niedziela, 6 stycznia 2013

Sara Blaedel HANDLARZ ŚMIERCIĄ

Sądząc po ogromnej popularności skandynawskich kryminałów wydawać by się mogło, że suma odpowiednio brzmiących nazw, północnych krajobrazów, tajemniczych zbrodni i zwykłych, obarczonych życiowymi problemami bohaterów musi dać kilka godzin przyzwoitej rozrywki. "Handlarz śmiercią" - pierwsza odsłona cyklu o policjantce Louise i jej przyjaciółce, dziennikarce śledczej Camilli - zawiódł jednak moje oczekiwania. 

Po pierwsze kuleje wątek kryminalny. Do Wydziału Zabójstw Komendy Miejskiej Policji w Kopenhadze w jeden weekend trafiają sprawy dwóch morderstw: dziennikarza zajmującego się tematyką narkotykową oraz młodej pielęgniarki. Z uwagi na silne opady deszczu na miejscach zbrodni w zasadzie brak dowodów, nie ma też świadków zdarzeń. Media naciskają na szybkie postępy zwłaszcza w sprawie dotyczącej dziennikarza, a policja po omacku stara się znaleźć cokolwiek, żeby zadowolić opinię publiczną. Są policyjne odprawy, życie komisariatu, zbieranie dowodów, szukanie powiązań i motywów, ale kompletnie brakuje napięcia, a potem - co gorsza - pojawia się przewidywalność. Równoległe prowadzenie śledztwa przez dziennikarzy lokalnej gazety (w której zatrudniona jest Camilla) niestety nie poprawia tego elementu. Powieść nie broni się zatem jako kryminał.

Rozczarowują także Louise i Camilla. Siłą skandynawskich kryminałów są budzący sympatię bohaterowie z poplątanymi życiorysami i silnymi nałogami, ale inteligentni i oddani swojej pracy. Zamiast tego autorka proponuje dwie trzydziestokilkuletnie przyjaciółki, których problemom bliżej współczesnej literatury dla pań, a rzekoma błyskotliwość często stoi w jawnej sprzeczności z podejmowanymi działaniami. Z tej dwójki lepiej wypada asystentka kryminalna Louise - jedna z nielicznych kobiet w Wydziale Zabójstw. W samym środku wyczerpujących fizycznie i psychicznie śledztw zostaje postawiona przed wyborem między karierą w policji a miłością (czy raczej decyzją, czy naprawdę kocha) i choć jej perypetie i dylematy nie były dla mnie nazbyt angażujące, przynajmniej nie irytowała swoim zachowaniem tak, jak Camilla. Ta, choć samotnie wychowuje syna i nie ma pojęcia o funkcjonowaniu przestępczego półświatka, postanawia zostać gwiazdą dziennikarstwa śledczego i z bezmyślnością właściwą nastolatkom pakuje się w potencjalnie niebezpieczne miejsca i sytuacje. Gdyby chociaż w zamyśle autorski miała być osobą naiwną, żeby nie powiedzieć głupią, można by było to zrozumieć. Niestety, Camilla w opinii innych bohaterów (i własnej) jest świetną, inteligentną, przebojową dziennikarką. 

Największym plusem książki jest w miarę sprawna narracja – czyta się ją naprawdę szybko. To jednak za mało, żeby „Handlarza śmiercią” z czystym sumieniem polecić. Dlatego trudno mi zrozumieć, dlaczego właśnie ta książka w 2004 roku otrzymała (podobno prestiżową) nagrodę "The Danish Crime Academy's Debutant Award". 

Sara Blaedel, Handlarz śmiercią
Prószyński i s-ka, 2012, il. stron: 368
Moja ocena: 3/6

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Trójka e-pik

13 komentarzy:

  1. Kolejna niepochlebna recenzja o tej książce i zaczynam żałować, że ją kupiłam. Kolejny powód by bardziej zastanawiać się nad zakupami książkowymi :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czytałaś może recenzje kolejnych części tej serii? Bo niewykluczone, że na tytuł Królowej Blaedel zasłużyła sobie potem. Ja wprawdzie nie zamierzam dalej testować tego cyklu, ale gdyby reszta serii była faktycznie dobra, inwestycja w nawet średni początek mniej by może bolała :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Byłam nieufna co do niej (te wszysktie skandynawskie objawienia, prestiżowe nagrody, drugie Larssony i książki, które spodobały się Läckberg...), i pozostanę. Wprawdzie pojawiła się u mnie na półce, sama nie wiem skąd, ale czy przeczytam, to już inna sprawa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ta rekomendacja Läckberg powinna podziałać jak ostrzeżenie, ale ja w maju, kiedy zamawiałam "Handlarza" do recenzji, jeszcze tego nie wiedziałam :)

      Usuń
  3. Na chwilę obecną podziękuję, ani nie mój klimat, ani czasu za bardzo nie mam :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ominął mnie boom na skandynawskie kryminały. Planuję jedynie sięgnąć kiedyś po Larssona (zasługa świetnego filmu), ale pozostałych autorów raczej sobie odpuszczę. Za mało czasu na wszystko, niestety!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już musisz wybierać w skandynawskich autorach kryminałów, to może raczej postaw na Nesbo czy Sigurdardóttir? Mam w domu oddanego czytelnika tych kryminałów i te nazwiska naprawdę poleca uwadze (sama czytałam tylko debiut Nesbo). Zwłaszcza, że o czym Larsson pisał, już wiesz ;)

      Usuń
    2. No tak, ale zanim Fincher nakręci drugą i trzecią część Millenium, to będzie mi ciężko doczekać! :D A tak jestem już zachęcona do lektury.
      Ale te dwa nazwiska też zapamiętam, może mi kiedyś wpadną w ręce.

      Usuń
  5. Cały ten wysyp skandynawskich kryminałów spowodował, że ostrożnie do nich zaczęłam podchodzić. Łyknęłam Larsona, zachwyciłam się cyklem o Harrym Hole pióra Nesbo i teraz nieufnie się przyglądam reszcie. Sięgnę jeszcze pewnie po Sigurdardóttir, Nessera i Mankela, więc czytania mi nie zabraknie, zwłaszcza że aż tak często kryminałów nie czytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo słuszne podejście :) Ja też pójdę teraz w stronę sprawdzonych autorów, bo nie wszystko złoto, co skandynawskie ;)

      Usuń
  6. Nie wzięłam do recenzji i chociaż nadal po części żałuję, bo lubię wypróbowywać na sobie skandynawskie kryminały, to z drugiej może faktycznie to taki średniak... Na półce stoją trzy tomy od Nesbo, więc raczej na razie mi nie zabraknie dobrej kryminalnej lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  7. czytałam, mam podobne odczucia do Twoich. Po kolejne cześci raczej nie sięgnę, bo się zawiodłam...

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za podpisywanie się w komentarzach. Pozwoli mi to na identyfikację stałych gości. Z góry dziękuję. :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...