Uwaga! Spoilery w pierwszych dwóch akapitach! :)
Akcja „Dzieci pogranicza” - księgi drugiej Trylogii Suremu - rozgrywa się dwadzieścia lat po wydarzeniach opisanych w pierwszym tomie. Po śmierci Enrissy namiestniczką zostaje Salome Jasna, za sprawą wizji od najmłodszych lat przekonana, że król ją sobie wybrał i powróci za jej panowania. Kolejne lata rządów mijają jednak nieubłaganie i Salome, która marzyła jedynie o byciu ozdobą królewskiego małżonka, pojmuje, że to ona, a nie Wielka Rada, powinna trzymać ster władzy. W przeciwieństwie jednak do poprzedniczki nie tylko nie rozumie, ale i nie chce zrozumieć polityki, a jej uwielbienie do króla przekłada się na zbytnią pobłażliwość dla jego braci – elfów. Kilka lekkomyślnych decyzji Salome wywołuje lawinę zdarzeń, burząc spokój królestwa i pociągając krwawe ofiary.
Podobnie jak w poprzednim tomie, także w „Dzieciach pogranicza” wątki dotyczące kilku bohaterów prowadzone są naprzemiennie. Główną rolę odgrywają tu przede wszystkim latorośle wiodących postaci księgi pierwszej: Salome – córka Lanlossa i białej wiedźmy, Laer – syn Innuona, Mellin i Llin - synowie Ivenny i Kveiga oraz Corvin, syn Enrissy. Tym razem większość bohaterów zaskarbiła sobie moją sympatię, co miało bardzo wymierne przełożenie na odbiór książki – jej lekturze towarzyszyły większe emocje.
Akcja „Dzieci pogranicza” - księgi drugiej Trylogii Suremu - rozgrywa się dwadzieścia lat po wydarzeniach opisanych w pierwszym tomie. Po śmierci Enrissy namiestniczką zostaje Salome Jasna, za sprawą wizji od najmłodszych lat przekonana, że król ją sobie wybrał i powróci za jej panowania. Kolejne lata rządów mijają jednak nieubłaganie i Salome, która marzyła jedynie o byciu ozdobą królewskiego małżonka, pojmuje, że to ona, a nie Wielka Rada, powinna trzymać ster władzy. W przeciwieństwie jednak do poprzedniczki nie tylko nie rozumie, ale i nie chce zrozumieć polityki, a jej uwielbienie do króla przekłada się na zbytnią pobłażliwość dla jego braci – elfów. Kilka lekkomyślnych decyzji Salome wywołuje lawinę zdarzeń, burząc spokój królestwa i pociągając krwawe ofiary.
Podobnie jak w poprzednim tomie, także w „Dzieciach pogranicza” wątki dotyczące kilku bohaterów prowadzone są naprzemiennie. Główną rolę odgrywają tu przede wszystkim latorośle wiodących postaci księgi pierwszej: Salome – córka Lanlossa i białej wiedźmy, Laer – syn Innuona, Mellin i Llin - synowie Ivenny i Kveiga oraz Corvin, syn Enrissy. Tym razem większość bohaterów zaskarbiła sobie moją sympatię, co miało bardzo wymierne przełożenie na odbiór książki – jej lekturze towarzyszyły większe emocje.
Choć po „Dzieciach pogranicza”, „Namiestniczki” nadal nie można uznać za batalistyczną fantasy, autorka uzupełniła katalog metod uśmiercania, wprowadzając pojedynki, rytualne ofiary i zbiorowe rzezie. Czasem tylko zadawałam sobie pytanie, do czego Szkolnikowa zmierza w tym ponurym pochodzie śmierci. Ponadto w końcu przybliżone zostały elfy, w księdze pierwszej jedynie z nazwy wprowadzone do opowieści, oraz postać samego Przeklętego – boga dającego ludziom prawdziwą wiedzę w zamian za odpowiednio krwawe ofiary.
Przeszkadzała mi nieco wtórność Szkolnikowej w stosunku do prawdziwego świata. Przykładowo Anrę spustoszyła czarna ospa, na którą stworzono lekarstwo z pleśni, a jeden z głównych bohaterów wpadł na pomysł, że ludzi można profilaktycznie szczepić.
Generalnie jednak księga druga podobała mi się bardziej od poprzedniczki. Na ocenie zaważyły postacie - ich historie śledziłam z ogromnym zaciekawieniem i nierzadko emocjami. Zderzeni z ogromną mocą i przeznaczeniem, naznaczeni przekleństwem więzów Aellinów, niepewni własnych pragnień i skonfrontowani z trudną rzeczywistością, młodzi bohaterowie skutecznie odwracali moją uwagę od słabiej zarysowanego wątku powrotu króla i spełniającej się przepowiedni o uwolnieniu się Areda.
Czytelnikom, który spodobała się poprzednia księga, ta z pewnością przypadnie do gustu, rozczarowanych tamtym tytułem – raczej nie przekona do twórczości autorki, a kto jeszcze „Namiestniczki” nie czytał, niech spróbuje – choć dość przewidywalna, do tej pory Trylogia okazała się lekturą zdecydowanie wciągającą.
Czytelnikom, który spodobała się poprzednia księga, ta z pewnością przypadnie do gustu, rozczarowanych tamtym tytułem – raczej nie przekona do twórczości autorki, a kto jeszcze „Namiestniczki” nie czytał, niech spróbuje – choć dość przewidywalna, do tej pory Trylogia okazała się lekturą zdecydowanie wciągającą.
Na zakończenie informacja prosto z Wydawnictwa – autorka kończy właśnie pracę nad ostatnią częścią Trylogii i książka powinna się ukazać po polsku w 2012 roku. Jest zatem jeszcze trochę czasu, by się przygotować do jej lektury. :)
Wiera Szkolnikowa, Namiestniczka, ks.II - Dzieci pogranicza
Wydawnictwo Prószyński, il. stron: 557
Ocena: 4+/6
Wiera Szkolnikowa, Namiestniczka, ks.II - Dzieci pogranicza
Wydawnictwo Prószyński, il. stron: 557
Ocena: 4+/6
Skoro pierwszy i drugi tom tak wysoko oceniłaś, to chyba zacznę się za nimi rozglądać:)). Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńNiestety, nie czytałam jeszcze I tomu. A chciałabym, o chciała :)
OdpowiedzUsuńPS. Dodaje do linek, bo jakoś Cię u mnie zabrakło
Jeśli mi wpadnie w łapki, to czemu nie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ah, jeszcze pierwszego tomu nie czytałam, ale zamierzam, zamierzam :)
OdpowiedzUsuńAaaa spoiler w drugim zdaniu ;P
OdpowiedzUsuńTo ja w takim razie z sięgnięciem po te książki poczekam do 2012 roku ;) Zobaczymy jak trzecia część wypadnie ;)
kasandra_85
OdpowiedzUsuńNaprawdę przyjemna lektura. Księga I mogłaby być krótsza, ale z Twoim tempem czytania jej objętość nie będzie problemem :) Pozdrawiam :)
Kobra
Zanim w Polsce pojawi się zakończenie, na pewno uda Ci się przeczytać obie części - tego Ci w każdym razie życzę :)
A za linkowanie dziękuję :)
Magda
Prawidłowe podejście - jak trafisz na książkę, spróbuj koniecznie :)
Pozdrawiam :)
Immora
Trzymam kciuki, żeby się udało szybko zrealizować ten zamiar :)
enedtil
Przepraszam! Wiem, że to marne tłumaczenie, ale tego i tak byś się domyśliła czytając księgę pierwszą i mając świadomość, że w drugiej namiestniczką jest Salome...
Co się odwlecze, to nie uciecze. Zawsze lepiej czytać trylogie bez dłuższych przerw między tomami. Jeśli nie zajdą jakieś nieprzewidziane okoliczności, zamierzam zdać relację z wrażeń po zakończeniu "Namiestniczki", wyglądaj więc recenzji w 2012 roku ;)
Szkoda, że to seria, bo w planach mam już tyyyleee *pokazuje gestem dwumetrowy stos* książek do kupienia. Ale uwzględnię na liście ;)
OdpowiedzUsuńNyx
OdpowiedzUsuńNiby seria, ale to tylko trzy książki - chyba że autorka pisząc część trzecią dojdzie do wniosku, że ma wystarczająco dużo pomysłów i na czwartą ;)