Harry Dresden jest magiem i mieszka w Chicago. Ponieważ nawet magowie muszą płacić czynsz, świadczy usługi detektywistyczne, a w wolnych chwilach (których z uwagi na jałowe życie osobiste mu nie brakuje) dorabia sobie jako konsultant policji w śledztwach z elementem paranormalnym. Jego stałe zmartwienie to niedobór gotówki, dlatego chętnie przyjmuje niemal każde zlecenie. Pewnego leniwego dnia dzwoni telefon i próbująca zachować anonimowość kobieta przez łzy poprosi go o pomoc w znalezieniu męża. A potem znowu dzwoni telefon i śledcza Karrin Murphy wzywa go na scenę naprawdę makabrycznej zbrodni. Mówi się, że od przybytku głowa nie boli, ale to nieprawda - Harry'ego zaboli nie tylko ona, gdy realizując kolejne zlecenia wejdzie w paradę mordercy. Nad Chicago szaleją burze, gdzie nie spojrzeć snują się piękne kobiety, a Harry próbuje odkryć połączenia między elementami układanki, zanim ktoś zakończy jego ziemskie życie. A chętnych jest kilku, bo czyha nań nie tylko nieznajomy zabójca i jego demoniczne narzędzia zbrodni, ale i strażnik Harry'ego z ramienia Białej Rady, zawsze gotowy wszelkie wątpliwości tłumaczyć na niekorzyść biednego detektywa.
„Frontem burzowym” Jim Butcher rozpoczyna cykl Akta Dresdena. To połączenie cynicznego humoru, kryminału noir i urban fantasy. Harry niezwykle przypomina Chandlerowskiego Marlowe'a, z jego autoironiczną narracją, skłonnością do pakowania się w tarapaty i ulegania niewłaściwym kobietom. Raz po raz dostając po głowie, powoli i nierzadko przypadkowo gromadzi informacje pozwalające mu rozwikłać zagadki prowadzonych spraw, kontemplując przy tym kobiece piękno, nadwyrężając więzy przyjaźni i własne zdrowie, ale trwając przy swoich przekonaniach i zachowując dość wysoki moralny standard. Takich bohaterów trudno nie polubić.
Akcja powieści dzieje się w świecie jaki znamy – przeciętni śmiertelnicy po prostu nie są świadomi tego, że wśród nich, nie odróżniając się wyglądem, żyją istoty nadprzyrodzone. Ich kreacja zresztą generalnie nie zaskakuje, co mnie osobiście cieszy. Wampiry to nieumarli żywiący się krwią, choć ich prawdziwe oblicze różni się od tego, jakie pokazują światu. Magowie to całkiem normalni ludzie, którzy po prostu widzą więcej i mogą więcej. Demony po przyzwaniu są wściekłe i głodne, i łatwo mogą się obrócić przeciwko swemu wcześniejszemu panu, a elfy to złośliwe, małe istotki, zawsze chętne żeby komuś podokuczać. Kręgi chronią przed wpływami magii, a prawdziwe imiona mają moc. Dobrze się czyta opowieść kryminalną, w której ograniczenia i możliwości gatunków są przewidywalne i można się oprzeć na znanych zasadach dywagując nad tym, kto jest sprawcą.
Lekki styl narracji sprawia, że kolejne strony powieści czyta się niezwykle sprawnie, choć prosty język początkowo nieco mi przeszkadzał. Z czasem jednak wydarzenia nabierają odpowiedniego tempa i historia Harry'ego naprawdę wciąga, mimo że jest raczej przewidywalna. Dla tych, którzy mają ochotę na śledztwo w strugach deszczu i magię, która potrafi naprawdę brutalnie zabijać, a do tego czują słabość do cynicznych życiowych nieudaczników w zawsze twarzowym czarnym płaszczu rozpoczynająca cykl o Harrym Dresdenie powieść Jima Butchera będzie lekturą trafioną. Mimo początkowych wątpliwości "Front burzowy" zapewnił mi kilka godzin przyjemnej, nieskomplikowanej lektury, idealnej na leniwe upalne popołudnie.
Jim Butcher, Front burzowy
Mag, 2011, il. stron: 446
Moja ocena: 4/6
Jakoś nigdy nie zastanawiałam się dłużej na tą książką i chyba niesłusznie. Brzmi całkiem fajnie, bo przecież na upały właśnie to takie lekkie książki są najlepsze...
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię też na konkurs do mnie, może Ci się coś spodoba :)
Cały cykl podobno całkiem fajny, a jego pierwsza część najsłabsza. Będę badała niedługo, bo "Pełnia księżyca" już czeka na półce :)
UsuńOd dawna mam ochotę na tę książkę! :)
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymam kciuki, żeby udało Ci się na nią trafić :)
UsuńMnie w sumie rozczarowało. Schematy/archetypy znane z w wielu innych książek, a wykonanie mniej efektowne. Traktowałem "FB" jako akcyjny przerywnik, ale nawet w takim zakresie nie za bardzo się sprawdził. To już chyba wolę np. Garretta ze starszych pozycji.
OdpowiedzUsuńMoje lekkie rozczarowanie trwało pewnie gdzieś do połowy książki i wynikało z tego, że nawet ja ten typ historii znałam, tylko w wydaniu z heroiną, która z założenia była mniej podobna do Marlowe'a, ale jednak był dokładnie ten sam rodzaj aktywności zawodowej, na początku serii pustka w życiu osobistym plus uroda i wdzięk, wobec których niemal żaden mężczyzna nie mógł przejść obojętnie, zachwyty nad elementami budowy męskich bohaterów, kłopoty z "decydentami" świata paranormlanego, czasem właśnie z własnymi "władzami" i ta sama pierwszoosobowa ironiczna narracja. Nie porównuję wykonania, bo tamte książki czytałam głównie po angielsku, co w moim przypadku bardzo mocno przekłada się na odbiór, no i one miały walor nowości (wtedy fantastyki w sumie nie czytałam), co też ma znaczenie przy ocenie. Spodziewałam się, że cykl o Dresdenie będzie lepszy, jakoś mnie pozytywnie zaskoczy, a był porównywalny i stąd zawód. Ale, jak napisałam, jak już akcja nabrała odpowiedniego tempa, przestało mi to przeszkadzać i całkiem dobrze mi się książkę czytało. Sporo sobie zresztą obiecuję po kolejnych częściach - podobno jest znacznie lepiej. Nie wiem, przekonam się. A Garreta mam i zamierzam poznać, więc będzie dodatkowy materiał do porównań :)
Usuń