażenia zbędności tej lekcji – pozwala ona lepiej zrozumieć niezwykłe okoliczności, w jakich znalazł się główny bohater i cywilizację, która otacza całą stację, wpływając na życie jej mieszańców. Historia poznawania planety pozwala także spojrzeć na nas. Ewolucja w poglądach na Solaris pokazuje przecież jak ludzie próbują poradzić sobie z niewytłumaczalnym, badając elementy składowe i szukając podobieństw na Ziemi, prowadząc eksperymenty, deprecjonując, gdy nie udaje się zrozumieć, wywyższając w hierarchii, gdy nie udaje się zawojować. 

Wspomniany już wątek miłości Kelvina do żony, czy raczej jej fantomu, idealnie uzupełnia fabułę. Nie jest przy tym dodatkiem, który ma uprzyjemnić czytelnikowi lekturę. Fakt, że jednym z gości stacji jest właśnie zmarła przed laty żona głównego bohatera ma istotne znaczenie tak dla jego zachowania i obserwowanej na kartach powieści przemiany, jak i dla samego rozwoju akcji. Lem odmalował uczucie trudne, nie do końca realne, pozbawione przyszłości, takie wbrew wszystkiemu, a na pewno rozsądkowi, ale w tej swojej tragiczności niezwykle romantyczne. I to wszystko poprzez wplecenie w fabułę zaledwie kilku scen. 

W „Solaris” wszystko mi się podobało. Sama lektura sprawiała po prostu przyjemność, choć wymagała skupienia z uwagi na styl autora, stosującego długie, wielokrotnie złożone zdania. Opisy planety, szczególnie wytworów działalności oceanu, zaskakiwały pomysłowością i pobudzały wyobraźnię. Opowiadana historia skłaniała do refleksji nad ludzką kondycją i metodami, które pomagają nam ogarnąć otaczający nas świat i określić się wobec tego, co obce. Wpleciony motyw miłości pięknej, może dlatego że tak trudnej, wzruszał. „Solaris” wpisuje się na moją listę lektur ulubionych, do których wrócę na pewno.

Stanisław Lem, Solaris
Wydawnictwo Literackie, 2012, il. stron: 340
Moja ocena: 6/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Księgarni Internetowej Gandalf.com.pl.
  

21 komentarzy:

  1. Planuję po nią sięgnąć już od bardzo dawna :D i na pewno po nią sięgnę w najbliższej przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetna książka - naprawdę warto przyspieszyć realizację planu :)

      Usuń
  2. Świetna książka. Czytałam ją niedawno i również mnie nie zawiodła:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam Twoją recenzję, jak sama jeszcze się zastanawiałam od czego zacząć czytanie Lema :) Bo to też i moje pierwsze z nim spotkanie. A teraz się zastanawiam, czy kontynuować tę znajomość z Lemem "Bajkami robotów" (zdaje się, że tak to wyglądało u Ciebie), czy "Dziennikami gwiazdowymi" :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. A ja wciąż do Lema przekonać się nie potrafię. Ech te dziecięce uprzedzenia ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy ja byłam młoda (hehe), Lema na liście lektur szkolnych nie było. I chyba dobrze, bo teraz nie muszę walczyć z żadnymi uprzedzeniami :)
      A "Solaris" gorąco polecam. Naprawdę warto się zmobilizować i przeczytać. Spodoba Ci się :)

      Usuń
    2. U nas był niby tylko Pirx, ale wałkowany tak idiotycznie, że do dziś pamiętam jak się nudziłam. A to jakoś 5-6 klasa podstawówki była.Kompletnie nie rozumiem po co w tak młodym wieku wciskali nam Lema, ale cóż... nasze szkolnictwo jest ogólnie mało logiczne.

      Usuń
    3. Jeszcze Opowieści o pilocie Pirxie nie czytałam, ale wydaje mi się, że Twoja trauma wynika bardziej z tego jak tekst był omawiany, niż zawartości książki. Czyli to bardziej wina nauczyciela, który nie potrafił zaciekawić, niż listy lektur jako takiej. Szkoła już na szczęście za Tobą. Spróbuj z Lemem raz jeszcze. Póki co mogę ręczyć tylko za Solaris, ale w najbliższym czasie mam nadzieję dorzucić do listy zachwalanych kolejne tytuły :)

      Usuń
  4. Bardzo fajna lektura :) Film już niestety nie taki dobry... Ale Lem to jednak świetny autor, muszę kiedyś ponadrabiać wszystkie jego książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja filmu nie widziałam w całości. Mam w głowie jakieś jego urywki, kojarzyłam motyw z żoną, ale nic więcej. A książka rewelacyjna. I bardzo mnie zachęciła do sięgnięcia po inne książki Lema :)

      Usuń
  5. Aż wstyd, że jeszcze się do Lema nie zabrałam, ale jak już mi się uda, to "Solaris" jest pierwsze w kolejce. Mam nadzieję, że będę równie zachwycona. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie nie znam klasyki gatunku, dlatego w ramach uzupełniania braków w fantastycznym oczytaniu stwierdziłam, że spróbuje poczytać Lema. I ogromnie mi się w "Solaris" spodobał :)
      Mam nadzieję, że jak już przyjdzie Twój czas na "Solaris" wrażenia będą porównywalne :)

      Usuń
  6. Grzechem byłoby jej nie znać... szkoda, że nie czytałam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich grzechów nieczytania każdy ma sporo, ale trzeba mocno postanowić poprawę i przeczytać chociaż "Solaris" :)

      Usuń
  7. Uwielbiam Lema, "Solaris" jest jedną z jego najlepszych książek. Przepadam też za "Niezwyciężonym" - to powinni też sfilmować!
    No i Pirx - mój ulubiony bohater.

    Cieszę się, że mimo upływu lat Lem jest wciąż czytany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że nieco mnie zaskoczyła ta książka - tym jak dobrze się Lema czyta. Spodziewałam się czegoś znacznie trudniejszego :)
      Teraz już wiem, ze po Lema warto sięgać i już się rozglądam za kolejnymi tytułami :)

      A to, że mimo upływu lat autor wciąż jest czytany, jest chyba najlepszym wyznacznikiem jakości jego tekstów :)

      Usuń
  8. Do Lema zraziłam się "Bajkami robotów", więc po "Solaris" pewnie nie sięgnę. Ale nie wykluczam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam jeszcze Bajek, więc nie porównam, ale nie rezygnuj za łatwo z Solaris. Po prostu trzeba wyczekać odpowiedni moment na taką lekturę :)

      Usuń
  9. Dla mnie była to najmniej przyjemna spośród książek Lema, które czytałem. Najwyraźniej zdecydowanie lepiej odnajduję się w książkach w których coś się dzieje, Solaris to za dużo przestoju, rozważań, snutych teorii itp, poza tym "Solaris" jest jedną z trudniejszych w odbiorze książek w dorobku autora i chyba po prostu w pełni jej nie sprostałem. Może kiedyś wrócę i przekonam się czy tym razem będzie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  10. To może być tez kwestia oczekiwań, wiesz? Może po bardziej przygodowych pozycjach autora nastawiłeś się na coś podobnego, a dostałeś coś kompletnie innego? Ja bardzo chciałam się przekonać o co chodzi z tym Solaris, dlaczego jest takie chwalone, i od tego zaczęłam czytanie Lema. W sumie nie miałam oczekiwań innych niż to, że powinno być dobre. I było :)
    Jeszcze kiedyś do Solaris wróć. Może jak już będziesz wiedział, czego się spodziewać, nie będzie Cię denerwowało tempo, tylko skupisz się na tym, co w Solaris świetne - czyli całej reszcie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książka, która dojrzewa wraz z człowiekiem:)

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za podpisywanie się w komentarzach. Pozwoli mi to na identyfikację stałych gości. Z góry dziękuję. :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...