Nie przychodzi mi do głowy żadne intrygujące rozpoczęcie, a że czerwiec roku 2012 powoli przechodzi do historii, zamiast czekać na wenę po prostu przejdę do omówienia czerwcowej Nowej Fantastyki.
Publicystyka w tym numerze okazała się naprawdę ciekawa, zwłaszcza w części niefilmowej. Najlepszy tekst numeru to, moim zdaniem, kolejny artykuł Wawrzyńca Podrzuckiego w serii „Science w fiction” zatytułowany „Różni jak klony”. Traktuje on o tym, dlaczego z biologicznego punktu widzenia niemożliwe jest stworzenie w wyniku klonowania doskonałej kopii oryginału. Ciekawe i przystępnie napisany – zrozumiały nawet dla takiego laika z zakresu genetyki jak ja. Interesujący jest także artykuł Wojciecha Chmielarza o opartym na systemie franszyzy projekcie "Uniwersum Metro 2033", przedstawiający jego początki i podstawowe zasady. Do tego fajny wywiad z Robertem M. Wegnerem, który m.in. opowiada o tym, dlaczego inaczej pisze się powieść niż zbiór opowiadań, czy słusznie porównuje się go do Ericksonna i w jaki sposób dba o realność świata Meekhanu.
Teksty poświęcone temu, co się dzieje (lub działo) na srebrnym ekranie są aż trzy. Marcin Zwierzchowski pisze o planach twórców nowej wersji historii Królewny Śnieżki, aby stworzyć fantasy na miarę "Władcy pierścieni”. Artykuł powstał w oparciu o trailery i wypowiedzi autorów scenariusza oraz aktorów i niestety bijący z niego optymizm okazał się przesadzony. Byłam, widziałam i mogę stwierdzić, że kilka naprawdę świetnych ujęć i jedna naprawdę świetna aktorka to za mało, żeby zrobić na widzu założone wielkie wrażenie, zwłaszcza, że samej akcji i przygody też w filmie nieco brakuje. Bartosz Czartoryski w „Starcie Prometeusza” opowiada, czy raczej gdyba na temat nowego filmu Ridleya Scotta osadzonego w uniwersum „Obcego”. Natomiast artykuł Piotra Mirskiego „Agenci Paranoi" stanowi przegląd filmów, w których w ten czy inny sposób wykorzystany został motyw "facetów w czerni”, światowych (czy wszechświatowych) spisków, irracjonalnych lęków i frustracji.
Teksty poświęcone temu, co się dzieje (lub działo) na srebrnym ekranie są aż trzy. Marcin Zwierzchowski pisze o planach twórców nowej wersji historii Królewny Śnieżki, aby stworzyć fantasy na miarę "Władcy pierścieni”. Artykuł powstał w oparciu o trailery i wypowiedzi autorów scenariusza oraz aktorów i niestety bijący z niego optymizm okazał się przesadzony. Byłam, widziałam i mogę stwierdzić, że kilka naprawdę świetnych ujęć i jedna naprawdę świetna aktorka to za mało, żeby zrobić na widzu założone wielkie wrażenie, zwłaszcza, że samej akcji i przygody też w filmie nieco brakuje. Bartosz Czartoryski w „Starcie Prometeusza” opowiada, czy raczej gdyba na temat nowego filmu Ridleya Scotta osadzonego w uniwersum „Obcego”. Natomiast artykuł Piotra Mirskiego „Agenci Paranoi" stanowi przegląd filmów, w których w ten czy inny sposób wykorzystany został motyw "facetów w czerni”, światowych (czy wszechświatowych) spisków, irracjonalnych lęków i frustracji.
Felietony i tym razem nie zawiodły. Jakub Ćwiek w „Dniu dziecka” pisze o swoich młodzieńczych ścieżkach wiodących go do świata filmu i drogach, którymi prowadzi własne dzieci. Tekst bardzo osobisty i ciekawy, o trudności wyznaczenia granicy między tym, co dla dzieci z ich wrażliwością i doświadczeniem może się okazać zbyt obciążające a tym, co choć niełatwe i czasem szokujące, służy rozwojowi. Łukasz Orbitowski znów mnie rozbawił, tym razem w „Duchach i sowie Minerwy” opisując refleksje po objerzeniu „Poltergeista” w gronie znajomych. Peter Watts kończy cykl tekstów poświęconych naukowcom tworzącym fantastykę, tym razem winę za kiepskie wyniki ich pracy twórczej zrzucając na nadmiar wiedzy. To z tego powodu w swoich dziedzinach naukowcy boją się popuścić wodze wyobraźni i prawdziwie wizyjne dzieła są w stanie tworzyć tylko w sferach, w których są laikami. Tekst, podobnie jak i poprzednie felietony tej serii, gorąco polecam. Rafał Kosik w "Nieuchronności pomysłu" pisze o bezsensowności podejmowania starań o utajnianie nowych technologii, bowiem określone pomysły są naturalną konsekwencją wybranej przez ludzkość ścieżki rozwoju. W końcu dla marzących o karierze pisarza garść dobrych rad ma znowu Micheal J.Sullivan, tym razem w temacie dialogów. Warto się z nimi zapoznać.
Dział prozy to w sumie sześć opowiadań. W prozie polskiej szczególnie polecam „Głód” Anny Brzezińskiej. Choć jej bogaty, złożony styl wymaga skupienia, opłaca się poświecić mu nieco więcej czasu – mocno działa na zmysły, a sama opowiadana historia przez swoją niejednoznaczność pozwala na różną interpretację. Trzy miniatury Bartosza Działoszyńskiego opublikowane pod wspólnym tytułem „Bunt maszyn” stanowią interesującą, choć - jak na moje upodobania - zdecydowanie zbyt krótką lekturę. Ostatni tekst polski, "Wydarzenia radomskie” Damiana Drabika, zupełnie mnie za to nie przekonał. Rozumiem zamysł, żeby historyczne wydarzenie wzbogacić o nadprzyrodzony element sprawczy, siłę, która wpływa na ludzi skłaniając ich do określonych działań, ale poważnie szwankowało wykonanie.
W dziale prozy zagranicznej kolejny świetny tekst Kena Liu. W „Papierowej menażerii” autor w bardzo poruszający sposób przedstawia trudną relację matki i dorastającego syna, wzbogaconą o element obcości językowej i kulturowej. Lekturę kończyłam ze łzami w oczach. W „Sześciu miesiącach i trzech dniach” Charlie Jane Anders opowiada co by było gdyby spotkało się dwoje jasnowidzów, świadomych początku i bolesnego końca swojego romansu, ale mimo to zdecydowanych go przeżyć. Ciekawy pomysł na połączenie ze sobą dwojga osób widzących przyszłość, ale w odmienny sposób i bardzo dobrze przedstawiona atmosfera związku bez przyszłości. Mimo braku zaskakującego zakończenia całkiem mi się podobało. Mieszane uczucia mam natomiast w stosunku do „Życia na dnie” Jeffreya Forda. Główny bohater powoli traci grut pod nogami, przytłacza go codzienność, przestaje wybierać wodę ze swojej łódki życia i dosłownie idzie na dno, ale w tym podwodnym świecie niezbyt mu się podoba. Koncepcja fabuły, nawet jeśli w sumie interesująca, jak dla mnie jest nazbyt udziwniona.
I oto niemal cała czerwcowa Nowa Fanastyka. Dla co najmniej kilku świetnych tekstów warto ją przeczytać.
===================================
Dla wszystkich niecierpliwie oczekujących na wyniki losowania:
czyli trzy numery NF otrzyma Ambrose, o ile do niedzieli, 24 czerwca b.r. na mój adres mailowy (vivonka@gmail.com) prześle adres do wysyłki. Oczywiście gratuluję :)
Wszystkim pozostałym dziękuję za udział. Zapewne koło sierpnia zamelduję się z kolejną wygrywajką :)
No to w zasadzie zgadzamy się co do ogólnej oceny.
OdpowiedzUsuńNo to w zasadzie ustaliliśmy już u Ciebie :)
UsuńArtykuły w tym numerze naprawdę były świetne.
OdpowiedzUsuńCo do "Głodu" to dla mnie tekst był straszny, nieczytelny i bez sensu. Ale przy "Papierowej menażerii" miałam takie same odczucia jak Ty :)
Z tym Głodem to było u mnie tak, że kilka razy się zabierałam i na pierwszej stronie kończyłam lekturę, bo tak na szybko i w małych kawałkach to mi nie szło. Ale jak się w końcu wzięłam na poważnie to okazał się świetny, i jeśli chodzi o styl, i samą treść. Fajne jest to, że do końca nie jest powiedziane, co było tam faktem, a co wymysłem chorego umysłu, na ile sposób widzenia świata przez bohatera wynikał z tego, jaki ten świat jest, a na ile z jakiegoś obłędu, w który popadł. Mnie się bardzo podobało :)
UsuńCiągle mówię, ze się rozejrzę, ale coś mi to nie wychodzi...
OdpowiedzUsuń:) To może do planów na wakacje dorzuć lekturę NF? W wakacje mniej jest wymówek :)
UsuńCenię Nową Fantastykę, choć nie czytam każdego numeru, i czytam ją nie zawsze na "bieżąco". I tak mnie jakoś ostatnio zastanowiło, dlaczego teksty publicystyczne piszą w niej głównie panowie... Czyżby panie nie paliły się do współpracy? was to nie dziwi?
OdpowiedzUsuńNie jest to zresztą fenomen dotyczący jedynie NF, dotyczy większości magazynów poświęconych literaturze, chociażby "Książek". Inne proporcje niewątpliwie proponuje internetowy "Archipelag", ale nie jest to pismo poświęcone literaturze w tradycyjnej formie.
Przyznam, że się nad tym nie zastanawiałam, a faktycznie nieco to dziwne. Ale żeby sobie pogdybać o przyczynach trzeba by było chyba znać zasady takiej współpracy, jej warunki. Może na tej podstawie dałoby się jakoś wytłumaczyć taką dysproporcję. Bo że panie czytają, oglądają, oceniają i sporo wiedzą nie ulega przecież wątpliwości. Może ktoś bardziej zorientowany w temacie coś napisze? :)
UsuńMyślę, że Panie mniej się pchają "na afisz", tworzą swoje miejsca w sieci i tam czują się dobrze... Albo mniej w siebie wierzą. Ale to tylko taka teoria ;)
UsuńNie wiem sama, to pchanie chyba zależy od afiszy, bo na niektórych ich pełno ;) A może to ma jakiś związek z powstaniem czasopisma? Wiesz, zbiera się grupa znajomych, którzy postanawiają coś stworzyć, i jak to jest raczej męska grupa, to masz przewagę panów wśród redaktorów. To oczywiście też tylko taka teoria :)
UsuńBardzo możliwe :)
UsuńTen numer jakoś mnie nie przekonuje...
OdpowiedzUsuńA zwyciężczyni gratuluję :)
A szkoda, bo choć długo go czytałam, jest w nim kilka naprawdę fajnych tekstów :)
UsuńJak już zostało to skomentowane, gratulacje się należą zwycięzcy :)
Zwycięzcy :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za gratulację oraz za nagrodę. Przyznaję się bez bicia, że lekturze jakiegokolwiek czasopisma nie oddawałem się już bardzo, bardzo dawno. Będzie to znakomita okazja, by takowy stan rzeczy zmienić.
Gratuluję raz jeszcze :)
UsuńMam nadzieję, że po lekturze wygranych numerów przyjdzie ochota na więcej :)